22 czerwca 2017

W domu

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jest autobus nie rozbije się po drodze, tunelu La Manche nie zaleje woda, jeśli ogólnie rzecz ujmując, dożyję, to kiedy ten post pojawi się na moim blogu, ja będę już po odmówieniu naprawionego Różańca i, co najważniejsze, ja będę już w domu.
I nie każcie mi wtedy zaglądać na bloga, ile tam odsłon, komentarzy, docinków i tym podobnych rzeczy.
To będzie mało istotne.
A dlaczego?
Wy wiecie i ja wiem doskonale, dlaczego wszystko inne będzie wtedy mało istotne.

Piszę ten tekst w rocznicę swojego pobytu tutaj, w Nottingham, czyli 18 czerwca 2017 roku. Na blogu tekst się pojawi, gdy będę już w domu!
Dużo się wydarzyło przez ten rok.
Najbardziej mnie jednak cieszy fakt, że przetrwałem jakoś ten czas i czegoś tam się nauczyłem.
Zatem nie jest to czas stracony.
Ważne też dla mnie jest, że wracam do Polski trzeźwy. Wcale nie bogatszy, poza doświadczeniami, ale trzeźwo patrzący i oceniający wagę spraw w życiu istotnych.
Trzeba było zaplanować jakoś ten krotki wyjazd. Pewnie napiszę na tym forum, co się ze mną dzieje. Jednak moje pisanie będzie tylko dodatkiem do czasu, który chciałbym spędzać z najbliższymi.
Wiem już, jak smakuje samotność!
Koniecznie mała dygresja, zanim zacznę patetycznie o emigracyjnym życiu.
Dzisiaj zadzwonił do mnie z Polski bardzo dobry znajomy. Poruszyliśmy temat, że moi koledzy po niedawnym fachu pozałatwiali sobie w kraju ojczystym posadki.
Powiedziałem, że dzisiaj cieszę się, że nie szedłem z nikim na żaden układ i nie załatwiałem sobie ciepłej posadki, żeby ewentualnie przetrwać do olejnych wyborów.
Dziś mogę powiedzieć za Herbertem
(…)
i błądziłem w noc burzliwą pośród skał
piłem piasek jadłem kamień i samotność
tylko Krzyż płonący w górze trwał…

dzisiaj mogę śmiało stanąć przed innymi ludźmi i powiedzieć, nie muszę sobie załatwiać po znajomości posady. Potrafię zapracować na swoje utrzymanie własnymi rękami.
Jak to jest z tą pracą za granicą, wiedzą natomiast ci, co tego spróbowali!
Wiem, że to nie koniec.
Ale teraz już będę wyjeżdżał z Polski inny, przygotowany, czujny…, z planami realnymi do realizacji!
Doświadczenie, to prawdziwy skarb!

PS
Stęskniłem się za swoja dawną samorządową bracią, którą z pewnością odwiedzę w kraju nad Wisłą.

No i na własne oczy chcę zobaczyć raj, jaki buduje wódz małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...