Przyznam się Wam z
radością, że powoli docieram do tego, że będę pisał to, co było w zamierzeniach
od samego początku. Czyli o moich słabościach ludzkich, z którymi, myślę, wielu
ludzi również się zmaga.
Porządkowanie mojego
blogowego magazynu zaległych pomysłów dobiega końca. Dzisiaj też zamierzam
zrobić kolejny krok w tym temacie.
Ale po kolei.
Jeszcze trwa w najlepsze Alkoholowa Edukacja, przeplatana moimi uwagami i wątpliwościami.
Jednym z ludzi
przyznających się do uzależnienia od alkoholu jest Wiktor Osiatyński. To znana
postać nie tylko Alkoholikom, ale i szerszemu odbiorcy, choćby czytelnikom jego
książek.
To jeden z przykładów
zrzucenia, zarzucenia itd. anonimowości na rzecz tzw. „głoszenia”, niczym znani
nam wyznawcy jednego z kościołów…
W sieci można znaleźć
wystąpienie, w którym W. O. dowodzi, że alkoholizm jest chorobą.
Już sygnalizowałem i
powtórzę to jeszcze raz – ja tak nie uważam i niech na mnie gromy spadają. Mam
nadzieję, że jeszcze będę miał czas, żeby dobrze uzasadnić swoje stanowisko.
W jednym z krążących w
sieci wykładów na temat uzależnienia
alkoholowego Osiatyński wciąż chodzi.
Stwierdza, że w
przypadku alkoholizmu czy innych uzależnień w grę wchodzi pewna choroba, która
utrudnia proces dojrzewania. Jednostka uzależniona ma problemy z uniezależnieniem
się od rodziców, otoczenia … i wzięciu w swoje ręce odpowiedzialności za swoje
życie.
Osiatyński podczas
wykładu chodzi w kółko – krok w przód, w tył, w bok. Nerwowość aż bije od tego
faceta. Jakby motał się wewnętrznie.
Alkoholizm
jest chorobą nieuleczalną, ale nie beznadziejną. Polega ona na tym, że
alkoholik traci kontrolę nad alkoholem, a nie wie o tym. Głównym problemem jest
jednak utrata kontroli nad alkoholem.
Z
alkoholizmu można wyzdrowieć, ale nie można się wyleczyć. Warunkiem
wyzdrowienia jest wzięcie we własne ręce odpowiedzialności za własne życie i
własny rozwój.
Trochę mi te słowa
mówiącego nie pasują, a nawet nie pasują mi bardzo. To tak, jakby mówił o
opryszczce, którą „łapiemy” raz i która odtąd będzie nam towarzyszyła aż do
końca życia, uaktywniając się co jakiś czas, abyśmy nie zapomnieli o
niechcianym „gościu” w naszym organizmie. Tak jest z każdym uzależnieniem, w
jakie ludzie popadają i z jakimi próbują następnie zrobić porządek.
Mówiący stawia
Alkoholików w takiej oto sytuacji: Jesteś skazany na dożywocie ze stygmatem
Alkoholika. Możesz nie pić alkoholu wcale, wtedy będziesz zdrowy i umrzesz.
Możesz też pić i wtedy umrzesz chory.
Niepotrzebnie daję się
ponieść emocjom. Niech mówią inni. Ja będę stawiał pytania.
Alkoholikowi
należy pomóc wyjść ze świata obłudy, ułudy, iluzji, w którym żyje i pomóc
zobaczyć, że jego problemem jest alkohol, a nie żona, partia czy koledzy.
A
Alkoholik sam nie może sobie pomóc? Przecież to ludzie często wrażliwi,
inteligentni i twórczy. Konieczna jest im pomoc, jak ofiarom wypadków?
Zrozumie
to, kiedy będzie ponosił konsekwencje swojego picia, swoich czynów. Tak jak alkoholik
żyje w świecie złudzeń, iluzji, tak i ludzie wokół niego.
Ależ
chce mi się krzyknąć: Świat żyje w iluzji radości! W iluzji świętowania coraz
to nowych dat! Iluzja jest ucieczką od rzeczywistości. Alkohol jest ucieczką od
rzeczywistości! Ile jest uzależnień, tyle jest dróg ucieczki, żeby tylko nie
spojrzeć swojej prawdzie w oczy! Ale nikt za mnie tej mojej prawdzie w oczy nie
spojrzy!
Wyłamać
się z logiki alkoholizmu. Motywować, żeby alkoholik wyłamał się z alkoholizmu.
Radzi wykładający.
Będę jednak dyskutował.
Ja mam się motywować, ty masz się motywować i każdy z osobna. Jeśli nie
potrafimy pomóc samym sobie, to jak pomożemy innym? A jeśli my potrafimy pomóc
samym sobie, to znaczy, że każdy potrafi pomóc sobie, jak my!
To przecież takie
proste, że często aż śmieszne. Lubimy komplikować swoją egzystencję i wikłać
swoje myślenie w naukowy bełkot.
Posłuchajcie, co o
Alkoholikach mówią słuchacze wykładu:
Alkoholik
– to mężczyzna, obszarpany, śmierdzi… , nie pracuje, bije żonę, pije wynalazki…
artyści dużo piją, mają taki styl. Himilsbach był alkoholikiem, bo miał taki
głos.
Według ostatniego
kryterium to każdemu choremu na gardło mogę przypiąć przy pierwszym kontakcie
łatkę Alkoholika, a jeśli jeszcze człowieka nie widzę, tylko słyszę głos, to
Alkoholik jak nic, tylko go nawracać, tylko go motywować i próbować leczyć!
W. O. na to: Może się zdarzyć alkoholik, który nie ma
żadnej z wymienionych cech. Nie wpadają w kolizję z prawem, są względnie
zadbani.
Wspomina, że słuchacze
mówili o cechach socjalnych, utracie zdolności funkcjonowania w społeczeństwie.
Tylko to się dzieje gdzieś pod koniec całej choroby alkoholowej. Pod koniec
choroby alkoholowej ludzie ulegają pewnej degeneracji. Ci ludzie stanowią od 3
do 5% wszystkich Alkoholików.
To, że 95 – 97% alkoholików
nie osiąga stanu degeneracji socjalnej, to wynik tego, że nie dożywają do
jakiegoś wieku.
Nie rozumiem, co ma
wiek wspólnego z osiągnięciem jakiejś tam fazy, jakieś tam choroby. W tym
przypadku, gdy chodzi o Alkoholizm, to, moim zdaniem, stanu nazwanego chorobą
na wyrost.
Alkoholizm
jest to choroba progresywna i śmiertelna z wyjątkiem ludzi, którzy przestają
pić i zdrowieją.
Przyznam się wam, że
najbardziej drażnią mnie takie absurdy, jak powyższy. Alkoholik przestaje pić i
przestaje być osobą chorą na chorobę progresywną i śmiertelna. Jest przy tym
chory na chorobę nieuleczalną, z której może wyzdrowieć poprzez całkowitą
abstynencję od alkoholu.
Najczęstszym
rodzajem śmierci alkoholika, która następuje między 40 a 50 rokiem życia nie
jest wcale marskość wątroby czy niewydolność nerek – zawał serca, wylew krwi do
mózgu, a jeszcze częściej wypadek.
Trudno dyskutować na
temat marskości wątroby czy niewydolności nerek w przypadku zejść ludzi, którzy
piją ponad miarę. Jeśli jednak idzie o zawał czy wylew krwi do mózgu, to warto
chyba wspomnieć choćby słowem o stresie.
Tutaj myślę, że
paradoksalnie stres zbiera większe żniwo wśród nie alkoholików niż samych
uzależnionych.
Jednak w całym tym
gadaniu o Alkoholizmie jest cała masa uproszczeń.
Wykładający dalej mówi,
że choroba alkoholowa ma 4 wymiary: fizyczny, psychiczny, umysłowy i duchowy.
Szkoda, że znów aż
cztery, a nie np. dwa, bo przecież psychika i umysł to duchowa sfera człowieka.
Ale, moim zdaniem, trzeba koniecznie wprowadzać jak najwięcej elementów, żeby
później pieprzyć trzy po trzy sto razy o tym samym.
Wykładający stwierdza,
że wymiar fizyczny alkoholizmu przejawia się w tym, że organizm alkoholika jest
nieco inny niż nie alkoholika, nieważne od kiedy. Alkoholik inaczej
metabolizuje alkohol i traci nad nim kontrolę.
Mój Boże, ależ nie ma
na świecie dwóch jednakowych ludzi, nie ma dwóch takich samych ludzkich
organizmów, nie ma dwóch jednakowych maleńkich płatków śniegu… Czy mądrym tak
trudno uwierzyć, że nic się nie powtarza?
Wykładający dalej mówi,
że Alkoholik w sferze psychiczny inaczej odczuwa, ma inne emocje.
A ja znów będę z uporem
maniaka mówił, że każdy przeżywa gniew, irytację, radość… jedni przeżywają dane
emocje gwałtowniej, inni trochę mniej, jeszcze inni zupełnie nie biorą sobie do
bani tego, co innych tak bardzo irytuje lub gniewa.
A że osoba uzależniona
od alkoholu inaczej przeżywa emocje, będąc pod wpływem alkoholu, przeżywa je
gwałtowniej, często histerycznie…
Każda jednostka ludzka
w jakimś momencie swojego życia, chora czy zdrowa (to tylko umowa), uzależniona
czy nie, zrównoważona czy wybuchowa… ma w swoim życiu momenty, które kładą się
jakimś cieniem na przezywaniu chwil i zmieniają jego emocjonalne
funkcjonowanie. Może to być ból fizyczny, ból po stracie bliskiej osoby,
poczucie przegranej, celebracja zwycięstwa…
Znam wielu ludzi tzw.
chorych, którzy bardzo głęboko przeżywają każdą chwilę swojego życia i
odczuwają radość z każdego przeżytego dnia. Ten wybuch emocjonalnej radości u
tych ludzi nie ma nic wspólnego z piciem alkoholu.
Na koniec I części
rzeczonego wykładu wykładający twierdzi: życie
emocjonalne alkoholika jest bardziej gwałtowne niż nie alkoholika.
Nie wiem czy tak właśnie mówiąc mówiący zdaje sobie sprawę, że strasznie upraszcza temat życia emocjonalnego jednostki
ludzkiej.
Na teraz wystarczy, a
następnym razem podam jeden przykład na temat gwałtowności życia emocjonalnego
ludzi, których z alkoholizmem nie sposób powiązać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz