15 czerwca 2017

Współcześni Niewonicy

Zmienia się tylko forma, zmieniają się określenia, zmieniają się metody ubezwłasnowolniania…, nie zmienia się natomiast sedno niewolnictwa, które dzisiaj jest może gorsze od tego wczoraj.
Nie będę pisał o tym, o czym nie mam pojęcia, a więc o handlu ludźmi i tym podobnych sprawach. Wtedy bowiem pisałbym o ludziach nieszczęśliwych i wprowadzonych w taki stan rzeczy bez ich woli.

Nie będę też pisał o tych na emigracji, co często dorabiają tak zwaną załatwioną robotę. To taki rodzaj haraczu, na który się strony zgadzają. Ja ci załatwiam robotę, a ty mi oddajesz, powiedzmy, tygodniówkę. Taka umowa i koniec!
Wczoraj i dzisiaj niewolnikiem był i jest ten, kto wcale tego nie chciał i nie che, a często robił i robi wszystko, żeby z tego niewolnictwa się wyzwolić.
Najgorsze jest to, że dzisiaj często ludzie stają się niewolnikami z własnego wyboru i na własne życzenie. Nie wiem, jak się z tym czują, ale ci, których znam, nie wyglądają na nieszczęśliwych, a czasem nawet są dumni, że są wyzyskiwani.
Wiecie, co jest najgorsze dla takiego przeciętnego W., jak ja, na emigracji? Nie piszę „Kowalskiego”, tylko swój inicjał, żeby było uczciwie i bardziej dosadnie. Piszę też „przeciętnego”, bo takich jak ja jest tutaj na pęczki, zdecydowana większość. Przyjeżdżają do raju w jasno określonym celu – pracować jak najwięcej, zarobić jak najwięcej, wydać jak najmniej, jak najszybciej stad zwiewać…
Dla takiego przeciętniaka najgorsze jest tutaj to, gdy ktoś go pozbawia pracy. Gdy taki przeciętniak traci dniówkę, to zaraz przelicza, ile to będzie w złotówkach, jak się oddala od celu, ile jest już stratny i jakie to nieszczęście. Przeciętni W. do tego nakręcają się tutaj właśnie w tym kierunku, żeby zrobić wszystko, aby dniówki nie stracić, szybko cel osiągnąć i możliwie najszybciej spieprzać stąd do kraju. Często nie widzą nawet, że się ośmieszają, a czasem dobrowolnie oddają w niewolę.
Wiedzą o tym dobrze ci, co pracę dają, są pracodawcami, pośrednikami czy czymś tam. Wiedzą, że mogą w ten sposób skutecznie zniewalać jednostki i robią to bez najmniejszego mrugnięcia swoich powiek.
I takie przeciętny W. staje się niewolnikiem. Zrobi dosłownie wszystko, żeby pracy nie stracić, żeby cel osiągnąć…
A godność? Szacunek dla siebie? I tym podobne sprawy…
To trzeba zostawić na potem. O tym trzeba dzisiaj zapomnieć, a później zapomnieć o tym, że zapomniało się o tym wczoraj i nie wspominać już tego, że się zapomniało.
Mam taki przykład w pracy człowieka pracowitego, ciągle coś tam robi, jest starszy ode mnie, a tyle w nim jeszcze siły, energii i chęci, że tylko pozazdrościć. Jest przy tym tak uległy, że zrobi dosłownie wszystko, co mu wajzer nakaże albo o co niby „poprosi” szef. Może i mają rację inni znajomi z pracy, gdy mówią, że jest tam kilku, co nawet gówno zjedzą, jeśli to się opłaca i zadowolą szefa!
Nie widzę w ich zachowaniu (tych pracowitych, uległych) jakiegokolwiek sprzeciwu na warunki pracy czy płacę, na ich traktowanie ze strony przełożonych. Robią wszystko pokornie, poddają się każdej decyzji i nakazowi z góry… Czasami dostrzegam wśród przełożonych zachowanie w stosunku do nich, jakby byli ich własnością. Przełożeni wiedzą, że ludzie ci nie odmówią wykonania żadnej pracy, nawet tej, która kosztuje tutaj dziesięć razy więcej, niż oni zarabiają; nawet tej, której Anglicy bez odzieży ochronnej i całej procedury nawet się nie tykają.
Obok tych szczęśliwców jest niewielka grupa tych, którzy mówią NIE! mówią NIE, gdy mają coś zrobić, co wymaga, powiedzmy zachowania specjalnych środków ostrożności. Mówią NIE, gdy nakazuje im się wykonywanie dodatkowych prac za tę samą stawkę godzinową. Mówią NIE, gdy nakazuje im się wykonywać pracę przewidzianą dla jakichś maszyn.
Czasami się stawiają wręcz przełożonym i dyktują warunki. O dziwo, przełożeni, słuchają ich i nierzadko warunki tej grupy spełniają. Zdarza się jednak też, że ludzie ci z pracy znikają. Wiadomo z jakich powodów, więc nie będę pisał.
Ci jednak, którzy mówią NIE, a mimo to zostają, wiedzą, że są potrzebni firmie i żeby przełożeni mogli osiągnąć cel. Wiedzą doskonale, że wielcy z tej firmy nie pozwolą sobie na to, żeby stracić, powiedzmy od razu kilkanaście osób. Dopóki grupa liczy tych kilkanaście osób, to góra firmowa będzie się z nimi liczyć. Widzę jednak dokładnie, jak góra pracuje nad tym, aby tę grupę stopniowo uszczuplać. Ten dostaje day off, tamten pracuje gdzie indziej, jeszcze inny dostaje jakiś bonus pieniężny i to dostaje tak, że choć dostaje „pod stołem”, to dostaje tak właśnie, żeby inni wiedzieli…, nakręca się przy tym ludzi, że wszyscy powinni dostać…
Widać tu jak na dłoni, że czasy niewolnictwa wcale nie przeminęły, zmieniła się tylko forma. Już taki nadzorca niewolników nie chodzi z batem w ręku i nie musi chłostać nikogo po plecach.
Jest tutaj tyle przykładów zniewalania jednostki i jest tyle jednostek, które się poddają. Często słyszę wymówkę, że jestem tu po to, aby zarobić swoje i spadam do kraju.
Ale czy takim gadaniem da się wszystko tłumaczyć? Czy nasza godność jest warta pięćdziesiąt funtów dniówki?


Trudne pytania, na które można udzielić tylko bardzo smutnych odpowiedzi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...