Nie mam zamiaru przestawać być sobą tylko dlatego, że kilku popaprańców obrzuci mnie publicznie błotem!
Ja po prostu poczekam, aż tego błota nazbiera się tyle, że samych obrzucających ochlapie i wszystko stanie się jasne!
Nie wiem, jak to jest, kiedy jednostka z jednej strony
klepie cię po ramieniu, zapewnia o oddaniu i lojalności, a przy tym knuje
zdradę.
Nie wiem, bo tak nie postępuję, a nawet nie myślę.
Tym bardziej czuję się zagubiony, gdy czytam teksty,
skierowane niegdyś do mnie:
Drogi Panie…
Nie wyraziłam
w dzisiejszej rozmowie tego, co chciałabym powiedzieć, a właściwie życzyć. Mam
nadzieję, że to długie przebywanie z samym sobą pozwoli oczyścić umysł i
przyniesie zapomnienie różnych niedociągnięć…
(…)
Życzliwi – a
jest ich wielu, bo Twoja siła szczerości, bezinteresownej chęci udzielania
ludziom pomocy stale przyciąga – będą po prostu trochę się martwić, żeby nic
złego się nie stało.
(…)
Wytrwałości
na pewno nie zabraknie.
Więc jeszcze
raz: budujących refleksji, ukojenia ducha, pięknych widoków, dobrej pogody i
przyjaznych ludzi na drodze…
Dzisiaj autor tych słów nienawidzi mnie i swoją
nienawiść wyraża jawnie i publicznie.
Dziwię się takiej dwulicowości i trudno mi się odnaleźć
w świecie takich ludzi, których przecież nie brakuje wokół nas, zwłaszcza jeśli
piastujemy stanowiska publiczne.
Na szczęście mam znajomych, którzy nie kadzą, mówią
jasno, co im się w moim postępowaniu nie podoba i dlaczego ewentualnie mnie
lubią! Cieszę się, że są!
Nie wiem tylko czy to przypadek, czy jest w tym coś
więcej, ale ci moi znajomi nie lubią chodzić do kościoła i stać obok tych, co
kadzą innym, klepią ich nieuczciwie po ramieniu i kłamią w żywe oczy. Wolą siedzieć
w domu i wierzyć, że kiedyś ten nasz najbliższy świat trochę znormalnieje.
Następnym razem o pielgrzymce heretyka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz