8 maja 2015

Pielgrzymka heretyka [9]

Niebo wczoraj
W piątek 25 maja 2009r. wędrowałem z Raciąża do Płocka.
Po ponad dziewięciu godzinach dreptania i postojów, o godzinie 1443, minąłem znak terenu zabudowanego miasta.

Byłem zadowolony z tempa wędrówki i cieszyłem się, że pozostały czas dnia spędzę na włóczędze po Płocku.
Kiedy przekraczałem Wisłę, napisałem o tym do rodziny i kilku znajomych.
Znalazłem i zainstalowałem się w ośrodku „Olimpia”. Pozostało mi odświeżyć się i ruszyć na włóczęgę po mieście. Po chwili musiałem jednak zmienić plany, gdyż po prysznicu i chwili leżenia, najzwyczajniej w świecie nie mogłem podnieść się z łóżka, a stopy piekły ogniem piekielnym.
Wylewałem łzy słabeusza i byłem na siebie zły, ale ciało zdawało się stawiać ostre warunki.
Dobrą godzinę trwały pertraktacje między ciałem i duchem, jak spędzić resztę dnia. Stanęło na tym, że zwlokę ciało z łóżka, co nieco je rozruszam, następnie znajdę aptekę i kupię jakąś maść na bąble wielkości piłeczki pingpongowej. Później posilę ciało i posiedzę na zewnątrz. Ośrodek, choć położony w samy mieście, ukryty był wśród zieleni niewysokich drzew, co sprawiało wrażenie odosobnienia i ciszy.
Udało się. Po godzinie siedziałem w pobliskim barze szybkiej obsługi i powolutku pochłaniałem kebab z warzywami, a obok spoczywała torebka  zakupionych plastrów.
Cieszyłem się widokiem ludzi i życiem miasta.
Po posiłku postanowiłem opatrzyć stopy i zostać w ośrodku.
Tak zrobiłem. Nie wiem, jakim cudem żaden bąbel jeszcze nie pękł i nie rozlał się. Czułem jednak, że to dobrze, choć ich widok nie zachęcał do dalszej wędrówki.

Nie pamiętam nawet, jak porwał mnie w swoje ramiona sen, brat śmierci!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...