Miejsca,
które dla jednych są celem pielgrzymowania i duchową ziemią obiecaną, dla
innych są areną codziennej walki o przetrwanie!
To
była niespokojna noc. Pierwsza niespokojna noc w czasie całej wędrówki.
Budziłem się kilka razy, zanim w końcu wstałem o godzinie 800.
Nogi
bolą jak cholera, choć stopy zdają się być mniej obrzmiałe niż wczoraj.
Byłem
z rana w bazylice, ale trwało sprzątanie, zatem wylądowałem w kafejce i sklepie
z pamiątkami w jednym.
Niebo
nad Licheniem zachmurzone i przelotnie pada. Obiecuję sobie, że jeśli się
wypogodzi, zrobię kilka kilometrów na tzw. rozruch.
Ależ
spokój! Warto było wędrować dla tego uczucia, choć kłuje trochę tęsknota za
najbliższymi!
Niechcący
podsłuchuję rozmowę dziewczyn pracujących w tym miejscu. Jedna z nich stwierdza z nadzieją, że dzisiaj będzie fajnie, bo pada i będzie mało ludzi. Najgorzej to
będzie, jak przyjadą anonimowi alkoholicy, bo będziemy siedzieć do północy.
Przerąbane! Stwierdza druga.
Jutro
może też będzie mało ludzi! Marzy jedna z nich.
Coś
ty, Tusk przyjeżdża, to ściągnie ludzi co niemiara! Sprowadza ją na ziemię
druga.
Skąd
wiesz? Pyta dziewczyna.
Na
tych ogłoszeniach jest napisane. Odpowiada dziewczyna.
Zamówiłem
kawę i słuchałem już teraz uważnie. Całkiem mocno się rozpadało.
Żeby
tak jutro lało jak z cebra! Mówi jedna z nich.
Poczułem
się jak intruz. Dla tych dziewczyn byłoby najlepiej, gdyby było jak najmniej
ludzi. Dla właścicieli takich imprez jesteśmy żyłą złota. Dla tych dziewczyn, udręką!
Jesteśmy wybrzydzającymi klientami!
Siedzę
i już nie słucham więcej. Myślę, że do takich miejsc przyjeżdżają głównie
ludzie prości, niewyrachowani, dlatego łatwo ich atakować i szukać w nich wad,
ale też jako klienci z pewnością potrafią nieźle dokuczyć swoim niezdecydowaniem!
Tak
czy siak, dziewczyny tu pracują i pewnie chciałyby mieć jak najmniej pracy! To byłoby
możliwe, gdyby nie było tu choćby mnie!
Mimo
deszczu, decyduję, że wracam do „Arki”!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz