Lubię samotność! Dobrze
mi z samym sobą! Wtedy mogę spojrzeć na siebie i innych z perspektywy ciszy i myśli moich uśpionych.
Nie zawsze jednak
samotność jest ucieczką i zamyśleniem! Często bywa wygnaniem i wtedy jest
ciężarem!
Chciałbym żyć wśród
ludzi, którzy wiedzą, że człowiek musi się odosobnić, żeby pozostać sobą!
57.
Zbliża
się przejmujący chłód. Drzewa łkają liśćmi pod naporem porywistego wiatru, Zawstydzone
słońce, jak pokonany gigant, ucieka zbyt szybko za horyzont.
Dwa
ostatnie dni upłynęły mi na uzupełnianiu zapasów drewna. Nie wiem, dlaczego to
robiłem, bo drewna na opał mam sporo. To chyba jesienny chłód nakazywał mi
myśleć nie tyle o sobie, co o innych rozbitkach, którzy mogą zamieszkać w
swoich Szopach.
Nigdy
nie zabraknie chętnych do poszukiwania siebie. Jeszcze na szczęście nie wszyscy
zgłupieli na punkcie beznadziejnego uroku współczesności.
58.
Dzień
urodzin mojej mamy.
Przecież
to w maju, ale myśli nie znają granic pór roku!
Zanim
trafiłem do Ciemnogrodu, starałem się pojawiać u niej w tym dniu uśmiechnięty i
szczęśliwy. Przez ostatnie lata – lata pobytu w Ciemnogrodzie – było to tylko
marzenie. Nie jeździłem więc wcale do domu rodzinnego w dniu jej urodzin.
Wysyłałem
kartki z życzeniami.
Nie
zapominałem też nigdy o dopisaniu jakiegoś małego kłamstwa typu: Wszystko w
jak najlepszym porządku! albo: Jestem zdrowy, trzymam się, do
zobaczenia!
Przepaść dzieląca dzieci i rodziców
jest w pewnym momencie nie do przebycia. Prostota wiary tych pierwszych! Ich
zgoda na to, co jest! To trzeba przeżyć!
Rodzice sprawiają, że czuję absurd
całej mojej wyszukanej edukacji i akademickich farmazonów. Namiastka wiedzy
komplikowała i komplikuje egzystencję karła.
Ucieczką
wydaje mi się dziś dawne schronienie w świecie książek.
Patrząc
na twoje proste, pełne pracy i wiary życie, Mamo, widzę, jak godny jestem
pożałowania!
59.
Przemknąłem,
dosłownie przemknąłem dziś przez Ciemnogród, zrobiłem zakupy i, nie zaglądając
ludziom w oczy, uciekłem do swojej samotni.
Spokój w naturze mąciły podmuchy
porywistego wiatru. Ale co to jest spokój w naturze?! Jesień dopadła mnie na
chwilę, zanurzając w nostalgii za minionym: barwnymi łąkami, ciężarnymi sadami,
poczuciem sensu istnienia poprzez dawanie.
Żal
mi obumierających łąk i drzew. Nie nauczyłem się jeszcze od nich potrzeby
zasypiania, aby czerpać siłę na kolejną porażkę, kolejny upadek na kolana, z
których trzeba się podnieść.
Dzisiaj patrzę na ogień płonący w
kominku. Jeszcze rok temu siedziałem w jaskini Wodza i alkoholizowałem się
ponad miarę możliwości mojego organizmu i ducha. Przykre dziś wydaje się, że
brnąłem w to z zadziwiającą konsekwencją.
Te beznadziejne nasiadówki z całą
masą bzdurnych tematów i jeszcze większą dozą dyletantyzmu; z całym balastem
ciemnogrodzkiego pseudointeligenckiego środowiska, są dzisiaj namacalnym
dowodem mojego upadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz