Od rana bliźniacy
syjamscy wybrali się na świąteczny spacer.
Obejdą teraz
spory kawał miasta, ponieważ musza najpierw znaleźć kilku jeleni, którzy dadzą
się nabrać na śpiewkę, że właśnie brakuje im funta do flaszki. Brakuje im
dokładnie całej sumy na flaszkę, gdyż nie mają nic, ale po jakiejś godzinie,
przy świątecznej hojności tych, którzy w piątek zgarnęli wypłatę, rzeczywiście
może im brakować do flaszki rzeczonego funta.
Co jednak sobie
pospacerują, zanim flaszkę kupią, to dla ich zdrowia.
Z pewnością na
jednym spacerze świątecznym się dzisiaj nie skończy. Dopóki Wielkanoc trwa,
muszą korzystać. Jutro dzień spowszednieje i nikt już nie będzie łaskawy dla
skacowanych bliźniaków.
Wieczny karnawał
dzieje się na oczach człowieka małego i dziać się nie ma zamiaru skończyć.
Muzyka i gwar życia przycichają nieco w środku tygodnia, gdy wysychają zasoby
pieniężne z ostatniego piątku, a do następnego zostało jeszcze dzień albo dwa.
Wtedy można wyjść wieczorem na spacer bez obawy omijania rozweselonych poza
granicę przyzwoitości grup ludzi w przeróżnym wieku i najróżniejszego stanu
społecznego.
W piątek
wieczorem narasta gwar i życie zdaje się odradzać z cała mocą. Jakby wszyscy,
którzy na dzień czy dwa przysnęli, chcieli nadrobić stracony czas. Wtedy stali
mieszkańcy wiedzą, że trzeba zrobić za dnia zakupy, żeby wieczorem i nocą nie
włóczyć się po dzielnicy i nie zakłócać spokoju bawiącym się.
Wczoraj spędziłem
dzień samotnie. Odwiedziłem sąsiadów na górze. Pogadaliśmy, gapiliśmy się przez
jakiś czas w telewizor, a że oni uwielbiają wszelkiego rodzaju programy
rozrywkowe, quizy, gry jeszcze coś tam, co ma być śmieszne, a mnie jakoś nie
śmieszy, to zaszyłem się w swojej norce i pisałem, oglądałem, czytałem i
uczyłem się.
Obejrzałem
kolejny raz Miasteczko Twin Peaks. Ogniu
krocz za mną. Zdecydowałem też, że kolejny raz podejdę do obejrzenia filmu Kod da Vinci. Jestem w trakcie, oglądam
go na raty, ale już po pierwszych dwudziestu minutach wiedziałem, że będzie to
droga przez mękę, którą jednak mam zamiar przejść do końca, o czym z pewnością
poinformuję.
Emigracyjna Wielkanoc
2017 dzieje się w najlepsze i dobrze, że się dzieje, bo to oznacza, że skończy się
niebawem.
A, żeby nie zapomnieć,
zacząłem się uczyć muzułmańskiego kalendarza i czytam trochę o religijnym życiu tych, z którymi dzielę
tu na chwilę swoje skromne życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz