13 kwietnia 2017

Czas, który znika...

Jakże często i odkąd pamiętam, zawsze spotykałem się z tym, że ludzie okradali i okradają się z czasu, który był i jest im dany. Zapytani o godzinę, z reguły zaokrąglają czas, najczęściej do przodu, zamiast podawać czas dokładnie, co do minuty, darujemy sobie sekundy. Dla przykładu – małżeństwo bawi się na jakimś tam grillu albo innym badziewiu i mąż pyta żonę, która godzina. Ona odpowiada, już północ. Czas wracać.
Mąż spogląda na zegarek i stwierdza, że jest 2345 i do północy może się jeszcze wiele wydarzyć, łącznie z jego nawróceniem, upadkiem albo śmiercią.

Wstawaj! Krzyczała zawsze mama, budząc mnie do szkoły. Już siódma! Zrywałem się z łóżka i w pośpiechu szukałem ubrania. Przy śniadaniu stwierdzałem, że do siódmej zostało jeszcze kilka minut, a ja byłem już ubrany i wcinałem jedzonko. Byłem często zły na mamę, że wyrwała mnie wcześniej z łóżka, a ja tak bym jeszcze trochę pospał!
Można powiedzieć, że takie zachowanie to wyraz zapobiegliwości, stanu czuwania, alertu, przygotowania zawczasu.
Z drugiej jednak strony, w ten sposób najzwyczajniej okradamy się z chwil, okradamy się z czasu, który jest nam dany i nigdy się nie powtórzy!
Nieważne, że mąż odpowiada żonie, że do północy został jeszcze kwadrans. W jego i jej głowie zakiełkowała już myśl o północy, której wcale nie ma i może nawet dla nich nie nadejść, a jeśli już nadejdzie, to przez ten kwadrans będzie kołatała się myśl o północy w ich mózgownicach niepotrzebnie; po co bowiem myśleć o tym, co będzie, skoro nie wiemy, co będzie i czy będzie w ogóle!
Po co? Pytam się! Po co poganiać czas? Przecież ciągle narzekamy, że czas pędzi jak szalony!
Za mało jeszcze wypowiedziano zaklęć, żeby czas zatrzymać?
No i jak to z nami bywa. Z jednej strony narzekamy na pędzący czas, a z drugiej sami go poganiamy, okradając się z godzin, minut, sekund…, a później słychać: Ależ to szybko zleciało!
Ano zleciało, przy naszej pomocy!

I jak to się ma do naszej wiary? Nakazu życia chwilą?

Nie czuwamy też i nie zaokrąglamy czasu do góry, jeśli idzie o naszą egzystencję eschatologiczną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...