2 kwietnia 2015

Przystanek Samotność!

W dobie pragmatyzmu nie ma miejsca na okazywanie uczuć, a samotność jednostki w tłumie ludzi stała się tematem tabu, którego lepiej unikać i gnać przed siebie na oślep!
Warto?!

* * *
Moja Dziewczynko z zapałkami,
z kroplami deszczu w smutnych oczach,
zmarzniętych dłoni nie potrafię ci ogrzać,
nawet marzeniem sennym.

Ty dobrze wiesz, Dziewczynko,
jak pachnie samotność,
jak pachną kwiaty zimą!

Zawsze myliłem twe łzy
z kroplami rosy.
Zawsze myliłem twój płacz
ze śpiewem ptaków.
Dzisiaj umiem zbudować świat
z pierwszych promieni,
z głuchego krzyku nocą.

Moja Dziewczynko z zapałkami,
z nikłym uśmiechem w smutnych oczach,
naucz mnie, jak pozostać dzieckiem,
naucz mnie, jak dzieckiem pozostać!

Ty dobrze wiesz, Dziewczynko,
jak pachnie samotność,
jak płoną gwiazdy nocą!

Ty dobrze znasz, Dziewczyno,
tę wielką samotność,
wielką samotność
wśród ludzi!

Na odejście
Rozliczeni z dni wczorajszych,
zapatrzeni w nieme jutro,
zamyślamy się głęboko
nad dotykiem naszych dłoni.

Gdzieś za oknem cicha zima,
już gotowa do odejścia.
Jeszcze tylko łyk herbaty,
ciepłe słowa, nieme gesty.

Świat od nowa cię zachwyci,
śmiech rozsieje w twoich oczach.
Będziesz wiatrem uskrzydlona,
kwiat zakwitnie w twoich włosach.

Ze mną to by tak już było:
od zachwytu do zachwytu,
od wersetu do wersetu,
codzienności coraz mniej!

Może już za kilka dni
nie rozpoznałbym cię w tłumie,
nie uświęcił twego ciała
na ołtarzu gwiezdnej nocy.

Łyk herbaty, cieple słowa,
nieme gesty pozostaną.
Pozostanie tamta noc,
która też nie chciała zasnąć...

* * *
Pójdziesz za mną daleko?
Będziesz moją kobietą?
Będziesz szła blisko mnie,
bok przy boku?

Będziesz
kwiaty zrywała,
babie lato goniła,
ja zaśpiewam ci nocą
o gwiazdach.

Przy dymiącej herbacie
wspomnę swą pierwszą miłość.
Ty mi powiesz,
że jesteś zazdrosna!
Potem cicho zanucisz,
że nie trzeba się smucić,
że rozstawać się trzeba
z uśmiechem.

Powiesz: chodźmy daleko!
Będę twoją kobietą!
Będę szła blisko ciebie,
bok przy boku!

Spijesz łzy z moich oczu
swym uśmiechem uroczym,
ja zaśpiewam pieśń
o miłości.

O zachodzie siądziemy
przy urwistym strumieniu
ani słowa nie powiem,
ty zrozumiesz.
Potem cicho zapłaczesz,
że nie wolno inaczej,
jak z uśmiechem się żegnać
o świcie.

Przy dymiącej herbacie
wymienimy spojrzenia
i zapalą się świece naszych oczu.
Ty mnie zechcesz na własność,
ja poskarżę się gwiazdom,

a o świcie rozdzieli nas słońce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...