10 kwietnia 2017

Pozdrowienia z Raju

Jak długo tu jesteś? Pyta mnie R.
Około roku, odpowiadam.
Ja jestem tutaj od czterech miesięcy i najchętniej wróciłbym do kraju. Mówi R. To nie taki raj, o jakim w Polsce się mówi.
Ano do raju to trochę Anglii brakuje. Mówię i śmiejemy się. Później dodaję, że powoli ogarnie się i może przyzwyczai.
Teraz już mogę napisać, ponieważ doświadczyłem co nieco emigracyjnego raju. W Polsce źle wyobrażamy sobie emigracyjne życie swoich rodaków. Na obczyźnie nikt im życia nie ułatwia. Do tego muszą uważać na wszystko i wszystkich. Bardzo łatwo przejechać się tutaj na ludziach. Jeszcze łatwiej popłynąć.

Wielu młodych ludzi przeżywa tutaj bardzo trudne chwile. Zwłaszcza kiedy dociera do nich fakt, że wyobrażenia z kraju i emigracyjna rzeczywistość są tak różne, jak tylko różne być potrafią.
Ciągle słyszę, jak młodzi ludzie rozmawiają, że ogarną tutaj samochód, jakieś mieszkanie, kupią sobie jeszcze tam coś. Do tego jeszcze odłożą sobie pieniędzy i kiedy wrócą do kraju to będą z nich goście, że hej!
Opychają od siebie w ten sposób myśli, że przez dość długi czas nic z tych planów i marzeń nie wyjdzie. Trzeba bowiem zapłacić dość wysoką cenę za adaptację w nowych warunkach; trzeba nauczyć się funkcjonować od nowa. W Polsce dla wszystkich, których tutaj spotykam, pieniądz nie był aż tak ważny. Byli znajomi, rodzina, zawsze można było sobie jakoś tam radzić. Tutaj natomiast trzeba co tydzień zadbać o opłatę mieszkania, mediów, trzeba zadbać o swoje wyżywienie, a często i znaleźć szybciutko dach nad głową.
Dzisiaj w pracy jeden z młodych ludzi otrzymał telefon, że musi szybko szukać nowego lokum, gdyż to, które wynajmował, jest spalone. Dlaczego? Nie wiedział, że wynajmuje pokój od kogoś, kto wynajmuje mieszkanie od agencji, a jemu pokój podnajął, żeby zejść ze swoich kosztów. Ktoś poinformował agencję o tym, że w domu mieszka zbyt wiele osób. Agencja zrobiła rekonesans i okazało się, że rzeczywiście legalni najemcy podnajmują pokoje i w ten sposób obniżają swoje koszty utrzymania. Efekt? Wszyscy szukają na kilka dni przed świętami nowego lokum.
Nieciekawie, prawda? Ale trzeba stwierdzić, że tutaj to dość powszechna sprawa. A żarty, że jest już na tyle ciepło, że można nocować w parku, są nie na miejscu, ale są.
Powiedziałem dzisiaj R., że odliczam dni do mojego wyjazdu do Polski. I zapowiedziałem, że wrócę tutaj, bo nie mam zamiaru dać się angielskiej rzeczywistości ograć.
Tak prawdę mówiąc, to już się czuję lekko poobijany przez tę emigrację. Tyle razy musiałem zmieniać swoje plany, że przestałem liczyć. Główny cel jednak pozostał niezmienny i nie mam zamiaru z niego zrezygnować. Wyjadę z Anglii na dobre wtedy, Dy uznam, że cel ten zrealizowałem.
Póki co, robię w jego kierunku małe kroki.
I cieszę się, że nie stoję w miejscu. Choć i takie chwile miałem tu nieraz!

Bywajcie!
Pozdrowienia z Raju!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...