29 czerwca 2017

Na końcu świata... 3.

Dzisiaj rano: puk-puk, otwieram nagi do pasa, jak mnie Bóg stworzył, a tam przed drzwiami dwoje nieznajomych, ale później już znajomych, a ja w koszulkę ubrany, jak na grzecznego i poprawnego gospodarza przystało.
To Bożena i Andrzej, ludzie z Trójmiasta, a dokładnie z Gdyni, świadkowie Jehowy.
Zabłądzili pod dach mój?
Chyba raczej nie!

O tym jednak później, ponieważ teraz gonię sprawy urzędowe załatwiać! Na szczęście nie w gminie na końcu świata, tylko nieco dalej! Nie pytajcie, co tam jest… tam „dalej”.

A teraz tylko - na końcu świata i jego początku można przecież zadawać sensowne pytania i próbować znajdować na nie odpowiedzi.


Można czy nie!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...