W dobie pragmatyzmu nie
ma miejsca na okazywanie uczuć, a samotność jednostki w tłumie ludzi stała się
tematem tabu, którego lepiej unikać i gnać przed siebie na oślep!
Warto?!
Warto?!
*
* *
Moja
Dziewczynko z zapałkami,
z
kroplami deszczu w smutnych oczach,
zmarzniętych
dłoni nie potrafię ci ogrzać,
nawet
marzeniem sennym.
Ty
dobrze wiesz, Dziewczynko,
jak
pachnie samotność,
jak
pachną kwiaty zimą!
Zawsze
myliłem twe łzy
z
kroplami rosy.
Zawsze
myliłem twój płacz
ze
śpiewem ptaków.
Dzisiaj
umiem zbudować świat
z
pierwszych promieni,
z
głuchego krzyku nocą.
Moja
Dziewczynko z zapałkami,
z
nikłym uśmiechem w smutnych oczach,
naucz
mnie, jak pozostać dzieckiem,
naucz
mnie, jak dzieckiem pozostać!
Ty
dobrze wiesz, Dziewczynko,
jak
pachnie samotność,
jak
płoną gwiazdy nocą!
Ty
dobrze znasz, Dziewczyno,
tę
wielką samotność,
wielką
samotność
wśród
ludzi!
Na
odejście
Rozliczeni
z dni wczorajszych,
zapatrzeni
w nieme jutro,
zamyślamy
się głęboko
nad
dotykiem naszych dłoni.
Gdzieś
za oknem cicha zima,
już
gotowa do odejścia.
Jeszcze
tylko łyk herbaty,
ciepłe
słowa, nieme gesty.
Świat
od nowa cię zachwyci,
śmiech
rozsieje w twoich oczach.
Będziesz
wiatrem uskrzydlona,
kwiat
zakwitnie w twoich włosach.
Ze
mną to by tak już było:
od
zachwytu do zachwytu,
od
wersetu do wersetu,
codzienności
coraz mniej!
Może
już za kilka dni
nie
rozpoznałbym cię w tłumie,
nie
uświęcił twego ciała
na
ołtarzu gwiezdnej nocy.
Łyk
herbaty, cieple słowa,
nieme
gesty pozostaną.
Pozostanie
tamta noc,
która
też nie chciała zasnąć...
*
* *
Pójdziesz
za mną daleko?
Będziesz
moją kobietą?
Będziesz
szła blisko mnie,
bok
przy boku?
Będziesz
kwiaty
zrywała,
babie
lato goniła,
ja
zaśpiewam ci nocą
o
gwiazdach.
Przy
dymiącej herbacie
wspomnę
swą pierwszą miłość.
Ty
mi powiesz,
że
jesteś zazdrosna!
Potem
cicho zanucisz,
że
nie trzeba się smucić,
że
rozstawać się trzeba
z
uśmiechem.
Powiesz:
chodźmy daleko!
Będę
twoją kobietą!
Będę
szła blisko ciebie,
bok
przy boku!
Spijesz
łzy z moich oczu
swym
uśmiechem uroczym,
ja
zaśpiewam pieśń
o
miłości.
O
zachodzie siądziemy
przy
urwistym strumieniu
ani
słowa nie powiem,
ty
zrozumiesz.
Potem
cicho zapłaczesz,
że
nie wolno inaczej,
jak
z uśmiechem się żegnać
o
świcie.
Przy
dymiącej herbacie
wymienimy
spojrzenia
i
zapalą się świece naszych oczu.
Ty
mnie zechcesz na własność,
ja
poskarżę się gwiazdom,
a
o świcie rozdzieli nas słońce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz