Co słychać? Jak tam
leci? Dajesz sobie radę?
Te i podobne pytania są
dla każdego dość ważne. Wyrażają bowiem troskę osoby pytającej o los tego, kto
ma odpowiedzieć.
Czasami brak mi takich
pytań i jakiejś namiastki czyjejś troski.
Wiem, że to chwile słabości
i wiem też to, że chciałbym, aby tylko takie chwile słabości przeżywać.
*
Mam w pracy takie
chwile, że bardzo mi źle z tego powodu, gdzie jestem, z kim jestem i co
przeżywam. Odpędzam je tak, jak myśli o pokusach, których na każdym kroku tutaj
nie brakuje.
Gdyby ktoś nagle
zapytał: Co słychać? Jak leci? Skłamałbym, że jest OK. nie liczę bowiem tych
chwil, w których czuję się tutaj cholernie samotny i obcy.
*
Zauważyłem, nie tylko
ostatnio, ale od samego początku, że na emigracji każdy buduje sobie, tworzy
jakiś życiorys z Polski. Mężczyźni to z reguły mieli konflikt z prawem i jakby
się ścigali, kto miał większy konflikt, kto więcej odsiedział, komu więcej
grozi, kto jakich przewinień dopuścił się, gdzie i kiedy.
Gdy uważnie się
wsłuchać w te niezwykłe historie, to łatwo wychwycić niespojności i kwiatki,
którymi ozdabiamy swoje szare życie.
Niewielu jest też
takich, jak na przykład ja, którzy się po prostu przyznają, że przyjechali po
to, aby coś tam odrobić, takiego przyziemnego, jak choćby niewielki kredyt, że
w Polsce chatę budują i nagle kasy zabrakło, że przyjechali za pracą, spróbować
czegoś nowego.
Nie wielu się
przyznaje, bo to takie nudne. Dużo ciekawiej jest wtedy, gdy powiemy na
przykład, że uciekłem z kraju przed, dajmy na to odsiadką. Albo że miałem
problem, powiedzmy, z kobietą lub jeszcze
coś innego, co życie czyni barwnym, robi z mężczyzny macho albo
łobuziaka niedostosowanego do życia, które ze spokojności słynie.
Kiedy znajomy mnie
spytał, skąd to albo tam wiem, odpowiedziałem, że w Polsce miałem czas na
czytanie.
A on od razu do
mnie - ile i za co siedziałem.
Odpowiedziałem mu
wprost – nie tylko w więzieniu się czyta i nie tylko tam jest czas na czytanie.
Łatka dziwka przypięta,
bo jak poważnie traktować kogoś, kto czas znajduje na pryzkłąd na nudne czytanie.
Dzisiaj w pracy znajomy
znów mówi: O Boże, co ja dziś będę robił przez całe popołudnie?
Ja, że mam dużo roboty.
To wszyscy – a co?
Ja, że trochę poczytam,
posprzątam, jakieś zakupy, może się trochę pouczę… i już w trakcie mówienia widzę
ich miny. A później dość długie milczenie. Jak można tak spędzać czas?
*
Zauważyłem też, że
bardzo się tutaj staramy, wręcz ścigamy się w pomysłach, jakby drugiemu
dokuczyć. Kto, kogo bardziej obrazi albo poniży słowem. Kto, komu udowodni dobitnie,
że jest górą.
Wymyślamy coraz to nowe
i coraz głupsze dowcipy.
Szukamy coraz to nowych
słabych punktów u innych, a później już bez pardony bijemy w te słabe punkty, ku
uciesze gawiedzi. Wielu jest chętnych do drwin.
Jakaś okrutna złośliwość
w stosunku do swoich nas trawi.
Jakaś niepojęta zazdrość
nas tutaj o byle co toczy.
W swoim wysiłku poszukiwania
dobrych stron przeżywanych chwil i poznanych ludzi, często poddaję się i muszę z
przerażeniem stwierdzić, że jesteśmy specyficzni w stosunku do siebie. Jesteśmy
w stosunku do swoich nieufni lub wrogo nastawieni. Jakby nam obcych wrogów brakowało!
Coraz bardziej jestem pochłonięty myślami o wyjeździe i przyznam, że odliczam dni z coraz większą niecierpliwością.
Nie narzekam na to, czego
tutaj doświadczam. Nie jestem tu też za karę, choć czasami tak myślę!
Co słychać?
Jak leci?
Ano, jak powyżej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz