22 kwietnia 2017

Zaczynam brzydko myśleć!

Coraz częściej zauważam u siebie, że myślę o innych – brudasy, nieroby, śmierdziele… Wiem przy tym, że takie określenia uwłaczają godności ludzkiej. Nie sposób jednak myśleć inaczej o tych, którzy mojej godności szanować nie potrafią.
Utkwiły mi w pamięci słowa o człowieku uzależnionym od narkotyków, alkoholu i lekarstw, że w każde najmniejsze działanie w swoim życiu wkłada siebie całego, jakby od wykonania tej czy owej drobnicy zależało jego być albo nie być.
To ma być typowe dla ludzi uzależnionych od czegokolwiek, czyli jakichś tam  ...olików.

Pisałem już o tym, że razi mnie podejście moich ziomków do obcokrajowców. Nie wiem jednak czy ci, którzy mają wrogie nastawienie do obcych i nie kryją się z tym, nie żyją bardziej realnie ode mnie.
Wspominałem, jak to ziomkowie nie cierpią jednego z wajzerów w mojej nowej pracy i nazywają go „Psem”. Dokuczają mu i dokopują słownie ile i jak tylko się da.
Przyglądam się temu człowiekowi z wielką uwagą. Zauważam, że zdaje się on czerpać radość w chwilach, gdy może dokuczyć moim ziomkom albo gdy jest w obecności superwajzera i może rozkazywać pracownikom. Jest bardzo chętny do poganiania ludzi  pracy i wykonuje przy tym dziwne gesty ponaglające, które, nie wiem dlaczego, kojarzą mi się z jakąś obozową rzeczywistością.
W takich chwilach staje się on butny. Miałem wczoraj wrażenie, że gdyby miał więcej władzy, chętnie mściłby się i wyżywał na moich ziomkach.
Ostra riposta słowna albo zdecydowane zachowanie na NIE wobec niego sprawiają, że jakby się kurczył.
Nie wiem zatem czy moi ziomkowie nie wyczuwają w nim kogoś, kim jest naprawdę i czy nie mają racji, że zawczasu atakują, zanim sami zostaną zaatakowani.
Wiem, nie po chrześcijańsku! To wbrew miłości bliźniego. Nie, nie, nie! Tutaj to Ne przechodzi. Dostrzegam wyraźnie, że tzw. ciapaci nie uśmiechają się do mnie z powodu miłości bliźniego albo że może jestem taki fajny facet, spokojny i miły dla wszystkich. Uśmiechają się do mnie, bo albo mają nadzieję na zrobienie biznesu moim kosztem, albo już ten biznes moim kosztem robią, albo że jestem im najzwyczajniej w świecie potrzebny do zrobienia czego, o czym sami nie mają pojęcia i nie wiedzą, jak się do tego zabrać!
Ruszało mnie i rusza, gdy ziomkowie określają jakieś grupy społeczne brudasami, smoluchami lub jeszcze mocniej. To kryształowe przykłady językowego rasizmu. Najdziwniejsze jest jednak w tym to, że spotykani tutaj przeze mnie ludzie o ciemniejszej ode mnie karnacji skóry to w rzeczywistości prawdziwe brudasy. Nawet z najlepiej uporządkowanego otoczenia potrafią uczynić istna stajnię Augiasza!
Mieszkam w lokalu zajmowanym wcześniej przez pakistańskie bezdzietne małżeństwo. Kiedy nagle się wyprowadzili i oglądałem ten lokal, aby go wynająć, nie wierzyłem, że można żyć w takim brudzie. Musiałem przez kilka dni czyścić to miejsce, a później odnowić, bo samo wspomnienie o tym, co tam zastałem napawało mnie obrzydzeniem.
Dla przykładu pokazuję tylko kilka fotografii, jak było i jak było po małym sprzątaniu. Jutro opiszę to dokładniej.

Po odnowieniu lokalu jest skromnie, ale czysto i znajomi mówią, że urządziłem sobie tu fajne gniazdko. Bierzcie na to poprawkę, ponieważ fajne gniazdko w kraju nad Wisłą i tutaj to bardzo różniące się w swojej treści bajki! Niektórzy nawet jawnie mi tego lokum zazdroszczą i to jest dla mnie bardzo jasny dowód na to, jak tutaj się mieszka!

Widocznie tak zwanym ciapatym brud wcale nie przeszkadza ( i nie tylko im). Brudzą dosłownie wszędzie – w domach (widziałem przykład bałaganu w salonie), na podwórkach, na chodnikach ‑ Dzisiaj widziałem małą Cygankę, która wyszła ze sklepu z tatą, rozpakowała loda i papier wyrzuciła na chodnik, do kosza na śmieci miała dosłownie krok. Ojciec nawet nie kiwnął palcem. Tak samo jest z ciapatymi, papiery wyrzucają na chodniku nawet wtedy, gdy stoją obok kosza na śmieci. Jakby nie wiedzieli, do czego takie pojemniki służą.


Razi mnie też u nich to, że nie mają zielonego pojęcia o organizacji pracy. Nie potrafią zaplanować pracy dla kilku osób nawet na jeden dzień. Dla Polaków to straszna mordęga pracować u ciapatych, a u nich właśnie pracuję. Szarpaniny jest co niemiara, choć ja się tym wcale nie przejmuję. Ci jednak, którzy chcą pokazać, jak dobre i skutecznie pracować, denerwują się i klną na ciapatych na czym świat stoi. W sunie to trudno wytrzymać, gdy w ciągu dnia ktoś zmienia ci zajęcie cztery, pięć razy. Nierzadko wiąże się to ze zmianą miejsca pracy i zmianą narzędzi. Obłęd. Często nie zdążysz dobrze pracy rozpocząć, a już musisz ją zostawić i robić coś innego, co własnie przypomniało się przełożonemu.
W sumie to Polacy szarpią się tutaj niemiłosiernie, ponieważ wydaje się, że tutaj w ogóle żyje się bez żadnego planu. Fajnie, bo żyje się chwilą. Pracować, mieć kasę i bawić się. To dobre życie.
Już nie mogę się doczekać, kiedy kupię z dziesięć piw, walnę się na kanapę i będę leżał przed telewizorem do poniedziałku – powiedział znajomy z pracy.
No i masz cały sens emigracyjnego istnienia w pigułce!
Zauważyłem też u ciapatych, że w ogóle nie szanują cudzej pracy i jej nie doceniają. Całkiem niedawno z Młodym sprzątaliśmy podwórko. Przechodził właściciel domu i rzekł: Good job! Młody był zachwycony pochwałą. Skończyliśmy robotę. Po jakimś czasie właściciel pojawił się na naszym podwórku ze znajomym, żeby mu coś tam pokazać. Znajomy wyrzucił opakowanie po chipsach. Nie wyrzucił do stojących pod płotem kosza na śmieci, tylko na podwórko. Właściciel nie zareagował. Nie mówiłem o tym młodemu.
Dla niektórych zatem życie w brudzie to norma! Śmiecenie wokół siebie jest normą i niczym nagannym.
Ciągle staram się tutaj czegoś nowego nauczyć. I uczę się. Coraz częściej myślę o niektórych ludziach ‑ brudasy, śmierdziele, nieroby… Wiem, że to uwłacza ludzkiej godności. Nie potrafię jednak myśleć z szacunkiem o ludziach, którzy mojej godności i mojej pracy nie potrafią szanować.

Wiem też, że to cholernie niechrześcijańskie!
Nic jednak na to nie mogę poradzić.

Zaczynam tak myśleć i już! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...