1 maja 2015

Pielgrzymka heretyka [5]

W niedzielę 24 maja 2009 roku o godzinie 800 byłem już od ponad dwóch godzin w drodze.

„Zagłobę” opuściłem o godzinie 630, kiedy gospodarz jeszcze spał. Wieczorem obiecywał mi, że ktoś mnie z zajazdu wypuści. Tymczasem rano brama była zamknięta, gospodarza nie było, a gdzie spał, nie miałem pojęcia. Sforsowałem więc płot górą i ruszyłem w dalszą drogę.
Dziś postanowiłem dotrzeć do Raciąża. Jutro zamierzałem przekroczyć Wisłę i zameldować się w Płocku.
Wczoraj za Makowem Mazowieckim miłe zdarzenie. Kiedy chroniłem się przed deszczem na przystanku PKS, jeden z kierowców machnął ręką czy chcę jechać w kierunku Ciechanowa. Zaprzeczyłem ruchem głowy i podziękowałem uniesioną ręką!
Idę dzisiaj noga za nogą. Bolą mnie stopy. Bolą mnie całe nogi. Dokucza mi prawe kolano.
Postanowiłem odpocząć w lesie przed Glinojeckiem. Do Raciąża mam ponad 20 kilometrów. Do wieczora dowlokę się nawet żółwim tempem.
Dzisiaj obudziło mnie słońce i towarzyszy podczas wędrówki. Gdyby nie ból stóp, to pięknie wędrowałoby się w taką pogodę. Co ja mówię? Pięknie się wędruje w taką pogodę nawet z bolącymi stopami i dokuczającym prawym kolanem.

W Zajeździe Zagłoba dobrze spałem, choć bardzo czujnie! 
Ale o tym następnym razem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...