31 maja 2015

Żyć naprawdę

 Ecce vita 3 
Gość czy gospodarz?
Czasem udaje mi się zatrzymać na chwilę i cieszyć naprawdę prostymi sprawami.
Wiem też, że małymi krokami człowiek jest w stanie dojść dalej niż w siedmiomilowych butach.

Przez lata byłem niczym bajkowy zając. Nie wyśmiewałem powolności żółwia i tych, co krok po kroku szli i idą uparcie w kierunku obranego celu, nie zbaczając z drogi.
Żyłem zrywami, po których trzeba było odpocząć. Odpoczywałem niekoniecznie z powodu zmęczenia, ale np. dlatego, że niby miałem czas; że sprawy mogły poczekać, bo i tak zdążę; bo mi się w danym momencie nie chciało nic robić poza leżeniem brzuchem do góry albo chochlik w głowie podsuwał coraz to inne pomysły, żebym tylko nie kończył spraw zaplanowanych i rozpoczętych.
Dlatego pewnie teraz naprawdę cenię sobie, gdy uda mi się uchwycić chwilę w towarzystwie, np. bociana. Wprawdzie dla bociana moja obecność nie miała żadnego znaczenia, gdyż miał ważniejsze sprawy na głowie. Poza tym siedziałem cichutko jak myszka, żeby mu nie przeszkadzać, bo nie wiedziałem, kto jest tak naprawdę u siebie i kto gościem, a kto gospodarzem jest w danej chwili.
Nie robił sobie nic z mojej obecności
Cieszyłem się z jego obecności, gdyż pomógł mi oderwać się od głupich myśli, co pchały mnie uparcie w kierunku mieć a nie być!

Praktyczność i gracja
Od kogóż w końcu mamy uczyć się życia, jak nie od tych, co spawami istotnymi dla życia się zajmują?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...