15 kwietnia 2017

Jasne, że życzę...

Jasne, że wszystkim życzę na te święta tego, czego i sobie samemu życzę po cichu.
Nikomu nie życzę tego, czego sam za nic nie chciałbym doświadczać.
Przypominam o swoich książkach, które cierpliwie czekają na kolejnych nabywców.
I będę pisał o wszystkim i niczym, żeby tylko nie myśleć o samotnych tu świętach.
No to zaczynamy.

1.
Przez jakiś czas odczuwałem ból prawego ramienia. Ból jeszcze powraca, ale już nie jest dotkliwy. Teraz bardziej we znaki daje mi się ból kolana. To stara kontuzja, z czasów, kiedy jeszcze biegałem jak szarak po leśnych duktach, trenując przełaje.

2.
Mieszkam z fajnymi ludźmi. Dla wielu, kto patrzy krytycznym okiem porządnisia, to krystaliczna patologia. Moi znajomi nie wyobrażają sobie, jak można przeżyć dzień bez paczki papierosów i kilku mocnych browarów. Może zabraknąć prądu, gazu, jedzenia i wszystkiego, bez czego wielu sobie życia nie wyobraża, ale browaru i papierosów zabraknąć nie może.
Młody musi koniecznie zaliczyć codziennie kilka godzin surfowania po sieci albo obejrzeć swoje ulubione programy telewizyjne. Jeśli tego mu brakuje, to chodzi smutny, a jego smutek jest tak wielki, że i tysiące smutków tysiąca innych ludzi nie zdoła przebić smutku Młodego.
Mnie postrzegają jako dziwka, choć tylko w połowie. Jeszcze palę papierosy, to do końca nie zdziwaczałem, ale to, że nie piję piwa czy czegoś mocniejszego, to już zakrawa w ich oczach na szaleństwo.
Nie obchodzi mnie to, co inni o nich myślą.
Ja wiem tylko to, że kiedy byłem w gorszym niż bardzo złe tutaj położeniu, to o nic nie pytali, tylko pomagali. Do tego wciąż powtarzali – jest źle będzie lepiej! Na emigracji to norma. Szybko się spada i szybko wzlatuje.

3.
Moja Żona wyrzucała mi to już wielokrotnie, że zawsze najpierw wszystkich ludzi wynoszę pod niebiosa, a później narzekam na niektórych.
To fakt… na początku każdy jest dla mnie dobry. Każdy ma nieograniczony limit kredytu zaufania. Później już życie samo robi wszystko. i kiedy wychodzi szydło z worka, to często mam rękę w nocniku. Tak się zdarzało i tutaj. Gdy byłem w niemałych kłopotach albo nie spełniałem oczekiwań we mnie pokładanych, to okazywało się, że ci, których sobie chwaliłem, nie warci są funta kłaków. Ci zaś, którym od czasu do czasu dołożyłem, okazywali się ludźmi, którzy nie mówią NIE!
Niedaleko mnie mieszka starsza kobieta. Znajomi mówią, że po siedemdziesiątce. Trudno mi w to uwierzyć, ponieważ takie ilości piwa i mocniejszych trunków, jakie ta kobieta wlewa ciągle w siebie; ilości papierosów, jakie dziennie wypala; zakupoholizm i ciągły ruch, w którym jest zdają się przeczyć temu, że może mieć tyle lat.
Potrafi być bardzo złośliwa i nienawidzić, jak nikt. Ale niech tylko komuś z jej znajomych powinie się noga, np. straci pracę. już następnego dnia jest z torbami zakupów. Szukaj roboty, mów, a o jedzenie się nie martw. Znajdziesz robotę, oddasz. Teraz o tym nie myśl.
To taka tutejsza ikona. Nie da wszystkich wymienić, którym już pomogła, których z wielkiego gówna wyciągnęła, którym nie pozwoliła popłynąć do samego końca.
Oceny przeciętnych ludzi mają się tu nijak. Tu trzeba trochę pożyć, żeby pewne rzeczy zrozumieć.

4. dziewczyna z gumą do żucia
Pracowałem jakiś czas w przedsiębiorstwie spożywczym przygotowującym kanapki dla wielkich sklepów sieciowych i stacji benzynowych. Taka fabryka, w której kilkaset tysięcy kanapek na dobę przygotowywano dla głodnych czasami bliźnich, śpieszących się w swoim życiu i nie mających czasu na zrobienie sobie kanapki.
W fabryce obowiązywały surowe zasady, np. nie wolno było rzuć gumy albo przynosić ze sobą czegoś, co zawierało orzeszki, np. batoników z orzechami.
Jedna z dziewczyn tam pracujących zapomniała się i nie wyrzuciła przed wejściem gumy do żucia. Zauważył to wajzer. Zrobiła się afera. Powiedziano dziewczynie, żeby poszła do domu. To było trochę trudne, ponieważ z Nottingham do fabryki było około godziny jazdy samochodem. Dziewczyna pracował na nocnej zmianie. Musiała kilka godzin czekać, aż zmiana się skończy i wróciła rano ze wszystkimi zorganizowanym transportem.
Następnie powiedziano jej, żeby pojechała (znów około godziny jazdy) do agencji, która ją do fabryki skierowała. Tam wszystko jej wyjaśnią, co i jak będzie z nią.
Dziewczyna pojechała i dowiedziała się, że za żucie gumy została zwolniona z pracy.
Nie zadzwonili do niej, żeby jej oszczędzić niepewności i ciągania z miasta do miasta.
Chore!
Ale tutaj to jest normalne.

5.
Z poprzedniej pracy pamiętam kilku przykrych rodaków, którzy bezwzględnie wykorzystywali swoją pozycję i znęcali się nad ziomkami.
Pamiętam też przejmujące zimno. Codziennie po dwie, trzy godziny dosłownie nie czułem palców. Nieraz myślałem, że odmroziłem sobie ręce.
Cały czas jednak powtarzałem sobie, że to niemożliwe. Przecież wszyscy pracujący musieliby mieć to samo.
Nikt jednak nie narzekał i skrzętnie ukrywał, że za zimno mu w ręce lub że mu palce kostnieją. Dopiero pod koniec mojej tam pracy, gdy mówiłem innym o tym problemie u siebie, kilku przyznało mi się, że czują to samo i tak samo się boją o swoje zmarznięte dłonie.
W obecnej pracy nikt nikogo nie ściga. Nikt na nikim się nie wyżywa. Jeśli coś komuś dolega, to mówi to otwarcie, dostaje lżejszą robotę albo dzień wolnego. Taka, naprawdę , normalność.
A pamiętam dokładnie, jak fama krążyła wśród moich rodaków o tej robocie.
Dlatego wszystkim radzę – nie słuchać innych, tylko samemu zawsze próbować się przekonać.

6. Życie na niby
Jak bumerang wraca do mnie ta myśl.
Poznałem tu różnych ludzi, a wśród nich zbieraczy. W Polsce też znam zbieraczy.
Wszystko im się przyda i gromadzą w swoim życiu, co się da, a tak naprawdę to raczej to życie swoje zagracają rzeczami, które być może kiedyś im się przydadzą, o ile to kiedyś nastąpi.
Andrzej ostatnio przyznał się, że nie chodzi do sklepu, bo gdy tylko tam wejdzie, to zaraz kupuje na zapas. A przy tym kupuje i to, czego już ma pod dostatkiem.
Głupota ludzka! Mówił. Nie dość, że kupuję niezdrowe żarcie, w tym masę słodyczy, to jeszcze za to niezdrowe całkiem zdrowo płacę!

7. Ja na stare lata
Jeśli przyjdzie mi doczekać cudu starości, to chciałbym na stare lata żyć zgodnie z zasadą minimalizmu. Posiadać tylko tyle, ile do życia niezbędne.
Żadnych zapasów, lokat czy ukrytych skarpet, sejfów za obrazem czy kont w rajach podatkowych.
Przy tym zero używek…
Co tam stare lata? Już teraz tak mógłbym, ale, no właśnie, jest ale. Mam pewne zobowiązania i muszę to wszystko załatwić. Do tego są ludzie, którzy na mnie liczą. I na pewno zrobię wszystko, żeby się nie zawiedli.
Ale gdyby tak moje myślenie wszyscy wzięli do siebie do serca i zaczęli wcielać w życie, jak na przykład Diogenes, o którym będę pisał, to nic by im się nie stało, a i wyszło na dobre, ale połowa handlowych branź szybko ległaby w gruzach.
To byłby fajny widok!

8. Powtarzam się
Czy szaty są po to, aby mnie zdobić, czy żeby mnie odziewać, chronić?
Czy jedzenie jest po to, aby się nim delektował i cieszył, czy może po to, aby nabrał sił, by stawić czoła kolejnym życiowym wyzwaniom?
Co jest istotą rzeczy, co formą, a co treścią. Kim jesteśmy my, gdy ślepo oddajemy się formie? A może nie KIM, ale CZYM wtedy jesteśmy? Czym jesteśmy wtedy, gdy treść życia grzebiemy pod gruzami formy?
Pisałem już – jem po to, żeby żyć; nie żyję po to, żeby tylko jeść.
Odziewam się po to, by ukryć nagość ciała i ciało to chronić np. przed zimnem.
Cóż to znaczy pięknie się ubierać? Zwłaszcza dzisiaj, gdy piękno jest wartością umowną.
Zresztą zawsze tak było.
Jeśli dziś stu krzyknie PIĘKNE, to sto pierwszy też.
Już taka w nas bylejakość w myśleniu wyrosła, że chyba nie sposób będzie ją wyplenić.

9. Co robić w święta?
Co robić można w święta?
Najlepiej żyć leniwie… najlepiej w wolnym dniu całkiem się nie przebierać. Można na przykład cały dzień spędzić w pidżamach przed telewizorem.
O czym możemy mówić?
Co nas tak bardzo zajmuje?
Kolejne potrawy, modne ciuchy, auta…
Nie, w święta, nie chcemy mówić o sobie jako tamtych istotach duchowych, które chodziły po wodzie, nie bały się latać.
Nie chcemy w czasie świąt nawet tak myśleć o sobie. Lepiej o stosie banknotów, które są miarą szczęścia i pomyślnego życia.
Co z nami jest, mądrzy ludzie?
Co się z nami dzieje?
Aż tak bardzo błądzimy w czasach lotów kosmicznych?
***
Wielkanoc prawie się dzieje, a ja ględzę niezmiennie.
Jak to mówił znajomy, już czytać tego nie mogę. Ciągle, w kółko to samo, biadolisz, jak jakiś ramol, uśmiechnij się wreszcie i życz tego innym.

No to się uśmiecham i życzę innym uśmiechu.
Dzisiaj są jeszcze tylko zapowiedzią świąt.
Jutro już na całego święta będą świętami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...