Kiedy można człowieka pozbawić na krótko wolności? Na
jakiej podstawie można go przymknąć w jasnym świetle prawa?
W moim przypadku sprawdziły się zasady: Dawać mi człowieka, a paragraf się znajdzie! Albo: Jeśli chcę kogoś uderzyć, kij sam się
znajdzie pod ręką!
W świetle prawa najważniejsze powody zatrzymania takiego przeciętniaka jak ja, to: kiedy nie można ustalić tożsamości osoby; można
sądzić, że delikwent ma zamiar czmychnąć i ukrywać się, no i kiedy istnieje
obawa zatarcia śladów lub zniszczenia dowodów przestępstwa.
W moim przypadku nigdy nie wystąpił żaden z powyższych
powodów, a i tak mnie trzymali!
Można mnie jeszcze było zatrzymać z powodu zagrożenia z
mojej strony dla czyjejś własności albo zagrożenia czyjegoś lub mojego zdrowia.
Tez z mojej strony, oczywiście!
Żaden z powodów nie wchodził w rachubę, a przecież mnie
trzymali.
We wszystkich moich sprawach nie było możliwości
niszczenia dowodów rzekomych przestępstw popełnionych przeze mnie, mataczenia czy ucieczki. Nie było żadnej mowy
o zagrożeniu z mojej strony co do czyjejś własności czy zdrowia czyjegoś i
mojego.
Zatrzymywano mnie jednak i za każdym razem media
wiedziały to pierwsze, a prokuratorzy nie wydawali się wcale tym zdziwieni. W
wielu przypadkach odniosłem wrażenie podczas ich wypowiedzi, jakby czekali na
media – tak byli przygotowani!
Za każdym zatrzymaniem było tak silne parcie, aby opluć
mnie w mediach, aby mnie w mediach oskarżyć, publicznie napiętnować, że
szczerze się temu dziwiłem i nie wiedziałem, com zdziałał!
Ponieważ w żaden sposób nie mogli mnie ugryźć, więc
takie zatrzymania dobrze się sprzedawały. To dobry towar medialny!
Domyślałem się, komu mogłem na odcisk nadepnąć! A
później nawet myślałem, że muszę być jakiś ważny, skoro za wszelką cenę chcą
mnie utrącić ze stołka!
A jak prokuratorzy w mediach się chwalili – mamy
samorządowca przestępcę! Jak dobrze, że siedzi, bo pewnie by mataczył, niszczył
dowody, a może nawet chciał uciec do kraju bez ekstradycji!
Teraz, gdy na to patrzę, to śmieszą mnie te wywody
prokuratorów stojących na straży polskiego prawa. Ci, którzy mnie przymykali,
byli stronniczy jak diabli, co zresztą miało swój wyraz później w rozprawach
sadowych.
Mogę się tylko domyślać, dlaczego tak robili. Ale ja w
oparciu o domysły ludzi oskarżać nie umiem. Nie umiem też ludzi oskarżać w
oparciu o donosy anonimowych życzliwych, co z praworządności słyną!
Następnym razem napiszę, jaki mnie zaszczyt kopnął, że w
sprawie o wykroczenie oskarżał mnie sam naczelnik!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz