Coś z dawnych
notatek na Niedzielę Palmową. No i symboliczna palma wykonana przez moich
najbliższych.
Czytając dzisiaj
słowa, które za chwilę wrzucę do Siecie, aż dziwię się sobie, że miałem w sobie
tyle buntu. Nie ukrywam, że ten bunt tkwi jeszcze we mnie i pęta mnie dość
skutecznie. Myślę jednak nieustannie, jak wyrwać się z tych oków i w końcu
polecieć wysoko, tak, jak zostałem do tego stworzony.
A zatem myśli
ubrane w szaty pisma; myśli zapisane przed miesiącami albo latami, bo, zaiste,
nie pamiętam, kiedy ten tekst pisałem. Tekst napisany z myślą o katolikach, o
sobie, gdyż znam to z autopsji. Myślę jednak, że takie skrępowanie mogą
odczuwać również wyznawcy innych kościołów.
***
Wychowani w duchu
katolicyzmu, rozpracowani, urobieni, uzależnieni od Kościoła katolickiego nie
wyobrażamy sobie nawet, że można żyć inaczej.
Jak mogą katolicy
wyobrazić sobie życie bez coniedzielnej mszy; jak mogą sobie wyobrazić
narodziny dziecka bez kościelnego chrztu; jak mogą sobie wyobrazić, że ich
dziecko nie przystępuje do I komunii; jak mogą sobie wyobrazić, że ich dziecko
nie przystępuje do sakramentu bierzmowania; jak mogą wyobrazić sobie ślub
własnego dziecka bez ślubu kościelnego; w końcu pogrzeb – jak mogą wyobrazić
sobie pogrzeb własny czy kogoś bliskiego bez kościelnej oprawy?
Nie mogą!
Są bowiem od
urodzenia do śmierci uzależnieni w swoim myśleniu, duchowym odczuwaniu,
przezywaniu eschatologii od Kk.
Zasklepili się w
takim myśleniu, nie chce im się wychodzić poza ramy tego myślenia, a ponieważ w
Polsce jest ich zdecydowana większość, więc mają niezachwiane poczucie, że tak
trzeba, że tylko oni mają rację i przynależą do jedynie prawdziwego Kościoła na
Ziemi.
Ale wszyscy
wiemy, że istnieje życie poza Kościołem katolickim; że istnieje myślenie inne
niż to narzucone przez ten Kościół. Nikt jeszcze nie udowodnił, że inne niż
katolickie myślenie jest gorsze, nieważne czy zbędne albo prowadzące na manowce
życia, a później wieczności.
Trzeba jednak
wysiłku poszukiwania siebie, dociekania, dokopywania się, kołatania, pragnienia
prawdy, swojej, tylko swojej prawdy, a nie liczenie na gotowiznę, jaką oferuje
nam Kk w zamian za odpowiednie datki i coniedzielną obecność w kościele
parafialnym.
Każdy, kto choć
przez chwilę zastanawiał się nad swoją eschatologiczną egzystencją religijną
musiał zauważyć, że Kk od zdecydowanej większości swoich wyznawców nie wymaga
zaangażowania, nie wymaga wysiłku myślowego w kwestiach wiary. Na pewno już nie
namawia wiernych do poszukiwania własnej drogi. Mało, gromi tych, którzy takiej
drogi poszukują, a nie idą ścieżkami wskazanymi przez swoich parafialnych czy diecezjalnych
pasterzy.
Wielu katolików
obarczonych zostało obowiązkami uczestniczenia raz na jakiś czas we mszy,
łożenia na utrzymanie świątyni i tych, co w świątyni głoszą, nie zawsze Słowo
Boże, wpłacaniu kasy na msze za zmarłych i odświętne przygotowanie się na
przyjęcie kapłana po kolędzie (nie zapomnieć o przygotowaniu pieniędzy na kościół
i jeszcze tam coś)
Szczodry katolik
to dobry katolik, ale tylko wtedy, gdy daje na Kościół, nie potrzebującym!
Chodzimy więc co
niedziela i święta na mszę, nie wiemy jednak do końca czy świętą, wykupujemy
msze za zmarłych, jakby modlitwa za pieniądze miała jakieś znaczenia,
przygotowujemy kopertę na kolędę, chrzcimy dzieci, przygotowujemy je do przyjęcia
kolejnych sakramentów, wyprawiamy pogrzeby…, a wszystko to za odpowiednią
opłatą, wszędzie kasa i kasa, która ma być naszym katharsis, oczyszczeniem,
wytłumaczeniem z braku myślenia i zaangażowania w samego siebie i siebie wobec Boga.
No i na tym tekst
sprzed jakiegoś czasu kończy się.
Skąd się wzięły kurczaki, królik, jajo czy palma w wielkanocnej tradycji? |
Sądzę, że jest on
przyczynkiem do rozważań o moim stosunku, każdy musi to robić w swoim imieniu, do
przynależności do społeczności kościoła, zaangażowaniu w jego działalność, no i
postrzeganiu w tym wszystkim siebie.
Przyznam, że nie mogę
siebie w swoim niby kościele jakoś do końca odnaleźć.
Każdy z nas nosi w
sobie Kościół Żywego Słowa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz