Przyjacielu, prawda jest jak
sztuka, jest w oczach patrzącego!
Wierz, w co chcesz!
Ja będę wierzy w to, co wiem!
Tyle
na temat prawdy powiedział jeden z bohaterów filmu Clinta Eastwooda!
Miałem pisać dzisiaj o biegłych i miłości do mnie
przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, ale przełożę to na rzecz opisania
tego, co dzisiaj spotkało mnie na sali sądowej, gdzie występowałem w roli
świadka.
Zostałem wezwany jako świadek w sprawie cywilnej, w
której wiedziałem tyle, co kot napłakał. Miałem zamiar powiedzieć kilka zdań i
na tym w sumie się skończyło. Kiedy jednak sędzia zapytał czy odebrać ode mnie
przyrzeczenie, to pełnomocnik pozwanego o to poprosił. Złożyłem uroczyste
przyrzeczenie mówienia prawdy i pomyślałem sobie, że ta kobietka z niebieską wstawką
w todze musi być miłośniczką lokalnych mediów albo ma duszę prokuratorską, bo
inaczej nie mogłem sobie wytłumaczyć jej braku zaufania do mnie! A może mi tak
źle z oczu patrzyło?
Czyżby kobietka nie wiedziała, że w sądzie mówię zawsze
prawdę! Smutno mi się zrobiło, że mam do czynienia z kobietą małej wiary w ludzi!
Powiedziałem, co wiedziałem, a wiedziałem niewiele, to i
niewiele powiedziałem! Niedowiarek zadała mi dosłownie jedno czy dwa pytania i
ładnie podziękowała!
Sędzia też mi podziękował, to i ja to zrobiłem! I tyle
było mojego występu w roli świadka!
A jednak całą powrotną drogę myślałem o niedowiarku. Widziała
we mnie przestępcę! Widziała, jak nic!
Cóż, może Josef Goebbels miał rację, że kłamstwo powtórzone
tysiąc razy w końcu staje się prawdą!
Tylko czy już aż tysiąc razy przedstawiono mnie jako przestępcę!?
A niech tam! Życzę zdrowia, kobiecie od przyrzeczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz