24 kwietnia 2015

Pielgrzymka heretyka [2]

Po noclegu w Zajeździe Rycerskim walka, żeby wstać i ruszyć w drogę!
Pojawiła się pokusa, że może by tak podjechać autobusem, przecież nikt się nie dowie! Na szczęście to była tylko chwila! A po krótkim deszczu, wyszło słońce!

Okropnie bolały mnie ręce i nogi! Jednak udało mi się przemóc i po kilku kilometrach wędrówki poczułem się na ciele dużo lepiej! Na duchu zresztą też!
Zaplanowałem, że w tym dniu przejdę tylko 20 kilometrów. Sama myśl dodawała skrzydeł!
W przydrożnym sklepie pani zapytała, dokąd wędruję. Ja, że za Konin. Krzyknęła i dziwnie na mnie spojrzała.
Taka była pierwsza reakcja kogoś z zewnątrz na moją decyzję.
Po czterech godzinach z haczykiem „zameldowałem się” w Makowie Mazowieckim, który przywitał mnie zapachem skoszonej trawy, upajającą wonią bzów, widokiem zielonych brzóz i modrzewia. Nawet zapach z chlewni nie zdołał zepsuć dobrego pierwszego wrażenia!
W obrębie Makowa jest piękny akwen wodny. Siadłem nad nim i myślałem o zorganizowaniu sobie noclegu. Obiad zjem później!
Ponieważ po 18 kilometrach wędrówki nogi zaczęły mi wysiadać, postanowiłem na jutro ułożyć strategię wędrówki. Nazajutrz do przejścia zaplanowałem 37 kilometrów.

Znalazłem hotel Lechris i zainstalowałem się w pokoju. Poleżałem trochę i ruszyłem po zakupy na jutro. Musiałem kupić opatrunki. Dorobiłem się już bowiem dość dużych bąbli na palcach u nóg! Tylko chwila i z pewnością popękają!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...