Kiedy
ja to pisałem?
Nie
mam zielonego pojęcia.
Dzisiaj
jednak widzę, że całkiem dobrze zrobiłem, robiąc to, co zrobiłem!
***
Wyrzuciłem,
porwałem, zamazałem, pociąłem, a później jeszcze spaliłem wszystkie szpargały
związane z moimi sprawami karnymi.
To
już przeszłość. Umarło! Jeszcze się tylko przymierzam do kilku pozwów
cywilnych.
Zatem
smród jeszcze będzie, ale nie w moją stronę…
Akty
oskarżenia, wezwania, apelacje… wszystko szybciutko spłonęło w objęciach małego
płomienia.
I
teraz czas mi ruszać na swoją krucjatę!
Nie
tylko na tym blogu usłyszycie o mnie.
A
bohaterów z bloga, niekoniecznie uśmiechniętych, zobaczymy w sytuacjach,
których mnie życzyli.
Teraz
jeszcze oddycham zupełnie wolnym powietrzem.
Spotykam
znajomych.
Rozmawiam
z tymi, z którymi mam ochotę na rozmowę.
Śmieję
się.
Tak
bardzo lubię się śmiać i tak bardzo nie lubię tych, co mi tej przyjemności dość
dużo w przeszłości ujęli!
Myślę
sobie z uśmiechem: MOGĄ MI TERAZ NASKOCZYĆ!!!
***
Dzisiaj
jestem rzeczywiście wolnym człowiekiem.
Odpuściłem
sobie pozwy cywilne.
Nie
chciałem grzebać w tym gównie, ale nie chciałem też oglądać tych gęb (mówiąc za
Gombrowiczem), które na samo wspomnienie smutkiem mnie napawają!
Mogą
mi naskoczyć!
To
oczywista prawda. I tą prawdą się cieszę!
Wy
też miejcie w du… wszystkich tych, co Wam brużdżą.
Niech
się sami taplają w swoim śmierdzącym tworzywie!