Ludzie potrafią
zaskakiwać swoim poczuciem wolności i odwagą w głoszeniu siebie. O ile dzisiaj
dużo łatwiej o wolność słowa i wypowiedzi, o tyle jeszcze kilkaset lat temu za
bezkompromisowe wyrażanie siebie można było trafić nawet w sam środek, wcale
nie piekielnych, ale rozpalonych ludzką ręką, płomieni.
Tak było z Giordano
Bruno.
Pewnie wielu jest znana
ta postać przynajmniej z imienia i nazwiska, a raczej przybranego imienia i
nazwiska, gdyż tak naprawdę Giordano miał na imię Filippo.
Od jakiegoś czasu
jestem święcie przekonany, że to, do czego dochodzi dzisiaj tak zwana
zaawansowana nauka i na wieść o czym szeroko otwieramy ze zdumienia oczy, dawno
już narodziło się w czyjejś tam głowie i niejeden za takie właśnie wyprzedzanie
myśleniem swoich czasów nieźle za to beknął, do śmierci na krzyżu albo w
płomieniach włącznie.
Ten nazywający sam
siebie filozof i myśliciel, a do tego duchowny Synem Nieba i Matki Ziemi to przykład niespokojnego ducha
ludzkiego, póki nie spocznie w Bogu.
Ja Giordano Bruno nazywam
Męczennikiem Nauki i myślę, że nie
ma w tym żadnej przesady.
Przeżył zaledwie 52
lata, a to, co głosił, bez posiadania współczesnych narzędzi badawczych i
wiedzy pokoleń, często zachwyca albo wręcz poraża.
Nic dziwnego, moim
zdaniem, że takich ludzi skazywano na okrutną śmierć. Nie tylko Giordano zginął
dlatego, że go nie rozumiano. W Palestynie też ukrzyżowano Człowieka, który
głosił rzeczy dla współczesnych Jemu niezrozumiałe i wręcz nierealne.
No i proszę, co z tego
wyszło!
Giordano
Bruno właściwie Filippo
Bruno urodził się w styczniu 1548 roku w Noli, zmarł spalony na stosie na
placu Campo di Fiori 17 lutego 1600 roku w Rzymie.
Był jednocześnie
filozofem, teologiem, zakonnikiem (dominikanin 1565/6 – 1579), humanistą,
filozofem hermetycznym i okultystą.
Jego teorie wyprzedzały
czasy mu współczesne i zapowiadały nowoczesną naukę.
Urodził się w
katolickiej rodzinie.
W wieku 11 lat wyjechał
do Neapolu i zaczął studiować trivium (sztuki wyzwolone, siedem nauk
wyzwolonych – łacińskie septem artes. Właściwie siedem umiejętności godnych
człowieka wolnego.
W wieku 17 lat wstąpił
do zakonu dominikanów i wtedy właśnie przyjął imię Giordano. Już w seminarium
popadł w konflikt z przełożonymi. Już wtedy pozwalał sobie otwarcie krytykować
dogmaty wiaty katolickiej. Mimo problemów, w 1572 roku, w wieku 24 lat, przyjął
święcenia kapłańskie, a w trzy lata później został doktorem teologii.
Jego zainteresowania
były bardzo rozległe. Zajmował się filozofią, okultyzmem i mnemotechniką. Ta
ostatnia to ogólne określenie nauki o zapamiętywaniu, przechowywaniu i
przypominaniu informacji poprzez ich grupowanie, kojarzenie czy stosowanie
skrótów werbalnych.
Techniki te znali już
starożytni, a i my stosujemy je często, nie wiedząc nic o ich korzeniach.
Przywołajmy tu choćby wierszyk, którego uczą się uczniowie w polskich szkołach,
żeby łatwiej zapamiętać spółgłoski, po których piszemy „rz”: Prosiła
babka
Tadka,
daj
kawałek
gnatka,
jeszcze
więcej
chrzanu.
Rok po tym, jak Bruno
został doktorem teologii, czyli w 1576 roku, został po raz pierwszy oskarżony o
herezję, a sam akt oskarżenia zawierał blisko 130 punktów, co może sugerować,
że w swojej krytyce ówczesnej wiary katolickiej był bardzo płodny.
Giordano został
ekskomunikowany przez rzymską inkwizycję.
W tym samym roku wyruszył
na wędrówkę po Europie. Najpierw wędrował po Włoszech jako prywatny nauczyciel.
Był w Genui, rodzinnym mieście Noli, Savonie, Padwie i Bergamo, gdzie ponownie
oskarżono go o herezję. Następnie trafił do Ligurii. Uczył tam gramatyki i
astronomii.
Po ponownym oskarżeniu
o herezję, wystąpił z zakonu dominikanów. Po kilku miesiącach życia jako
świecki wrócił jednak do życia zakonnego.
Zawędrował do Genewy,
gdzie pracował w drukarni jako korektor.
W 1579 roku ponownie
wystąpił z zakonu.
W Genewie wydał ulotkę,
w której atakował jednego z głównych genewskich teologów. Kalwińskie władze
miasta nie cackały się z byłym dominikaninem i skazały go za treść ulotki na
więzienie, w którym spędził niespełna miesiąc (od 6 do 27 sierpnia 1579r.).
Po uwolnieniu ruszył do
Lyonu i Tuluzy jako wędrowny nauczyciel filozofii. W Paryżu został nawet
nauczycielem na dworze Henryka III, którego nauczał mnemotechniki i który
mianował go profesorem Sorbony.
Całkiem nieźle,
nieprawdaż. Mógł się facet ustawić i nikt by go nie ruszył. Ale nie Giordano!
On przede wszystkim chciał głosić swoją prawdę i wtedy, gdy mógł sobie
spokojnie i dostatnio żyć, ogłosił 120 tez, które są syntezą jego poglądów
filozoficznych. Dał się wtedy poznać jako zagorzały przeciwnik Arystotelesa i z
tego właśnie powodu w 1583 roku musiał opuścić Paryż.
Udał się wtedy do
Londynu. Był na dworze królowej Elżbiety, później w Oxfordzie, gdzie krótko
wykładał, ale miał też okazję przemawiać przed wielką publiką. Wykorzystał to skwapliwie
i rzucił oskarżenia przeciwko Stolicy Apostolskiej i Kościołowi katolickiemu.
Powtórzył to później (1588)
w Pradze.
Rok później już był w
Niemczech. W latach 1589 – 1590 wykładał na uniwersytecie w Helmstedt.
Ten niespokojny duch
ciągle coś tam mieszał, ciągle coś tam ogłaszał drukiem!
W 1589 roku został
ekskomunikowany z luterańskiej gminy Helmstedt i w 1590 roku udał się do
Frankfurtu nad Menem, a już rok później postanowił powrócić do Włoch.
Do ojczyzny (Wtedy
jeszcze nie było takiego pojęcia! Prawdę mówiąc, to nie wiem, po co je w ogóle
wymyślono!) powrócił jako osoba znana całej Europie z tego, że bez pardonu
rzucał oskarżenia na Kk.
Bruno
nazwał siebie Synem Nieba i Matki Ziemi.
Zamierzał
założyć sektę pod egidą własnej filozofii i wierzył, że zdoła sobie podporządkować
możnowładców.
W 1592 roku Giordano
Bruno pojawił się w Wenecji. Skorzystał z zaproszenia bogatego szlachcica
Dovanniego Mocenigo, którego miał nauczać mnemotechniki oraz wprowadzać w
arkana ezoteryki i magii. Okazało się, że mistrz nie spełnił oczekiwań ucznia,
a może to uczeń był do niczego. Stanęło na tym, że Bruno postanowił wyjechać z
Wenecji do Frankfurtu, co wcale nie spodobało się jego uczniowi, który wraz ze
znajomymi związał Giordano i 23 maja 1592 roku wydał Trybunałowi
Inkwizycyjnemu.
Biedaka oskarżono
między innymi o to, że zgadzał się z Kopernikiem co do tego, że Słońce stoi, a
Ziemia zapiernicza w przestrzeni kosmicznej. Gdyby wtedy uświadomiono sobie z
jaką prędkością, z pewnością ludzie nauki oszaleliby! Będzie jeszcze o tym
mowa. Inkwizycja stwierdziła, że Bruna pogląd jest szkodliwy dla rozumienia
Biblii (Eklezjastes: Terra artemin
aeternum stat, Sol oritur et ovvidit, czyli: Ziemia stoi, Słońce się porusza.)
Oskarżono poza tym
Giordano o to, iż głosił nieskończoność Wszechświata, uważał gwiazdy za
wysłanników Boga, anioły dające się odczuć, wysłanników boskich wiadomości dla
ludzi. O to, że uważał, iż dusza ludzka jest o tyle nieśmiertelna, że wróci do
źródła. I o to, że nie zgadzał się z Tomaszem z Akwinu co do tego, że dusza
jest formą. Bruno twierdził, że jest ona duchową rzeczywistością, w danej
chwili obecną w ciele ludzkim.
To tylko niektóre z
zarzutów. Znaleźli się też świadkowie, którzy słyszeli, jak oskarżony miał
nazywa Chrystusa psem, wspominał o spaleniu klasztoru dominikanów oraz jakoby
głosił nieistnienie piekła…
Takich świadków i
dzisiaj nie brakuje, nieprawdaż?
Wezwano zatem heretyka
przed Trybunał Inkwizycji i zasugerowano, aby publicznie wyrzekł się głoszonych
poglądów jako szkodliwych, bluźnierczych itp. Było to 15 lutego 1599 roku.
Giordano Bruno zgodził
się na to, żeby publicznie odwołać to, co głosił. Zdaje się jednak, że rozbił to
celowo, aby zyskać na czasie. W tym samym bowiem czasie, gdy wyraził na to zgodę,
na ręce papieża Klemensa VIII złożył memoriał, w którym uzasadniał swoje stwierdzenia,
które obiecał odwołać.
Po roku i dwóch dniach od
wezwania przed Trybunał, tj. 17 lutego 1600 roku na placu Campo di Fiori zapłonął
stos, na którym żywcem spalono tego mądrego człowieka.
Teraz czas na przemyślenie,
a później kilka słów o poglądach Giordano Bruno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz