21 czerwca 2017

Różaniec naprawiony, w drogę!

Wprawdzie nie udało mi się zrealizować wyjścia do angielskiego kościołka katolickiego, w którym zamierzałem uczestniczyć we Mszy świętej. Mam jednak nadzieję, że jeszcze będzie pu temu okazja, gdy ponownie postawię swoją stopę na ziemi Robin Hooda.
Natomiast pamiętacie, jak pisałem o Różańcu niepotrzebnym nikomu; Różańcu, który został wyrzucony z innymi gratami, jak meble czy inne niepotrzebne przedmioty domowe. Nie wiedziałem, co z Różańcem zrobić. Różne myśli przychodziły mi do głowy, aż w końcu postanowiłem, że Różaniec naprawię. No i naprawiłem.

Jest kompletny. Własnoręcznie dorobiłem jeden paciorek i krzyż. Jasne, że nie jest to przykład roboty precyzyjnej, ale za to mojej i niepowtarzalnej.
Skoro zatem Różaniec gotowy i można go już odmawiać, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ruszać w drogę i w tej właśnie drodze sprawdzić jego skuteczność.
Żartuję z tą skutecznością. Nie żartuję z drogą. Najwyższy czas wywiewać z tego wątpliwego wyspiarskiego raju, żeby choć przez chwilę odetchnąć polskim piekiełkiem. Powiem Wam szczerze, że chyba lepsze to polskie piekiełko, niż raj na emigracji wcale nie taki rajski!
Tak sobie przy tym myślę, że to dziwnie brzmi, gdy piszę, ruszam w drogę, bo cały czas w niej jestem. Nieraz już o tym pisałem, że Wędrowcem jestem i tylko tam, gdzie muszę przez chwilę pomieszkuję.

Ale też Wam się przyznam, że ta właśnie droga, która teraz przede mną, a zwłaszcza jej cel, czyli moi najbliżsi to coś wspaniałego. Każdy musi to przeżyć, żeby wiedzieć, jakie to wspaniałe uczucie!
Zatem, w drogę, a później znów i znów w kolejną… Tak aż do cichej przystani różnie przez ludzi zwanej!
Trzymajcie się, Wędrowcy!

A, i jeszcze do tych, co wierzą podobnie jak ja:
Nie zapomnijcie Różańca!

Na pewno nie zaszkodzi! 

5 komentarzy:

  1. Z różańcem w drogę
    - no, ja nie mogę!
    Uważaj, byś u swej drogi krańca,
    w czerni i ciemności nie stracił różańca!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poeta z Ciebie kiepski!
    Rymujesz, choć może nawet nie wiesz, że rym częstochowski ułożyłeś zgrabnie.
    Twojej drogi kraniec to zapewne biel i jasność oślepiająca.
    Nie musisz się martwić, że zgubisz coś swojego.
    Nic, tylko pozazdrościć!
    I na marginesie - naprawiłeś coś kiedyś w swoim twórczym życiu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rymy częstochowskie
    są równie boskie,
    jak mickiewiczowskie.
    Dlatego wyznać ci jestem skłonny,
    że jestem pod pieczą czarnej madonny.
    PS. Zalookaj na Tweetera (@ZJaslikowski)mojego,
    tam "uzdrawiam", równie, jak ty nawiedzonego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Lekarzu, zajmij się sobą,
    a innym pozwól kroczyć
    ich i tylko ich drogą!
    Pozdrawiam i szerokości!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dość długo się namyślałeś,
    porady u psychiatry szukałeś?
    Powiem Ci coś, co może być nachalne,
    Ty cierpisz na schorzenie nieuleczalne -
    rozum i duszę Twoją opanowały trujące opary
    fałszywej, zakłamanej, innym ukradzionej "wiary",
    a nie mając dość sił i determinacji, by być samym sobą
    prowadzenie i los swój przekazałeś w łapy tłustym nierobom.
    PS.
    Nic mi po takim interlokutorze,
    co sam o sobie stanowić nie może!

    OdpowiedzUsuń

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...