7 czerwca 2017

Edukacja Alkoholowa (7.)

Już jakieś komentarze pojawiają się w związku z tym, co piszę w Edukacji Alkoholowej, a dotyczą moich uwag.
Cieszy mnie to bardzo, ponieważ jest szansa na to, że rozwinie się w tym temacie dyskusja. Jednak potrzebuję czasu, żeby przedstawić swoje rozważania w tym temacie. A wiem doskonale, że nie można snuć rozważań na temat Alkoholizmu i Alkoholików bez zasygnalizowania tego, co już się w tej materii powiedziało, mówi albo robi.
Dlatego wracam do wykładu W. O.
Alkoholizm trudno zaleczyć. Stwierdza w pewnym momencie mówiący.
A to ciekawe!

Wcześniej przecież, podczas wykładu była mowa: Alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, ale nie beznadziejną. Polega ona na tym, że alkoholik traci kontrolę nad alkoholem, a nie wie o tym. Głównym problemem jest jednak utrata kontroli nad alkoholem.
Z alkoholizmu można wyzdrowieć, ale nie można się wyleczyć. Warunkiem wyzdrowienia jest wzięcie we własne ręce odpowiedzialności za własne życie i własny rozwój.
Z tą dziwną logiką niektórych trzeźwiejących Alkoholików jest różnie. Choroba nieuleczalna nie jest jednocześnie beznadziejna. Mimo że Alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, to można z niej wyzdrowieć. Nie można się jednak z niej wyleczyć.
Jakbym słuchał wykładu na temat miłosnego zauroczenia jakiegoś nastolatka. Tylko że w takim miłosnym zauroczeniu brak logiki jest normalny, natomiast u kogoś, kto uważa siebie za znawcę jakiegoś tematu, raczej niewskazany.
Ale popatrzmy na cechy tej „choroby”, jakie przytacza mówiący – to brak kontroli i bezsilność wobec alkoholu.
Alkoholikiem jest ten i tylko ten, kto traci kontrolę nad alkoholem.
A jak jest z kimś, kto pije raz na rok, ale tak, że urywa mu się film, nic nie pamięta, robi głupoty, po prostu odlatuje jak jaskółka do ciepłych krajów… To też Alkoholik czy nie?
W. O. stwierdza później, że Alkohol panuje nad Alkoholikiem coraz częściej.
I tutaj powiedzmy sobie jasno – alkohol panuje tak samo nad wszystkimi, jeśli wypiją go tyle, że stracą zdrowy rozsądek i możliwość oceny sytuacji. Oczywiście, chodzi tu o częstotliwość i ilość wypijanych trunków. Nie oszukujmy się jednak – czarodziejka gorzałka powali z nóg i pozbawi rozumu tego, który zalicza jakiś tam ciąg i tego, który pije raz na rok, ale na umór, a nawet wypił za dużo pierwszy raz w życiu. Alkohol działa podobnie na organizm człowieka, z niewielkimi indywidualnymi różnicami konkretnego organizmu.
Oddaję głos W. O.:
Alkoholik nie stawia się na umówione spotkania, co do których wcześniej podjął świadomą decyzję.
Alkoholik i nie alkoholik są na przyjęciu. Jeden i drugi obiecują żonom, że jeden, dwa kieliszki i szlus, bo mają gdzieś tam iść. Alkoholik raz, drugi… wypije tyle, ile trzeba, ale za trzecim razem na pewno przesadzi. Alkoholik musi się napić i upić.
Dwa elementy – tracę kontrolę nad tym czy dzisiaj muszę się napić i czy dzisiaj w ogóle muszę pić oraz ile wypiję.
Dlaczego w powyższej bajce pominiętą nie alkoholika, choć go przywołano na wstępie?
Wielki mit – że alkoholik pije codziennie.
Uwaga do Kościoła katolickiego, który rzekomo wmawia ludziom, obiecuje ludziom, że jeśli się nie napiją w miesiącu trzeźwości [Mówiący wciąż chodzi i zagląda do notatek], w sierpniu, to nie są alkoholikami.
Zapisałem sobie wtedy na marginesie, że pierwszy raz spotykam się z takim myśleniem! Nie słyszałem też, żeby w którymkolwiek kościele tak bez sensu pieprzono, choć w świątyniach nie takie głupoty się wygaduje z ambony.
Alkoholik może, a nawet musi nie pić przez długie okresy. Gdyby pił bez przerwy, nie wyżyłby. Robi przerwę w piciu. Podreperuje się, żeby walnąć setkę. Chce uzyskać zdrowie do dalszego picia. Poza tym w przerwach chce udowodnić sobie i innym, że alkoholikiem nie jest. Po miesiącu można się „nagrodzić”. Logika alkoholika.
Boże, przecież nawet nie Alkoholik, jeśli będzie walił bez przerwy, to jasne, że zejdzie. Każdy po przepiciu musi podreperować zdrowie, nie zawsze setką, ale każdy po przepiciu jakoś tam odlot alkoholowy odchorowuje.
Testem nie jest trzeźwość w sierpniu. Testem jest, że codziennie w sierpniu walnę pięćdziesiątkę i tylko pięćdziesiątkę
Wiktor O. twierdzi, że alkoholik tego nie wytrzyma i nawet 30 sierpnia upije się.
A ja twierdzę, że wytrzyma, jak nic, jeśli sobie założy, że 1 września uwali się do nieprzytomności!
To, co bowiem wykładający bierze za pewnik, to właśnie nic pewnego, jak niewiadoma zachowania poszczególnej jednostki ludzkiej w danym przypadku.
Alkoholik dostaje ze świata informacje, że z tobą jest coś źle. Każdy człowiek będzie się bronił do upadłego przed akceptacją takiej informacji. Nikt, komu została resztka godności, nie może przyznać, że jest złym, zdegenerowanym alkoholikiem.
Jasne, że mnie ponosiło, gdy tego słuchałem, bo kto powiedział, że alkoholik musi być koniecznie zły? Ja znam wielu ludzi, którzy dużo i często piją, ale nikomu, poza sobą, nic złego nie robią! Nie pozwalają sobie nawet na krytykę innych, jak to mają w zwyczaju trzeźwi jak świnie nie alkoholicy!
A przez lata robi wszystko, żeby udowodnić, że nie jest alkoholikiem.
Jak to robi? Przecież stracił kontrolę nad tym, co robi! Nawet powiedziano wcześniej, że nie wie, że stracił panowanie nad alkoholem. Jak więc może ktoś się przyznać do czegoś, czego nie wie?
To nie jest żadne czepianie się!
To krzyk rozpaczy o logikę w wywodach!
Zmienia myślenie, trochę oszukując świat, tym bardziej oszukuje siebie. Tworzy świat zaprzeczeń, iluzji, zakłamania, w którym udowadnia, że nie jest alkoholikiem.
Nie tylko Alkoholik zmienia myślenie, oszukuje otoczenie i siebie… Zdecydowana większość polityków robi to z uśmiechem na twarzy, zapewniając że są kryształowo prawdomówni! I tylko im powiedz, że tacy nie są, to potrafią takie historie wymyśleć, że Alkoholik to przy nich marny robak! Czy uprawianie polityki jest zatem również chorobą?
Nie dojdę dzisiaj do trzeciej części wykładu, ponieważ już mnie poniosło i to trochę zanadto. Podawane przykłady są na użytek chwili. Tego się po prostu nie da przykleić tylko do Alkoholika.
To tak, jakby ktoś namierzył Alkoholika i zaczął mu wyrzucać, że robi dokładnie to, co robią inni i właśnie dlatego jest Alkoholikiem, i powinien się leczyć!
To może, lekarzu, ulecz najpierw sam siebie! powiem tym, co tak twierdzą i sądzą o innych.

Nie wiem, dlaczego ponosi mnie, gdy słucham takich wywodów? Nie bronię się w ten sposób i nie tworzę iluzji o sobie, nie chcę oszukać świata.
Ja tylko chcę powiedzieć, że nie widzę tego u siebie. nie widzę tego u ludzi, którzy się zdeklarowali jako Alkoholicy.
Ja chcę tylko powiedzieć, że cieszę się, że ludzie ci nie piją. Można z nimi pogadać.
Ja chcę tylko powiedzieć, że cieszę się, że nie piję!
Dlaczego?
Dojdę do tego!

Na pewno nie dlatego, że ktoś mi o tym powiedział albo zobrazował. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...