11 czerwca 2017

Boże, jak ja nie cierpię...

Jestem pełen podziwu, jak człowiek potrafi w sobie spieprzyć cudowny akt stworzenia sprzed lat!
Przyjmuję jednak z pokorą takie spotkania jako dopust Boży!
Boże, jak ja nie cierpię zachowań i postępowania niektórych poznanych tutaj znajomych. Od razy zaznaczę, że takie Boże stworzenia zdarzają się wszędzie, nie tylko tutaj!
Dajmy na przykład jednego gościa, który wypowiada się zawsze tak, jakby mówił prawdę objawioną, a on do tego przy każdej swojej wypowiedzi powtarza, że ma 1000% pewności!

Człowiek jest pełen pokory, co do swojej niedoskonałej pamięci, która miesza fakty, daty, liczby, zdarzenia… A tu pojawia się taki i twierdzi, że wie i to jak, na 1000%!!!
Nie tak dawno ostro się posprzeczaliśmy. O głupotę poszło, a jak! Twierdził, że jeden z polskich piłkarzy zdobywał z jednym z europejskich klubów Ligę Mistrzów.
Mówię facetowi, że raczej nie, bo ten piłkarz do tego konkretnego klubu trafił na początku lat 80. XX wieku, a LM utworzono na początku lat 90. tegoż wieku. I raczej niemożliwe, żeby w tym jednym klubie ten piłkarz grał przez 10 czy więcej lat.
Ale skąd! On wie na 1000% i zabij gościa, a i tak nie trafi do niego, że racji nie ma!
Z takimi to trzeba gadać koniecznie z encyklopedią w łapach albo komputerem na kolanach, żeby udowadniać na każdym kroku, że mylą się!
W tym konkretnym, chyba raczej beznadziejnym przypadku, nawet to nie pomaga, bo mój znajomy po tym, jak udowodniłem mu, że myli się w jednym temacie, bez przyznawania się do czegokolwiek, przeskoczył na inny temat i z tysiącprocentową pewnością zaczął rozprawiać o Deynie, a gdym się odezwał, że Deyna nie jest pogrzebany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Polsce, facet wyśmiał mnie i stwierdził z 1000% pewności, że wcale nie, tylko w USA.
Poprawił mnie, drań, wyśmiał pod nosem i wyszedł, nie czekając aż znajdę odpowiednią informację w necie na ten właśnie temat. No i znalazłem, jak nic, i przeczytałem znajomym o tym, że prochy Deyny ściągnięto z USA i pogrzebano następnie na Powązkach w Wawie.
Mogę tylko napisać, że moherowe berety przy takim czerepie, to baranki łagodne i pełne pokory czy szczerej wiary.
Potrafią takie stworzenia Boże podnieść człowiekowi poziom adrenaliny
Jeszcze przejdzie, gdy takiego gościa spotkacie, np. tuż przed rozpoczęciem pracy, wtedy potrafi nakręcić innych na cały dzień roboty, że pracują za pięciu albo dziesięciu.
Gorzej natomiast, jak w moim przypadku, gdy takie towarzystwo przytrafia się w sobotni wieczór, gdy człowiek chce odpocząć po tygodniu pracy, obejrzeć mecz i ogólnie zrelaksować się trochę.
No i pointa.

Jestem pełen podziwu, jak człowiek potrafi w sobie spieprzyć cudowny akt stworzenia sprzed lat!

Przyjmuję jednak z pokorą takie spotkania jako dopust Boży!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...