6 marca 2018

Kampania absurdów


Mój dobry znajomy zwierzył mi się ostatnio, że nie może oglądać mediów publicznych – nie może znieść urabiania ludzi i tych wszelkich rekordów, od których dziś w Polsce się roi. Stanowczo stwierdza, że poprzednicy powinni zniszczyć tych, co dzisiaj w polityce mieszają i dokładają starań, by przeciwników powieźć! 

Ja katuję się tymi obrazami o wielkich aferach, nagonkami na ludzi, rekordami wszelkimi. Dlaczego to robię? Nie wiem. Może chodzi mi o to, żeby się dobrze napatrzeć, nasłuchać się do bólu i później już być pewnym, że nie żyję w raju!
W krajowych publicznych media kampania trwa już od dawna. Nie dziwię się zatem, że ta atmosfera udziela się też tym na dole.
W mojej małej gminie na końcu świata kupuje się na przykład meble do świetlicy środowiskowej, gdzie świetlicy środowiskowej nie ma.
To tak, jakby ktoś tam chciał zrobić mi prezent i kupił mi dojarkę do udoju bydła. Bydła nie posiadam. Gospodarstwa rolnego też. Ale ktoś, kto o mnie zabiega, przywiózłby mi dojarkę i powiedział z uśmiechem – bierz dojarkę, chłopie, a w zamian pamiętaj przy najbliższych wyborach.
Nie robi się przy tym nic, aby wspierać działalność istniejących już na terenie gminy świetlic środowiskowych.
Czyż to nie jest absurd?
Ale to przecież kampania!
*
Nic nie słychać w mediach o nowym budżecie marzeń w małej gminie. Wódz już nie głosi, że rok ten będzie wyjątkowy. 
Wiem, że budżet już uległ poprawkom. Jedna z koronnych inwestycji musi poczekać rok, dwa, w tym roku już nie ruszy – tak twierdzą niektórzy radni. 
Po co było planować, skoro sprawa była beznadziejna? Tyle razy mówiłem, gdy siedziałem na stołku – zrobić, co najpilniejsze i wtedy brać się za resztę. To, co najpilniejsze, zależy od punktu widzenia, niekoniecznie zależy od punktu siedzenia – dla jednych punkt siedzenia służy często po to, żeby się jakoś dorobić, dla drugich, żeby coś zrobić!
*
Trwa „rekrutacja” pracowników samorządowych do jedynie poprawnej drużyny jedynego poprawnego i najlepszego dla małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, kandydata.
Przypomniało mi to pewną historię z mojej pierwszej samorządowej kampanii wyborczej. Jeden ze zwolenników starego porządku bardzo nastawał na mnie w kampanii i robił wszystko, żebym wtedy nie wygrał. Kiedy jednak wygrałem, pierwszy mi gratulował.
Każdy kandydat powinien zdawać sobie sprawę, że wciągając jawnie i czynnie w swoją kampanię wyborczą pracowników samorządowych, naraża ich, w razie przegranej, na duże nieprzyjemności, a nawet poważne kłopoty. 
Uderzę się tutaj w pierś, bo sam tak zrobiłem! 
Kto wie, jak zdecydują wyborcy i jak się wybory ułożą? Inny kandydat, niż ja, może przyjąć gratulacje takiego aktywnego pracownika samorządowego, a później boleśnie uderzyć!
*
Nie stronią też moi „przyjaciele” od straszenia mną wyborców z gminy, że gdybym doszedł do władzy, to zwalniałbym ludzi. Nie jestem zbyt szybki w tym, by ludzi pozbawiać pracy. Wolę zdecydowanie tę pracę ludziom dawać. 
Nie mam jednak zamiaru ściskać się z wrogami! 
Jak będzie, zobaczymy.
Nie gadajmy na próżno!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...