Dzisiaj
rano: puk-puk, otwieram nagi do pasa, jak mnie Bóg stworzył, a tam przed drzwiami
dwoje nieznajomych, ale później już znajomych, a ja w koszulkę ubrany, jak na grzecznego
i poprawnego gospodarza przystało.
To
Bożena i Andrzej, ludzie z Trójmiasta, a dokładnie z Gdyni, świadkowie Jehowy.
Zabłądzili
pod dach mój?
Chyba
raczej nie!
O
tym jednak później, ponieważ teraz gonię sprawy urzędowe załatwiać! Na szczęście
nie w gminie na końcu świata, tylko nieco dalej! Nie pytajcie, co tam jest… tam
„dalej”.
A
teraz tylko - na końcu świata i jego początku można przecież zadawać sensowne pytania
i próbować znajdować na nie odpowiedzi.
Można
czy nie!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz