Kolejny
post, który powstał wcześniej, a który ciągle jest aktualny. I raczej w dużej części
długo taki pozostanie.
Dzisiaj
exodus uchodźców, przed którym drży Europa, to przecież nic nowego.
Takie
wędrówki ludów już wcześniej zdarzały się. Zmieniły się tylko powody, dla
których ludzie wybierają się w drogę, szukając swojego szczęścia.
Krzyżowcy
dzisiaj też przemierzają świat, jak ich średniowieczni poprzednicy. Opuszczają
ojczyzny i wędrują. Mają tylko nieco inne cele do osiągnięcia. Historia jakby
zatoczyła koło.
Dziś
często powodem wędrówki jest wojna, szukanie lepszych warunków do codziennego
życia; prześladowania, tłumienie codziennej wolności albo zwyczajna nadzieja na
lepsze życie gdzie indziej.
Jutro
powodem wędrówki mogą być zmiany klimatyczne! To dopiero będzie exodus! Ten
dzisiejszy, to bułka z masłem przy tym rpognozowanym.
Niedawno
TV publiczna emitowała dokument o ludziach, co ogłosili samozwańczy kalifat i
walczą o swoje, nie do końca rozumiane przez przeciętnego mieszkańca Europy
racje. Wszyscy – mężczyźni, kobiety, dzieci… są święcie przekonani, że walczą w
słusznej sprawie.
To
niebezpieczny przeciwnik. Współcześni krzyżowcy. Dla nich śmierć to nie klęska,
tylko wyróżnienie. Właśnie poprzez śmierć spełniają wolę Boga, a nagrodą jest
życie pełne szczęścia w niebie.
Dla
przeciętnego człowieka empirycznego Zachodu, gdzie życie ludzkie jest wartością
nadrzędną, a życie pozagrobowe, to wielka niewiadoma i dla tej wielkiej niewiadomej
nie warto ryzykować dość wygodnego życia ziemskiego, taka postawa, jak
współczesnych krzyżowców, jest po prostu niezrozumiała. Mało, jest najczęściej nie
do przyjęcia!
Kiedy
stoją naprzeciw siebie dwaj wojownicy, z których jeden myśli tylko o tym, jak
wyeliminować drugiego, mając przy tym na uwadze przede wszystkim zachowanie
własnego życia, a ten drugi myśli, że może nawet zginąć (nierzadko tego
pragnie), byleby tylko przy tym zginął jego przeciwnik, oczywiście niewierny,
to wynik takiego starcia nietrudno przewidzieć!
Podobnie
było niedawno z ideą chrześcijaństwa, z tą tylko różnicą, że pierwotni
chrześcijanie szli na śmierć, nie czyniąc przy tym najmniejszej krzywdy innym.
Szli jednak na śmierć tak ochotnie, z obietnicą szczęścia życia wiecznego, że
nawet bardzo brutalne zabijanie chrześcijan znudziło się w końcu wrogom. Z
czasem nawet wczorajsi chrześcijan pierwotnych wrogowie dostrzegł ten problem i
zamiast słać chrześcijan na bezsensowną śmierć, stawali po ich stronie, nie
wiedząc nawet kiedy.
Taka
jest siła wiary!
Taka
jest siła miłości!
Tak
dzieje się historia!
Nikt
nie wie: jak i gdzie!?
Po
jednej stronie siła wiary i obiecanego szczęścia. Widzę tam wręcz pogardę dla
życia doczesnego, dla ziemskiej cielesności, dla tego, co ciągle przemija.
Po
drugiej stronie wiara w rozum, oręż dzierżony z mocą, ale jakże przy tym
wielki, wielki strach przed śmiercią!
Kiedy
patrzyłem na emitowany dokument, początkowo odczuwałem niedowierzanie. Jak ja ‑
dziecko empirycznego Zachodu mogło zareagować na widok kobiet i dzieci stojących
z bronią w ręku i jasno wyrażających chęć śmierci za sprawę?
Jak
mogłem później pod wielkim wrażeniem, gdy widziałem kobiety i dzieci poddawane
szkoleniu i to szkoleniu w zabijaniu niewiernych.
Jam
jest dal niech niewierny!
Szkolą
ich przeciw mnie!
Jak
miałem zareagować, gdy widziałem ich radość na wieść, że mogą umrzeć, za
sprawę, za którą walczą?
Skóra
cierpnie!
A my tymczasem przygotowujemy się do kolejnej porcji świętowania, tj. jedzenia i picia ponad miarę! |
Myślę,
że jest czego się bać, bo luksus codzienności uczynił z nas – wczorajszych wojowników
– panienki, które więcej uwagi przykładają do tego, jak by tu lepiej wypaść w oczach
innych, jak by tu lepiej wyglądać, niż BYĆ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz