20 maja 2015

Pielgrzymka heretyka [15]

W „Arce” było spokojnie i cicho. Leżałem na łóżku ze stopami poza krawędzią łóżka, ponieważ kontakt z kocem sprawiał niesamowity ból.

Myślałem o chłopaku, którego spotkałem podczas ostatniego odcinka wędrówki w ulewnym deszczu.
Po opuszczeniu Kramska i zobaczeniu w oddali wież bazyliki, dopadł mnie ulewny deszcz. W pewnym momencie samochód jadący w przeciwnym kierunku zatrzymał się i młody chłopak poprosił, żebym wsiadał.
Odmówiłem! Nalegał. Powiedział, że widział mnie w Kramsku i wie, że zapalam z buta do Lichenia i że nie powinienem tak się katować.
Zauważyłem, że przerzuca rzeczy z przedniego na tylne siedzenie. Zauważyłem też, że w samochodzie panował niesamowity porządek. Ja tymczasem byłem przemoknięty i cały utytłany odpryskami z jezdni od przejeżdżających samochodów.
Wzruszyłem się, bo chciał dla mnie zawrócić i nadrobić drogi. Może nawet miałem przez moment ochotę wsiąść do auta, ale w ostateczności odmówiłem. Podałem chłopakowi rękę i serdecznie podziękowałem!
Niech istoty duchowe odpłacą ci z to w życiu samym dobrem, pomyślałem, gdy odjechał niezadowolony z mojej odmowy.
Kiedy publikuję tamte zapiski, myślę, co dzisiaj może robić ten młody człowiek?
Przez osiem dni wędrówki, połknąłem około 330 kilometrów. Przejechane pierwszego dnia 24 kilometry zaliczyłem z nawiązką, chodząc po miejscowościach, gdzie nocowałem.
Podczas wędrówki zwróciłem uwagę na mnóstwo martwych zwierząt i ptaków przy drodze. Dwie dżdżownice przerzuciłem na drugą stronę drogi, gdzie się wybierały, a gdzie z pewnością  nie dotarłyby, gdyby nie moja pomoc.
Za Glinojeckiem przepędziłem też z pobocza brązowego gada, któremu zachciało się wyjść na jezdnię.

Dobrze jest wędrować!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...