Łacińskie przysłowie
mówi, że nie uczymy się dla szkoły, dla ocen, ale dla siebie. Gdy czytamy
biografie tak zwanych sławnych ludzi, to najczęściej dziwimy się, że w szkole
ni wyróżniali się niczym szczególnym, a często nawet byli tak zwanymi słabymi
uczniami.
Biografowie Janusza
Korczaka stwierdzają, że był średnim uczniem i niechętnie chodził do szkoły. Nie tylko z Korczakiem tak było.
Zdaje się to być jednak
prawidłowością ludzi wielkich, że w wieku szkolnym nie bardzo odnajdywali się
oni w rzeczywistości szkolnej. Korczak niechętnie chodził do szkoły, pewnie z
powodu panującej tam często przemocy. Einstein miał problemy w nauce i nie
potrafił dostosować się. Mickiewicz w latach szkolnych miał wstręt do pisania.
Twierdził, że pisane litery przypominają mu wnętrzności ptaków…
Przykłady można tu
mnożyć, ale chciałbym dotrzeć do tego, że nie zawsze jest tak – czym skorupka…
Korczak w wieku około
30 skazał się na dobrowolny celibat i poświęcił swoje życie dzieciakom.
Oto kilka jego myśli:
*
Jeśli
chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie.
*
Wszyscy
jesteśmy sobie potrzebni.
Razem
łatwiej, radośniej, mądrzej i bezpieczniej.
*
Dziecko
chce być dobre,
Jeżeli
nie umie – naucz,
Jeżeli
nie wie – wytłumacz,
Jeżeli
nie może – pomóż.
*
Pomóżmy
dzieciom, by każde z nich stało się tym, kim stać się może.
*
Wychowanie
dziecka to nie miła zabawa, a zadanie, w które trzeba włożyć wysiłek bezsennych
nocy, kapitał ciężkich przeżyć i wiele myśli…
*
Kiedy
śmieje się dziecko, śmieje się cały świat.
Korczak w literaturze
miał różne przydomki, różnie go nazywano. Mnie najbardziej się podoba to
określenie Starego Doktora: Pedagog rzeczywistości i snu.
Pewnie dla wielu
ciekawostką będzie, że JP II uznał Korczaka za symbol prawdziwej religii i
prawdziwej moralności.
Dla mnie wielkość tego
człowieka uwidoczniła się w chwilach, gdy zrozumiał, że nie zdoła
obronić swoich podopiecznych przez nazistowską machiną antysemicką. W zapiskach
historycznych możemy przeczytać, że Korczak oszukiwał dzieci, gdy te miały być
wywiezione do obozu. Wmówił im, że wyjeżdżają na wycieczkę, będą mogły się
bawić, biegać i śpiewać. Niemcy nadzorujący transport korczakowskich podopiecznych byli zdumieni, gdy zobaczyli rozśpiewaną, uśmiechniętą i radosną grupę dzieci
podążającą w kierunku czekającego pociągu.
Korczak wiedział, że tylko poprzez kłamstwo potrafi uchronić na jakiś czas dzieci przed cierpieniem czekającym je u kresu podróży.
Żeby zrozumieć
podejście Korczaka do dzieci, Pedagoga rzeczywistości i snu, należy poznać jego
pojmowanie dzieciństwa i niezwykły szacunek dla tego okresu ludzkiego życia.
Oto kilka jego myśli z książki Dziecko w
rodzinie:
(…)
W
obawie, by śmierć nie wydarła dziecka, wydzieramy dziecko życiu; nie chcąc, by
umarło, nie pozwalamy mu żyć. Wychowani sami w deprawującem bezwładem oczekiwaniu
tego, co będzie, ciągle spieszymy w czarów pełną przyszłość. Leniwi, nie chcemy
szukać piękna w dniu dzisiejszym, aby przygotować się na dostojne przyjęcie
jutrzejszego poraniu: jutro samo ma przynieść natchnienie. Czem jest owo:
„gdyby już chodziło, mówiło” – czem, jeśli nie histerią oczekiwania?
(…)
Czem
to dziś dziecka gorsze, bezcenniejsze od jutra?
(…)
Połowa ludzkości nie
istnieje; jej życie – to żart, dążenia naiwne, uczucia przelotne, poglądy
śmieszne. Dzieci różnią się od dorosłych, w ich życiu czegoś brak, a czegoś
jest więcej, niż w naszem, ale to odmienne od naszego życie jest
rzeczywistością, nie przywidzeniem. Co uczyniliśmy, by je poznać i stworzyć
warunki, w których mogłoby istnieć i dojrzewać?
Obawa
o życie dziecka zazębia obawę kalectwa, obawa kalectwa zahacza o konieczną dla
zdrowia czystość, tu pas zakazów przerzucony na nowe koło: czystość i
bezpieczeństwo sukni, pończochy, krawata, rękawiczki, trzewika; już nie dziura
na czole, a na kolanie spodni. Nie zdrowie i dobro dziecka, a nasza ambicja i
kieszeń. Nowy pas zakazów i nakazów porusza koło własnej naszej wygody.
‑
Nie biegaj, bo wpadniesz pod konie. Nie biegaj, bo się, bo się spocisz. Nie
biegaj, bo się zabłocisz. Nie biegaj, bo mnie głowa boli.
(A
przecież biegać zasadniczo pozwalamy dzieciom; to jedyny czyn, którym pozwalamy
im żyć).
I
cała ta potworna maszyna pracuje długie lata, by kruszyć wolę, mjąć energię,
spalać siłę dziecka na swąd.
Dla
jutra lekceważy się to co je dziś cieszy, smuci, dziwi, gniewa, zajmuje. Dla
jutra, którego ani rozumie, ani ma potrzebę rozumieć, kradnie się lata życia,
wiele lat.
(…)
Czeka
i leniwie bytuje, czeka i dusi się, czeka i czai się, czeka i łyka ślinkę.
Piękne dziecięctwo, nie, tylko nudne; a jeśli są w nim piękne chwile, to wywalczone,
częściej wykradzione.
I jeszcze raz o tym,
że na przykładzie twórczości Korczaka można zaobserwować fakt życia języka,
jego rozwoju i zmienności w warstwie leksykalnej, stylistycznej czy gramatycznej.
Warto czytać Korczaka i nie tylko Korczaka, i warto sięgać po książki, których w szkole nikt nigdy nam nie zaproponował.
Przecież nie dla szkoły,
ale dla siebie uczymy się. I dodam od siebie, że to dopiero po szkole, po studiach
rozpoczyna się prawdziwa nauka.
I jeszcze moja myśl, myślę, że trafiona:
Nawet
najdroższe i najbardziej renomowane uczelnie świata nie nauczą człowieka myślenia!
Wszystkim dobrego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz