23 kwietnia 2017

Obrzydliwie gruby, wulgarny i szczęśliwy...

Zjadł dziesięć pętek białej kiełbasy, czymś jeszcze to zagryzł, popił kilkoma piwami i to jest jego rekord.
Zna jednak braci, u których się kiedyś zbunkrował, żeby popić dni kilka i którym to braciom matka robiła po ostrym piciu na śniadanie gar kiełbasy na gorąco, a bracia to wszystko wcinali za jednym zamachem i przy tym pilnowali, żeby było po równo.
Ja to spokojnie wpierd… jakieś pół kilo kiełbachy, do tego pół bochenka chleba i czymś tam muszę popić, najlepiej jak jest piwo, to wszystko lepiej wchodzi!

Jest już obrzydliwie gruby, obrzydliwie wulgarny i obrzydliwie szczęśliwy, zaprzeczając w ten sposób wszystkim dotychczasowym teoriom dochodzenia do cnoty i szczęścia, a przy ty nawet nie wie, że tworzy własną teorię, jak być naprawdę szczęśliwy, bez względu na to, kim jestem.
Przez jakiś czas w klubie, w którym spędzam przerwy w pracy i spożywam drugie śniadanie, byłem obiektem drwin, ale i podziwu. Jednak do dzisiaj członkowie klubu nie mogą zrozumieć, jak można iść do racy z jedną kanapką, jabłkiem i butelką wody.
Jak ty wytrzymujesz? Zapytał mnie znajomy, wyciągając z plecaka paczkę kabanosów, duży słoik śledzi, pół bochenka chleba, jakiś smakowy jogurt i kilka batoników. Do tego koniecznie litrowy termos z herbatą.
To wszystko na dwie półgodzinne przerwy.
Tak właśnie trzeba jeść, gdy człowiek pracuje! Zakończył znajomy i zaczął od siedzi.
I jego, i moja praca polega głównie na tym, jak pracy unikać, gdy można to zrobić. Z reguły się udaje, ponieważ, jak wspominałem, ciapaci nie mają pojęcia o organizacji pracy, o samej pracy też. Ja na przykład dużo chodzę przy unikaniu pracy. Biorę jakieś narzędzie i niby szukam drugiego, mogę też szukać pomocy do wyznaczonej pracy, mogę też również szukać dogodnego miejsca do jej wykonania… Naprawdę jednak nie szukam niczego. Ty tylko przykłady powodów na wypadek, gdyby któryś z wajzerów, który (znów) nie ma pojęcia na temat pracy tych, których pilnuje, ani na temat organizacji pracy, zapytał, co robię w danym momencie. Odpowiadam wtedy, że szukam…, a gdy brakuje mi koncepcji na to, czego mam szukać, to mówię w razie czego, że idę do toalety.
Przy odrobinie starania każdy z moich ziomków potrafi tak szukać pracy przez kilka godzin dziennie.
Mój wspomniany znajomy ma taki charakter pracy, że on nie musi w pracy szukać sobie wymówki i wysilać się po to, żeby czegoś tam szukać. Ma bowiem pomocnika i to pomocnik szuka tego samego, co ja, czyli sposobu na to, jak urwać się w pracy z pracy. Gdy zatem pomocnik szuka, znajomy sobie siedzi aż jego pomocnik znajdzie to, czego właśnie szuka. A gdy mu nuda dokucza w czekaniu na pomocnika, składa małe plastikowe elementy w nieco większe i przewraca przy tym tak znacząco oczami, jakby myślał okrutnie ciężko i jeszcze okrutniej się starał, żeby dobrze wykonać powierzoną robotę.
Gdy mu wajzer przeszkadza w tej okrutnie ciężkiej robocie, znajomy naskakuje na wajzera ostro. Stek wyzwisk, kanonada wulgaryzmów zbiłyby z tropu każdego. Wykrzykuje znajomy przy tym, że wajzer mu przeszkadza w wykonywaniu pracy i skupieniu się nad nią. Krzyczy, że wszystko, co robi, robi dla dobra firmy, a wajzer go z tego wybija, zajmuje mu cenny czas.
Co robi wtedy wajzer?
Czym prędzej umyka, żeby, broń Boże, któryś z jego z kolei przełożony nie nadszedł i nie okazało się, że zamiast pomagać podwładnym w pracy, to im w pracy przeszkadza. A że na pracy podwładnych chłopina się wcale, to woli nie ryzykować i spieprza, gdzie pieprz rośnie.
Jasne, że i ja, i mój znajomy, i cała reszta ziomków, wykonujemy w ciągu pracy jakąś tam jej część.
Przy odrobinie znajomości na temat organizacji pracy, organizacji czasu pracy, można to zrobić dwa albo trzy razy szybciej.

I tak właśnie pracują, trzeba koniecznie jeść dobrze. a jeść dobrze to znaczy, jeść dużo za dużo! Trzeba też sobie pogadać przy takim jedzeniu o tych, co mogą więcej zjeść niż gadający.

W klubie jest też kolega. Pisałem o nim wcześniej. On się rzadko odzywa, ponieważ skupia się na tym, aby mu pół godziny wystarczyło na pochłonięcie przygotowanych kanapek i innych specjałów, no i żeby jeszcze zdążył sobie zapalić.
  Oczywiście nie wychylam się w czasie przerw z tematem hedonizmu w życiu starożytnych Rzymian, bo starożytni by mogli cienko tutaj wypaść. 
Zjadam swoją kanapkę, popijam wodą z butelki, zamykam oczy i słucham dyskusji i opowieści… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...