17 kwietnia 2017

Udało się!

Samotne świętowanie dobiega powoli końca. Ostatnie promienie słońca tegorocznej Wielkanocy wpadają właśnie przez moje okno. Przez chwilę mnie oślepiały. Ziemia pędzi w przestrzeni. Ostatnie promienie słońca samotnej Wielkanocy, którą będę pamiętał tak długo, jak długo pozostanie ostatnią Wielkanocą, którą świętowałem samotnie!

Przebrnąłem dzisiaj przez film Kod da Vinci. Dosłownie przebrnąłem, ponieważ męczyłem się bardzo, oglądając ten obraz. Na szczęście mam to za sobą.
Chyba go już widziałem i wyparłem z pamięci. Gdyby tak było w istocie, to wcale się sobie nie dziwię.
Mogę już napisać, że to całkiem niezły obraz dla skautów czy innej maści harcerzy poszukujących przygód w betonowych dżunglach miast.
Myślę, że filmy oparte na powieściach Z. Nienackiego są dużo, dużo lepsze i tyle samo starsze.
Dydaktyzm, wykład, ciągle wyjaśnienie, niedouczonemu (w założeniu) odbiorcy, któremu nie chce się podjąć żadnego wysiłku intelektualnego, dlatego trzeba mu wszystko podać na talerzu. To lwia część całego filmu. Wyjaśnianie historii przez ponad dwie godziny.
Do tego zabójstwa w imieniu Chrystusa.
To zdecydowanie nie dla mnie.
I te bajkowe założenia, jak choćby to o winie człowieka. Jakiś tam inspektor francuskiej policji jest pewny, że jeden naukowiec zabił sobie drugiego. Nie ma żadnych dowodów, tylko swoje domysły i one wystarczają, żeby wystosować za tym żyjącym drugim naukowcem list gończy.
A ten drugi naukowiec wymyka się francuskiej policji, jakby ta składała się z samych nieudaczników.
Zapomniałem dodać, że naukowcowi pomaga kobieta, która wydaje się wiedzieć na temat chrześcijaństwa bardzo, bardzo mało, a później się okazuje, że Chrystus to jej przodek.
Odniosłem dziwne uczucie, że to bardzo głupi film. To tylko moje odczucie. Każdy może mieć inne.
Dużo trupów, jak dobrym westernie sprzed lat albo filmie akcji.
Ta filmowa kobieta, potomek samego Chrystusa, spotyka na koniec filmu swoją rodzoną babcię. Nie wiadomo tylko ze strony mam czy taty, bo być może nie jest jedynym potomkiem Chrystusa na ziemi.
Pomyślałem sobie, że potomków Chrystusa na ziemi są miliony, próbują Go naśladować. Codziennie biorą swój Krzyż i idą na swoją Golgotę.


Za ścianą słyszę muzułmańskie śpiewy. Uspakajam myśli. Próbuję w skupieniu dziękować. Dziękować za to, co mam i co, być może, dostanę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...