7 czerwca 2017

Syn Nieba i Matki Ziemi

Ludzie potrafią zaskakiwać swoim poczuciem wolności i odwagą w głoszeniu siebie. O ile dzisiaj dużo łatwiej o wolność słowa i wypowiedzi, o tyle jeszcze kilkaset lat temu za bezkompromisowe wyrażanie siebie można było trafić nawet w sam środek, wcale nie piekielnych, ale rozpalonych ludzką ręką, płomieni.
Tak było z Giordano Bruno.
Pewnie wielu jest znana ta postać przynajmniej z imienia i nazwiska, a raczej przybranego imienia i nazwiska, gdyż tak naprawdę Giordano miał na imię Filippo.

Od jakiegoś czasu jestem święcie przekonany, że to, do czego dochodzi dzisiaj tak zwana zaawansowana nauka i na wieść o czym szeroko otwieramy ze zdumienia oczy, dawno już narodziło się w czyjejś tam głowie i niejeden za takie właśnie wyprzedzanie myśleniem swoich czasów nieźle za to beknął, do śmierci na krzyżu albo w płomieniach włącznie.
Ten nazywający sam siebie filozof i myśliciel, a do tego duchowny Synem Nieba i Matki Ziemi to przykład niespokojnego ducha ludzkiego, póki nie spocznie w Bogu.
Ja Giordano Bruno nazywam Męczennikiem Nauki i myślę, że nie ma w tym żadnej przesady.
Przeżył zaledwie 52 lata, a to, co głosił, bez posiadania współczesnych narzędzi badawczych i wiedzy pokoleń, często zachwyca albo wręcz poraża.
Nic dziwnego, moim zdaniem, że takich ludzi skazywano na okrutną śmierć. Nie tylko Giordano zginął dlatego, że go nie rozumiano. W Palestynie też ukrzyżowano Człowieka, który głosił rzeczy dla współczesnych Jemu niezrozumiałe i wręcz nierealne.
No i proszę, co z tego wyszło!
Giordano Bruno właściwie Filippo Bruno urodził się w styczniu 1548 roku w Noli, zmarł spalony na stosie na placu Campo di Fiori 17 lutego 1600 roku w Rzymie.
Był jednocześnie filozofem, teologiem, zakonnikiem (dominikanin 1565/6 – 1579), humanistą, filozofem hermetycznym i okultystą.
Jego teorie wyprzedzały czasy mu współczesne i zapowiadały nowoczesną naukę.
Urodził się w katolickiej rodzinie.
W wieku 11 lat wyjechał do Neapolu i zaczął studiować trivium (sztuki wyzwolone, siedem nauk wyzwolonych – łacińskie septem artes. Właściwie siedem umiejętności godnych człowieka wolnego.
W wieku 17 lat wstąpił do zakonu dominikanów i wtedy właśnie przyjął imię Giordano. Już w seminarium popadł w konflikt z przełożonymi. Już wtedy pozwalał sobie otwarcie krytykować dogmaty wiaty katolickiej. Mimo problemów, w 1572 roku, w wieku 24 lat, przyjął święcenia kapłańskie, a w trzy lata później został doktorem teologii.
Jego zainteresowania były bardzo rozległe. Zajmował się filozofią, okultyzmem i mnemotechniką. Ta ostatnia to ogólne określenie nauki o zapamiętywaniu, przechowywaniu i przypominaniu informacji poprzez ich grupowanie, kojarzenie czy stosowanie skrótów werbalnych.
Techniki te znali już starożytni, a i my stosujemy je często, nie wiedząc nic o ich korzeniach. Przywołajmy tu choćby wierszyk, którego uczą się uczniowie w polskich szkołach, żeby łatwiej zapamiętać spółgłoski, po których piszemy „rz”: Prosiła babka Tadka, daj kawałek gnatka, jeszcze więcej chrzanu.
Rok po tym, jak Bruno został doktorem teologii, czyli w 1576 roku, został po raz pierwszy oskarżony o herezję, a sam akt oskarżenia zawierał blisko 130 punktów, co może sugerować, że w swojej krytyce ówczesnej wiary katolickiej był bardzo płodny.
Giordano został ekskomunikowany przez rzymską inkwizycję.
W tym samym roku wyruszył na wędrówkę po Europie. Najpierw wędrował po Włoszech jako prywatny nauczyciel. Był w Genui, rodzinnym mieście Noli, Savonie, Padwie i Bergamo, gdzie ponownie oskarżono go o herezję. Następnie trafił do Ligurii. Uczył tam gramatyki i astronomii.
Po ponownym oskarżeniu o herezję, wystąpił z zakonu dominikanów. Po kilku miesiącach życia jako świecki wrócił jednak do życia zakonnego.
Zawędrował do Genewy, gdzie pracował w drukarni jako korektor.
W 1579 roku ponownie wystąpił z zakonu.
W Genewie wydał ulotkę, w której atakował jednego z głównych genewskich teologów. Kalwińskie władze miasta nie cackały się z byłym dominikaninem i skazały go za treść ulotki na więzienie, w którym spędził niespełna miesiąc (od 6 do 27 sierpnia 1579r.).
Po uwolnieniu ruszył do Lyonu i Tuluzy jako wędrowny nauczyciel filozofii. W Paryżu został nawet nauczycielem na dworze Henryka III, którego nauczał mnemotechniki i który mianował go profesorem Sorbony.
Całkiem nieźle, nieprawdaż. Mógł się facet ustawić i nikt by go nie ruszył. Ale nie Giordano! On przede wszystkim chciał głosić swoją prawdę i wtedy, gdy mógł sobie spokojnie i dostatnio żyć, ogłosił 120 tez, które są syntezą jego poglądów filozoficznych. Dał się wtedy poznać jako zagorzały przeciwnik Arystotelesa i z tego właśnie powodu w 1583 roku musiał opuścić Paryż.
Udał się wtedy do Londynu. Był na dworze królowej Elżbiety, później w Oxfordzie, gdzie krótko wykładał, ale miał też okazję przemawiać przed wielką publiką. Wykorzystał to skwapliwie i rzucił oskarżenia przeciwko Stolicy Apostolskiej i Kościołowi katolickiemu.
Powtórzył to później (1588) w Pradze.
Rok później już był w Niemczech. W latach 1589 – 1590 wykładał na uniwersytecie w Helmstedt.
Ten niespokojny duch ciągle coś tam mieszał, ciągle coś tam ogłaszał drukiem!
W 1589 roku został ekskomunikowany z luterańskiej gminy Helmstedt i w 1590 roku udał się do Frankfurtu nad Menem, a już rok później postanowił powrócić do Włoch.
Do ojczyzny (Wtedy jeszcze nie było takiego pojęcia! Prawdę mówiąc, to nie wiem, po co je w ogóle wymyślono!) powrócił jako osoba znana całej Europie z tego, że bez pardonu rzucał oskarżenia na Kk.
Bruno nazwał siebie Synem Nieba i Matki Ziemi.
Zamierzał założyć sektę pod egidą własnej filozofii i wierzył, że zdoła sobie podporządkować możnowładców.
W 1592 roku Giordano Bruno pojawił się w Wenecji. Skorzystał z zaproszenia bogatego szlachcica Dovanniego Mocenigo, którego miał nauczać mnemotechniki oraz wprowadzać w arkana ezoteryki i magii. Okazało się, że mistrz nie spełnił oczekiwań ucznia, a może to uczeń był do niczego. Stanęło na tym, że Bruno postanowił wyjechać z Wenecji do Frankfurtu, co wcale nie spodobało się jego uczniowi, który wraz ze znajomymi związał Giordano i 23 maja 1592 roku wydał Trybunałowi Inkwizycyjnemu.
Biedaka oskarżono między innymi o to, że zgadzał się z Kopernikiem co do tego, że Słońce stoi, a Ziemia zapiernicza w przestrzeni kosmicznej. Gdyby wtedy uświadomiono sobie z jaką prędkością, z pewnością ludzie nauki oszaleliby! Będzie jeszcze o tym mowa. Inkwizycja stwierdziła, że Bruna pogląd jest szkodliwy dla rozumienia Biblii (Eklezjastes: Terra artemin aeternum stat, Sol oritur et ovvidit, czyli: Ziemia stoi, Słońce się porusza.)
Oskarżono poza tym Giordano o to, iż głosił nieskończoność Wszechświata, uważał gwiazdy za wysłanników Boga, anioły dające się odczuć, wysłanników boskich wiadomości dla ludzi. O to, że uważał, iż dusza ludzka jest o tyle nieśmiertelna, że wróci do źródła. I o to, że nie zgadzał się z Tomaszem z Akwinu co do tego, że dusza jest formą. Bruno twierdził, że jest ona duchową rzeczywistością, w danej chwili obecną w ciele ludzkim.
To tylko niektóre z zarzutów. Znaleźli się też świadkowie, którzy słyszeli, jak oskarżony miał nazywa Chrystusa psem, wspominał o spaleniu klasztoru dominikanów oraz jakoby głosił nieistnienie piekła…
Takich świadków i dzisiaj nie brakuje, nieprawdaż?
Wezwano zatem heretyka przed Trybunał Inkwizycji i zasugerowano, aby publicznie wyrzekł się głoszonych poglądów jako szkodliwych, bluźnierczych itp. Było to 15 lutego 1599 roku.
Giordano Bruno zgodził się na to, żeby publicznie odwołać to, co głosił. Zdaje się jednak, że rozbił to celowo, aby zyskać na czasie. W tym samym bowiem czasie, gdy wyraził na to zgodę, na ręce papieża Klemensa VIII złożył memoriał, w którym uzasadniał swoje stwierdzenia, które obiecał odwołać.
Po roku i dwóch dniach od wezwania przed Trybunał, tj. 17 lutego 1600 roku na placu Campo di Fiori zapłonął stos, na którym żywcem spalono tego mądrego człowieka.


Teraz czas na przemyślenie, a później kilka słów o poglądach Giordano Bruno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...