Nie żyję się po to, aby jeść!
Jem po to, aby żyć!
Cholera jednak mnie bierze, kiedy, pomimo wszystko,
waga domowa wariuje, wskazując więcej, wciąż więcej!
Trzeba było sposobu, aby temu zaradzić!
Mogę dać sobie rękę obciąć, nawet tę, którą piszę, że
w większości polskich domów, co tam, w większości domów tzw. cywilizowanego
świata, znajdują się wagi, które są niczym wyrzut sumienia, bo wagowym
wymaganiom kolorowych magazynów, medialnych wzorców i współczesnych norm
sprostać nie sposób.
To wskazania wagi są przyczyną katowania się coraz to
nowymi zaleceniami dietetyków czy wskazówkami kolejnych cudownych diet!
To wskazania wagi są przyczyną radości z każdego
zgubionego kilograma i rozpaczy z powodu grama nadwagi!
To wskazania wagi mówią nam czy jesteśmy piękni i powabni!
To wskazania wagi mówią: Jesteśmy do kitu!
Wskazania wagi nakręcają wzrost czy spadek naszej
wartości we własnych i cudzych oczach!
Wskazania wagi mogą decydować czy z radością rozpoczynamy
dzień, czy musimy go znowu rozpocząć!
Pieprzone wskazania wagi!!!
Jest jednak prosty sposób! Proste jest najtrudniejsze!
Jest jednak prosty sposób, aby ten problem rozwiązać!
1.
Wypieprzyć z domu wagę!
2.
Jeść, kiedy głód dokucza!
3.
Uśmiech przykleić na wargi!
4.
Cieszyć się każdą chwilą!
Wszystko!
Mogę się wreszcie poczuć, jak Aleksander Wielki, co
jednym cięciem miecza problem węzła… rozwiązał, ratując przy tym, być może,
zdrowie psychiczne wielu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz