Jestem
pełen podziwu dla niektórych ludzi, których poznaję w swoim życiu. Nie potrafię
sobie przy tym wyobrazić, że ja mógłbym tak żyć.
A
mianowicie, poznałem ostatnio pana A. Starszy gość żyjący od iluś tam lat w Anglii
i tutaj pracujący. Pracuje sześć dni w tygodniu. W pracy obija się tak, jak inni,
w tym ja. Na przerwach zjada tyle, że dwóch dorosłych mężczyzn spokojnie najadłoby
się i jeszcze została reszta. Po panu A. zresztą widać, że je, ile je.
Po
przepracowanym tygodniu koniecznie musi odwiedzić dział monopolowy w pobliskim supermarkecie
i kupić coś mocnego, czego za kołnierz się nie wylewa. Pan A. też za kołnierz nie
wylewa tego, co w supermarkecie na dziale alkoholowym kupi.
Pracuje
zatem po to, aby opłacić swoje mieszkanie, najeść się ponad miarę i wypić raz na
tydzień.
Dzisiaj
zwierzył mi się, że ma codziennie wyliczonych tyle papierosów, ile powinien spalić
podczas przerw w pracy. Jak zauważyłem, to podczas przerw zjada chyba więcej kanapek,
niż wypala papierosów. A może po równo? Nie o tym jednak chciałem pisać.
Można
śmiało powiedzieć, że pan A. pracuje po to, żeby życ tak, jak to sobie ułożył.
Szanuję
to, bo jest konsekwentny. Może ma też jakieś tam plany, o których jeszcze nie wiem.
Na chwilę obecną jest dla mnie takim fajnym człowiekiem, który potrafi się cieszyć
z tego, co ma i więcej zdaje się nie chcieć! Lubię go!
Dlatego
jeszcze raz spróbuję uporać się z moim tytoniowym nałogiem.
Jest
kilka powodów. Od zdrowotnego rozpoczynając, a na ekonomicznym kończąc. Jednak też
nie chciałbym tak, jak pan A., wyliczać sobie kiedyś tam, być może jutro, ilości
wypalanych papierosów, bo tak jest ekonomicznie albo na tyle mnie stać.
Nie
potrafię tego jasno wytłumaczyć, ale natchnął mnie pan A., aby jeszcze raz spróbował.
To
wcale nie jest primaaprilisowy żart, tylko kolejny już raz powzięte przeze mnie
postanowienie w tej sprawie!
O
efektach powiadomię szanowne gremium blogowe, a i o drugiej części wpisu „Nie zwariowałem”,
zapewniam, nie zapomniałem!
A
zatem, do zobaczenia!
Aaaaa!
Proszę,
Wy też podejmijcie jakąś tam decyzję o zmianach w swoim życiu. Na pewno wtedy będzie
mi łatwiej wprowadzać moje zmiany!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz