17 czerwca 2017

Cholera, nie sądziłem...

Nie sądziłem, że tak mi się będzie dawało we znaki myślenie o powrocie, najbliższych i wszystkim, co związane z domem, a nawet i znajomych i sprawach tam zostawionych, choćby tych niewygodnych, ale jakże moich.
Zaczynają w najlepsze dobijać mnie te moje cztery ściany.
Jakby jeszcze tego było mało, to wczoraj zadzwoniła Mama. 
I pyta: Co słychać?
Co powiesz?

Wszyscy wiedzą, że w jak najlepszym porządku! Wszystko gra i buczy! A w środku się gotujesz! Cholera by to wzięła.
Więc mówię Mamie, kończymy, niedługo się zobaczymy, to pogadamy w realu, a nie tam przez telefon!
A później człowiek chodzi przez jakiś czas, jak kopnięty.
Na złość, jakby było mało, znajomy się odezwał. Chciałem nie odbierać telefonu, ale odebrałem. I dobrze zrobiłem, bo już drugi głos z kraju, jakby stępił złość, że mnie tam jeszcze nie ma.
Pogadałem chwilę ze znajomych o wszystkim i niczym, i jakoś przetrwałem kolejny dzień w Nottingham.
Im więcej słońca w mieście, a jest go coraz więcej, tym więcej czuję zapachów, których być nie powinno. Miasto jednak to miasto i ma swoje prawa, nawet w tak delikatnej kwestii jak zapachy.
Kto trochę pomieszkał w swym życiu w średniej wielkości mieście i przeżył w nim jedno lato, to wie, o czym piszę.
Następnym razem, gdy będę urywał się stąd na chwilę, to nie będę blokował biletu na dwa tygodnie do przodu, tylko wyjadę z dnia na dzień, żeby o datach nie myśleć. Najgorzej gdy znasz termin wyjazdu i odliczasz godziny!


Byłbym zapomniał o tym, że jutro mija rok, jak postawiłem tu stopę. Cholera, to już rok minął!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...