W
czerwcu będą relegować Polaków z Wielkiej Brytanii.
Australia
wyraziła chęć przyjęcia miliona Polaków, ale przedsiębiorców. Rządy Polski i
Wielkiej Brytanii wyraziły na to zgodę.
Niespodziewane
życzenia świąteczne.
Praca
załatwiona za pieniądze.
Suplementy
długowieczności i siły codziennej w zasięgu mojej ręki.
To
wszystko, czego dzisiaj dowiedziałem się przy okazji przyjmowania życzeń
wielkanocnych. Oczywiście to wszystko, co ze świętami nie związane, to Polacy,
ich domysły, zasłyszane rewelacje i zwykła głupota, a muzułmanin zaskoczył mnie
naprawdę pozytywnie i sprawił, że poczułem, iż Wielkanoc mam za pasem.
Wczoraj
zadzwonił do mnie znajomy z UK, to Zbig, tak kazał się nazywać facet grubo po
sześćdziesiątce. To tutaj normalne, że wielu z nas chce być bardziej Anglikiem niż
Anglików wielu. Zadzwonił z życzeniami. Wychwalił swoje położenie, dowiedziałem
się, jakże jest mu tutaj dobrze. ma kolegów, pracę, do której dojeżdża, płacąc
za przejazd. Ma samochód, ale nie opłaca mu się go nawet rejestrować, ponieważ
dojazd do pracy kosztuje go dziennie tylko 5 funtów. Ma samochód i tyle. Nie
rejestruje go, ponieważ nie opłaca mu się. Nie pytałem czy opłacało mu się
kupić samochód, którego nie rejestruje.
Dowiedziałem
się też, że zarabia krocie. Młodzi przy nim to Pikusie. Facet wyciąga po
czterysta, pięćset, a nawet i więcej funtów tygodniowo i jest happy.
Następnie
poinformował mnie, że jeśli wybieram się do Polski, to już mogę tutaj nie
wrócić. Był na spotkaniu w Londynie w ambasadzie. Zaproszono go tam. W ogóle
zapraszają go na tego typu spotkania. I na spotkaniu w ambasadzie dowiedział
się, że w czerwcu tego roku rozpocznie się relegowanie Polaków z Wielkiej
Brytanii.
Zareagowałem,
że to brednie, którymi karmią się Polacy na emigracji w związku z brexitem.
On,
że nie mam racji. Wie, że Australia wyraziła chęć przyjęcia miliona Polaków,
ale przedsiębiorców. Rządy Polski i Anglii zgodziły się na to i w czerwcu
rozpocznie się ten proces. Do tego nie wiadomo czy jeśli wyjadę, to po
następnym wjeździe do Wielkiej Brytanii nie będę potrzebował wizy.
Zbig,
uspokój się. Nie wytrzymałem. Nie zapytałem jednak, z jakiej racji rząd
Wielkiej Brytanii wyraził zgodę na ewentualny wyjazd Polaków do Australii.
Zrozumiałem to tak, że rząd brytyjski będzie zsyłał Polaków mieszkających na Wyspach
do Australii.
Ty
wielu rzeczy nie rozumiesz. Zapewniał mnie. Zapraszają mnie na różne spotkania.
Mnie tu jest dobrze. Mam pracę. Dobrze zarabiam. Mam suplementy, aminokwasy.
Odbudowuję swoje komórki. Mam taki suplement, że kiedy rano go łykam, to mam
chęć do życia, do pracy. Jest super. Jest mi tu dobrze. choć mam wizę
amerykańską i wcale nie muszę tutaj być. Kumpel prosił, żebym przyjechał do
Stanów i dał wykłady na temat odbudowy komórek. Nawet chciał zwracać 2/3
kosztów podróży.
No
to możesz jechać. Mówię.
Nie,
nie chcę. Poza tym koledze kończy się wiza i nie wiadomo czy by go wpuścili z
powrotem, dyby tu przyjechał.
Nie
kumałem, dlaczego kumpel miałby tu przyjeżdżać, skoro to Zbig miał do kumpla
jechać. Nie gasiłem tez gościa, ponieważ zadzwonił z życzeniami. Starałem się
być zatem na tyle grzeczny, na ile to było możliwe.
Sprowadziłem
grzecznie rozmowę na temat tego, że zadzwonił do mnie z życzeniami, za co mu
bardzo dziękuję. Życzyłem mu zdrowia i spokoju. Dodałem, że jestem szczęśliwy
jego szczęściem. I w końcu udało mi się zakończyć rozmowę.
Nie
trzeba ani ćpać, ani palić zioła, żeby na emigracji dostać niezłego kopa!
Pomyślałem i sam do siebie się uśmiechnąłem.
Później
poszedłem do pobliskiego sklepu ogólnospożywczego. Przywitał mnie młody
muzułmanin. Jest dla mnie bardzo miły. Nie wiem dlaczego. Nie wiem, dlaczego
jego szef pytał mnie jak daleko w Polsce mieszkam od Białorusi. Wiem tylko, że
muzułmanie, wśród których mieszkam i przebywam, rozmawiają o mnie. Nie napiszę,
jak na mnie mówią, ponieważ to nie byłoby szczytem skromności.
No
i ten młody muzułmanin, kiedy już zapłaciłem, nachylił się w moim kierunku i z
uśmiechem, radośnie powiedział: Have a nice weekend!
Zatkało
mnie i od razu uszczęśliwiło to życzenie. W mgnieniu oka poczułem, że mam jutro
Wielkanoc.
Muzułmanin
powiedział to cichutku, jakby w konspiracji.
Jak
do tej pory były to najpiękniejsze życzenia świąteczne, jakie tu otrzymałem.
Następnie
zaszedłem do B. i P. Byli już narąbani, ale ona opowiedziała o tym, jak
przyjechał tu pierwszy raz i załatwiono jej pracę i musiała za to zapłacić.
Opisałem
to w swoim jednym tekście. Myślałem, że tworzę fikcję literacką. Co najwyżej
domyślałem się tego, a teraz mam osobę, która to potwierdza. Ciekawe. Ciekawe.
Ciekawe. Trafiłem!
Tak
to na emigracji przed Wielkanocą o tym, że poczułem tegoroczne święta sprawił
muzułmanin.
Radosnych?
Wesołych?
Może
spokojnych?
Wybierzcie
sami…
Ja
sobie pomyślałem, że w dniu, w którym zmarł Chrystus w życiu Jego współczesnych
niewiele było nowego. Pewnie wstali jak co dzień i jak co dzień zabrali się za wykonywanie
powszednich zajęć. Nie świętowali jak my dzisiaj, na maksiora.
Czyżby
dlatego nie ubrałem się nawet odświętnie, tylko uciekam w głąb siebie i próbuję
coś pojąć?
Nie
wiem.
Napiszę wieczorem, co ten dzień mi przyniósł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz