W
„Arce” było spokojnie i cicho. Leżałem na łóżku ze stopami poza krawędzią
łóżka, ponieważ kontakt z kocem sprawiał niesamowity ból.
Myślałem
o chłopaku, którego spotkałem podczas ostatniego odcinka wędrówki w ulewnym
deszczu.
Po
opuszczeniu Kramska i zobaczeniu w oddali wież bazyliki, dopadł mnie ulewny
deszcz. W pewnym momencie samochód jadący w przeciwnym kierunku zatrzymał się i
młody chłopak poprosił, żebym wsiadał.
Odmówiłem!
Nalegał. Powiedział, że widział mnie w Kramsku i wie, że zapalam z buta do
Lichenia i że nie powinienem tak się katować.
Zauważyłem,
że przerzuca rzeczy z przedniego na tylne siedzenie. Zauważyłem też, że w samochodzie
panował niesamowity porządek. Ja tymczasem byłem przemoknięty i cały utytłany
odpryskami z jezdni od przejeżdżających samochodów.
Wzruszyłem
się, bo chciał dla mnie zawrócić i nadrobić drogi. Może nawet miałem przez moment ochotę wsiąść do auta, ale w ostateczności
odmówiłem. Podałem chłopakowi rękę i serdecznie podziękowałem!
Niech
istoty duchowe odpłacą ci z to w życiu samym dobrem, pomyślałem, gdy odjechał
niezadowolony z mojej odmowy.
Kiedy
publikuję tamte zapiski, myślę, co dzisiaj może robić ten młody człowiek?
Przez
osiem dni wędrówki, połknąłem około 330 kilometrów. Przejechane pierwszego dnia
24 kilometry zaliczyłem z nawiązką, chodząc po miejscowościach, gdzie
nocowałem.
Podczas
wędrówki zwróciłem uwagę na mnóstwo martwych zwierząt i ptaków przy drodze. Dwie
dżdżownice przerzuciłem na drugą stronę drogi, gdzie się wybierały, a gdzie z
pewnością nie dotarłyby, gdyby nie moja
pomoc.
Za
Glinojeckiem przepędziłem też z pobocza brązowego gada, któremu zachciało się
wyjść na jezdnię.
Dobrze
jest wędrować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz