24 marca 2015

Ja - przestępca VI

Tak mnie swojego czasu wymiar sprawiedliwości pokochał, że nawet na badania dowoził mnie pod przymusem! I wszystko byłoby dobrze, gdyby te badania na trzeźwo się odbywały, a nie, gdy byłem na kacu albo i więcej!

W sprawie o wykroczenie powołano biegłego i skierowano mnie doń, aby mnie zbadał i orzekł czy w trakcie zdarzenia byłem poczytalny i miałem świadomość wszystkiego, co niby to zrobiłem!
Ustalono mi termin i miałem na badania jak najbardziej jechać, ale trzy czy cztery dni wcześniej leżałem jak nieżywy! Grypa. A że zima za oknem, grypa rzecz normalna! Dostałem więc zwolnienie lekarskie i nakaz leżenia w domu.
Czym prędzej zwolnienie skopiowałem i z pismem do biegłego oraz sądu wysłałem z jednoczesną prośbą o wyznaczenie drugiego terminu, bo dopiero jak się z łóżka podniosę, na badania pojadę.
Poza tym, jakie to miałyby być badania, skoro głowa mi pękała i wszystkie kości bolały!
W piątek kończyło mi się zwolnienie. Ponieważ guzik mi się polepszyło, poszedłem tego dnia do lekarza. Znów zwolnienie i leżenie! Po południu jeszcze coś było! Zawiadomienie z sądu, że we wtorek mam być na badaniach!
Czy ktoś tam w ogóle myśli? Zapytałem w pustkę i postanowiłem, że w poniedziałek wyślę im kolejne zwolnienie i poproszę o trzeci termin badań!
Zwolnienie miałem do następnego piątku. Drugi tydzień i przeszło to, co dokuczało zarówno w nosie, jak i w kościach. 
W niedzielę spotkałem się z kolegą! Wróciłem przed północą i położyłem spać, żeby do rana wydobrzeć! Ale rano obudził mnie policjant z asystą i stwierdził, że ma nakaz doprowadzenia mnie na badania!
Zdębiałem, bo to przecież sprawa z Kodeksu wykroczeń, a tu przymusowe dowiezienie na badania? Cóż było robić? Jakoś wstałem! Tak samo się ubrałem! Puściłem oko do żony i wyszliśmy!
Kawałek drogi przed nami, pomyślałem, zatem z pewnością prześpię się trochę i może na dobre wydobrzeję!

Czy wydobrzałem? Następnym razem. Wtedy o tym, jak to u biegłego było i jak nam się rozmowa kleiła!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...