Miałem taki świetny
temat na wpis na blogu, ale go miał wtedy, dym odśnieżał z rana teren przed
garażem. Myśli mi pogoniły, hen, w białą dal, pomysł przepadł w czeluściach
mojego roztargnienia i zachwytu Zimą; Zimą, co tak pięknie rządzi się od kilku
dni w mojej gminie.
Kurczę, jak ja lubię
Zimę!
A najbardziej to lubię
wszelkie akcje zimowe. Takie człowieka z Zimą zimowe siłowanie. Odśnieżanie
dróg i chodników, wyciąganie samochodów z zasp, posypywanie pagórków…
Zima to jeden z tych okresów
w robocie samorządowej, gdy człowiek uczy się zarządzać w warunkach kryzysu. Co
minuta telefon. Rozlokować ludzi i sprzęt. Ustalić priorytety w pracy i
miejscach działania. A wszystko już za późno, już powinno być wcześniej...
Takie skupienie na tym,
co teraz, co już trzeba, co trzeba już było. Zero myślenia o tym, co może być za miesiąc. Co
ja mówię? Za miesiąc? Nie ma mowy o tym, żeby pomyśleć o jutrze, tylko gonisz chwilę i starasz się tej chwili za wszelką cenę sprostać.
Wspaniałe chwile szybkich,
instynktownych decyzji.
Nie ma to jak Zima w samorządowej
robocie i tak zwany jej atak, i ludzi zaskoczenie!
To, co na razie jest u nas,
to pikuś, nie Zima!
Cholera!
Jak ja lubię Zimę!
PS
A później?
Później fragment wywiadu
z człowiekiem z emigracji. Z człowiekiem, który twierdził, że nie ma chyba nałogu,
którego by nie doświadczył, choć w trakcie naszych rozmów okazało się jednak, że
jeszcze daleko mu do tego, by być totalnym nałogowcem.
No i odpoczywamy trochę
od samorządu.
Niech wódz nowy odpocznie od mojego pisania i skupi się na tym, żeby
z Zimą walczyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz