Przekroczyłem liczbę stacji drogi krzyżowej w tym cyklu,
ale tylko na marginesie.
Kiedy wypłynęła sprawa dzieciobójstwa, a ja medialnie
broniłem pracowników ośrodka pomocy społecznej i w ogóle obstawałem przy tym,
że nie ma winnych, dopóki prokuratura nie postawi ludziom zarzutów, a sąd ich
nie skaże, dostawałem wiele informacji i wiadomości o charakterze pogróżek.
O siebie się nie bałem, nie bałem się o starszego syna,
ale kiedy zagrożono wprost mojemu młodszemu synowi i żonie, zgłosiłem sprawę
organom ścigania!
I co!
Umorzenie postępowania! A kiedy odwołałem się i sąd
nakazał postępowanie prowadzić, organy ścigania nie wiedziały, jak gościa, co
mi i mojej rodzinie groził, namierzyć!
Skończyło się strasznym rozmydleniem sprawy. Wykorzystano
terminy i wszystkie inne możliwe proceduralne przepisy, żeby rzekomego przestępcy (mnie) i jego rodziny nie chronić!
I sprawę uwalono! Jakiś tam czubek, co sobie w
sieci może rzucać bezkarnie pogróżki,
śpi spokojnie!
Wszystko jest w porządku!
Nie było mediów!
Nie było sprawy!
Medialny przestępca pozostał medialnym przestępcą!
Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz