4 czerwca 2017

Edukacja Alkoholowa (4.)

Przyznam się Wam z radością, że powoli docieram do tego, że będę pisał to, co było w zamierzeniach od samego początku. Czyli o moich słabościach ludzkich, z którymi, myślę, wielu ludzi również się zmaga.
Porządkowanie mojego blogowego magazynu zaległych pomysłów dobiega końca. Dzisiaj też zamierzam zrobić kolejny krok w tym temacie. 
Ale po kolei.
Jeszcze trwa w najlepsze Alkoholowa Edukacja, przeplatana moimi uwagami i wątpliwościami.

Jednym z ludzi przyznających się do uzależnienia od alkoholu jest Wiktor Osiatyński. To znana postać nie tylko Alkoholikom, ale i szerszemu odbiorcy, choćby czytelnikom jego książek.
To jeden z przykładów zrzucenia, zarzucenia itd. anonimowości na rzecz tzw. „głoszenia”, niczym znani nam wyznawcy jednego z kościołów…
W sieci można znaleźć wystąpienie, w którym W. O. dowodzi, że alkoholizm jest chorobą.
Już sygnalizowałem i powtórzę to jeszcze raz – ja tak nie uważam i niech na mnie gromy spadają. Mam nadzieję, że jeszcze będę miał czas, żeby dobrze uzasadnić swoje stanowisko.
W jednym z krążących w sieci wykładów  na temat uzależnienia alkoholowego Osiatyński wciąż chodzi.
Stwierdza, że w przypadku alkoholizmu czy innych uzależnień w grę wchodzi pewna choroba, która utrudnia proces dojrzewania. Jednostka uzależniona ma problemy z uniezależnieniem się od rodziców, otoczenia … i wzięciu w swoje ręce odpowiedzialności za swoje życie.
Osiatyński podczas wykładu chodzi w kółko – krok w przód, w tył, w bok. Nerwowość aż bije od tego faceta. Jakby motał się wewnętrznie.
Alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, ale nie beznadziejną. Polega ona na tym, że alkoholik traci kontrolę nad alkoholem, a nie wie o tym. Głównym problemem jest jednak utrata kontroli nad alkoholem.
Z alkoholizmu można wyzdrowieć, ale nie można się wyleczyć. Warunkiem wyzdrowienia jest wzięcie we własne ręce odpowiedzialności za własne życie i własny rozwój.
Trochę mi te słowa mówiącego nie pasują, a nawet nie pasują mi bardzo. To tak, jakby mówił o opryszczce, którą „łapiemy” raz i która odtąd będzie nam towarzyszyła aż do końca życia, uaktywniając się co jakiś czas, abyśmy nie zapomnieli o niechcianym „gościu” w naszym organizmie. Tak jest z każdym uzależnieniem, w jakie ludzie popadają i z jakimi próbują następnie zrobić porządek.
Mówiący stawia Alkoholików w takiej oto sytuacji: Jesteś skazany na dożywocie ze stygmatem Alkoholika. Możesz nie pić alkoholu wcale, wtedy będziesz zdrowy i umrzesz. Możesz też pić i wtedy umrzesz chory.
Niepotrzebnie daję się ponieść emocjom. Niech mówią inni. Ja będę stawiał pytania.
Alkoholikowi należy pomóc wyjść ze świata obłudy, ułudy, iluzji, w którym żyje i pomóc zobaczyć, że jego problemem jest alkohol, a nie żona, partia czy koledzy.
A Alkoholik sam nie może sobie pomóc? Przecież to ludzie często wrażliwi, inteligentni i twórczy. Konieczna jest im pomoc, jak ofiarom wypadków?
Zrozumie to, kiedy będzie ponosił konsekwencje swojego picia, swoich czynów. Tak jak alkoholik żyje w świecie złudzeń, iluzji, tak i ludzie wokół niego.
Ależ chce mi się krzyknąć: Świat żyje w iluzji radości! W iluzji świętowania coraz to nowych dat! Iluzja jest ucieczką od rzeczywistości. Alkohol jest ucieczką od rzeczywistości! Ile jest uzależnień, tyle jest dróg ucieczki, żeby tylko nie spojrzeć swojej prawdzie w oczy! Ale nikt za mnie tej mojej prawdzie w oczy nie spojrzy!
Wyłamać się z logiki alkoholizmu. Motywować, żeby alkoholik wyłamał się z alkoholizmu.
Radzi wykładający.
Będę jednak dyskutował. Ja mam się motywować, ty masz się motywować i każdy z osobna. Jeśli nie potrafimy pomóc samym sobie, to jak pomożemy innym? A jeśli my potrafimy pomóc samym sobie, to znaczy, że każdy potrafi pomóc sobie, jak my!
To przecież takie proste, że często aż śmieszne. Lubimy komplikować swoją egzystencję i wikłać swoje myślenie w naukowy bełkot.
Posłuchajcie, co o Alkoholikach mówią słuchacze wykładu:
Alkoholik – to mężczyzna, obszarpany, śmierdzi… , nie pracuje, bije żonę, pije wynalazki… artyści dużo piją, mają taki styl. Himilsbach był alkoholikiem, bo miał taki głos.
Według ostatniego kryterium to każdemu choremu na gardło mogę przypiąć przy pierwszym kontakcie łatkę Alkoholika, a jeśli jeszcze człowieka nie widzę, tylko słyszę głos, to Alkoholik jak nic, tylko go nawracać, tylko go motywować i próbować leczyć!
W. O. na to: Może się zdarzyć alkoholik, który nie ma żadnej z wymienionych cech. Nie wpadają w kolizję z prawem, są względnie zadbani.
Wspomina, że słuchacze mówili o cechach socjalnych, utracie zdolności funkcjonowania w społeczeństwie. Tylko to się dzieje gdzieś pod koniec całej choroby alkoholowej. Pod koniec choroby alkoholowej ludzie ulegają pewnej degeneracji. Ci ludzie stanowią od 3 do 5% wszystkich Alkoholików.
To, że 95 – 97% alkoholików nie osiąga stanu degeneracji socjalnej, to wynik tego, że nie dożywają do jakiegoś wieku.
Nie rozumiem, co ma wiek wspólnego z osiągnięciem jakiejś tam fazy, jakieś tam choroby. W tym przypadku, gdy chodzi o Alkoholizm, to, moim zdaniem, stanu nazwanego chorobą na wyrost.
Alkoholizm jest to choroba progresywna i śmiertelna z wyjątkiem ludzi, którzy przestają pić i zdrowieją.
Przyznam się wam, że najbardziej drażnią mnie takie absurdy, jak powyższy. Alkoholik przestaje pić i przestaje być osobą chorą na chorobę progresywną i śmiertelna. Jest przy tym chory na chorobę nieuleczalną, z której może wyzdrowieć poprzez całkowitą abstynencję od alkoholu.
Najczęstszym rodzajem śmierci alkoholika, która następuje między 40 a 50 rokiem życia nie jest wcale marskość wątroby czy niewydolność nerek – zawał serca, wylew krwi do mózgu, a jeszcze częściej wypadek.
Trudno dyskutować na temat marskości wątroby czy niewydolności nerek w przypadku zejść ludzi, którzy piją ponad miarę. Jeśli jednak idzie o zawał czy wylew krwi do mózgu, to warto chyba wspomnieć choćby słowem o stresie.
Tutaj myślę, że paradoksalnie stres zbiera większe żniwo wśród nie alkoholików niż samych uzależnionych.
Jednak w całym tym gadaniu o Alkoholizmie jest cała masa uproszczeń.
Wykładający dalej mówi, że choroba alkoholowa ma 4 wymiary: fizyczny, psychiczny, umysłowy i duchowy.
Szkoda, że znów aż cztery, a nie np. dwa, bo przecież psychika i umysł to duchowa sfera człowieka. Ale, moim zdaniem, trzeba koniecznie wprowadzać jak najwięcej elementów, żeby później pieprzyć trzy po trzy sto razy o tym samym.
Wykładający stwierdza, że wymiar fizyczny alkoholizmu przejawia się w tym, że organizm alkoholika jest nieco inny niż nie alkoholika, nieważne od kiedy. Alkoholik inaczej metabolizuje alkohol i traci nad nim kontrolę.
Mój Boże, ależ nie ma na świecie dwóch jednakowych ludzi, nie ma dwóch takich samych ludzkich organizmów, nie ma dwóch jednakowych maleńkich płatków śniegu… Czy mądrym tak trudno uwierzyć, że nic się nie powtarza?
Wykładający dalej mówi, że Alkoholik w sferze psychiczny inaczej odczuwa, ma inne emocje.
A ja znów będę z uporem maniaka mówił, że każdy przeżywa gniew, irytację, radość… jedni przeżywają dane emocje gwałtowniej, inni trochę mniej, jeszcze inni zupełnie nie biorą sobie do bani tego, co innych tak bardzo irytuje lub gniewa.
A że osoba uzależniona od alkoholu inaczej przeżywa emocje, będąc pod wpływem alkoholu, przeżywa je gwałtowniej, często histerycznie…
Każda jednostka ludzka w jakimś momencie swojego życia, chora czy zdrowa (to tylko umowa), uzależniona czy nie, zrównoważona czy wybuchowa… ma w swoim życiu momenty, które kładą się jakimś cieniem na przezywaniu chwil i zmieniają jego emocjonalne funkcjonowanie. Może to być ból fizyczny, ból po stracie bliskiej osoby, poczucie przegranej, celebracja zwycięstwa…
Znam wielu ludzi tzw. chorych, którzy bardzo głęboko przeżywają każdą chwilę swojego życia i odczuwają radość z każdego przeżytego dnia. Ten wybuch emocjonalnej radości u tych ludzi nie ma nic wspólnego z piciem alkoholu.
Na koniec I części rzeczonego wykładu wykładający twierdzi: życie emocjonalne alkoholika jest bardziej gwałtowne niż nie alkoholika.
Nie wiem czy tak właśnie mówiąc mówiący zdaje sobie sprawę, że strasznie upraszcza temat życia emocjonalnego jednostki ludzkiej.


Na teraz wystarczy, a następnym razem podam jeden przykład na temat gwałtowności życia emocjonalnego ludzi, których z alkoholizmem nie sposób powiązać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...