Człowiek
nieustannie się uczy.
Gdyby miał
odrobinę więcej wyobraźni, był mniej zadufany w sobie, bardziej uważnie patrzył
dookoła, wtedy z pewnością wielu błędów uniknąłby na zasadzie uczenia się na
błędach innych.
Myślę tylko i
wyłącznie o sobie, pisząc jednocześnie o wszystkich.
Pewnie tacy
ludzie, którzy uczą się na błędach innych, istnieją. Jak na razie ja na pewno
do nich nie należę.
Mało!
Nawet na swoich
przeszłych błędach nie potrafię się jeszcze uczyć!
Pamiętacie, jak
planowałem różne rzeczy?
Na przykład to,
że będę czytał Biblię na głos. Codziennie jakiś fragment.
Nie wiem
dlaczego, ale nie wyszło.
Nie! Wiem,
dlaczego!
Dlatego, że nie
potrafię jeszcze być konsekwentny w swoich założeniach. Do tego nie potrafię
być w swoich założeniach bardziej powściągliwy. Myślę, że przyznawanie się do
tego, co się planowało, a następnie zawaliło z własnej nieprzymuszonej woli,
jest dobrym lekarstwem na naszą małość i planistyczną na wyrost przypadłość.
Dlatego jeszcze
raz przyznaję, że zajmowałem się wszystkim, tylko nie najważniejszym. I kolejny
raz spróbuję to naprawić.
Od czego zacznę?
Zdziwi Was to
pewnie, ale od napisania kilu tekstów na temat świadków Jehowy, owych
głosicieli, których tak często spotykamy w swoim życiu i którzy twierdzą, że mają receptę na nasze zbawienie.
Dlaczego
świadkowie? Bo są pod ręką! Znam kilkoro z nich osobiście. Jeśli o mnie idzie,
to czerpię, jak wampir, z różnych kościołów i wyznań, ale opisze na razie tylko
świadków Jehowy. Jeszcze raz powtarzając, dlatego że są pod ręką, a przez to są
wdzięcznym i namacalnym tematem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz