31 stycznia 2018

Nie szkole, lecz sobie...

Łacińskie przysłowie mówi, że nie uczymy się dla szkoły, dla ocen, ale dla siebie. Gdy czytamy biografie tak zwanych sławnych ludzi, to najczęściej dziwimy się, że w szkole ni wyróżniali się niczym szczególnym, a często nawet byli tak zwanymi słabymi uczniami.
Biografowie Janusza Korczaka stwierdzają, że był średnim uczniem i niechętnie chodził do szkoły. Nie tylko z Korczakiem tak było. 

Zdaje się to być jednak prawidłowością ludzi wielkich, że w wieku szkolnym nie bardzo odnajdywali się oni w rzeczywistości szkolnej. Korczak niechętnie chodził do szkoły, pewnie z powodu panującej tam często przemocy. Einstein miał problemy w nauce i nie potrafił dostosować się. Mickiewicz w latach szkolnych miał wstręt do pisania. Twierdził, że pisane litery przypominają mu wnętrzności ptaków…
Przykłady można tu mnożyć, ale chciałbym dotrzeć do tego, że nie zawsze jest tak – czym skorupka…
Korczak w wieku około 30 skazał się na dobrowolny celibat i poświęcił swoje życie dzieciakom.
Oto kilka jego myśli:
*
Jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie.

*
Wszyscy jesteśmy sobie potrzebni.
Razem łatwiej, radośniej, mądrzej i bezpieczniej.

*
Dziecko chce być dobre,
Jeżeli nie umie – naucz,
Jeżeli nie wie – wytłumacz,
Jeżeli nie może – pomóż.

*
Pomóżmy dzieciom, by każde z nich stało się tym, kim stać się może.

*
Wychowanie dziecka to nie miła zabawa, a zadanie, w które trzeba włożyć wysiłek bezsennych nocy, kapitał ciężkich przeżyć i wiele myśli…

*
Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat.

Korczak w literaturze miał różne przydomki, różnie go nazywano. Mnie najbardziej się podoba to określenie Starego Doktora: Pedagog rzeczywistości i snu.
Pewnie dla wielu ciekawostką będzie, że JP II uznał Korczaka za symbol prawdziwej religii i prawdziwej moralności.
Dla mnie wielkość tego człowieka uwidoczniła się w chwilach, gdy zrozumiał, że nie zdoła obronić swoich podopiecznych przez nazistowską machiną antysemicką. W zapiskach historycznych możemy przeczytać, że Korczak oszukiwał dzieci, gdy te miały być wywiezione do obozu. Wmówił im, że wyjeżdżają na wycieczkę, będą mogły się bawić, biegać i śpiewać. Niemcy nadzorujący transport korczakowskich podopiecznych byli zdumieni, gdy zobaczyli rozśpiewaną, uśmiechniętą i radosną grupę dzieci podążającą w kierunku czekającego pociągu. 
Korczak wiedział, że tylko poprzez kłamstwo potrafi uchronić na jakiś czas dzieci przed cierpieniem czekającym je u kresu podróży.  
Żeby zrozumieć podejście Korczaka do dzieci, Pedagoga rzeczywistości i snu, należy poznać jego pojmowanie dzieciństwa i niezwykły szacunek dla tego okresu ludzkiego życia. Oto kilka jego myśli z książki Dziecko w rodzinie:
(…)
W obawie, by śmierć nie wydarła dziecka, wydzieramy dziecko życiu; nie chcąc, by umarło, nie pozwalamy mu żyć. Wychowani sami w deprawującem bezwładem oczekiwaniu tego, co będzie, ciągle spieszymy w czarów pełną przyszłość. Leniwi, nie chcemy szukać piękna w dniu dzisiejszym, aby przygotować się na dostojne przyjęcie jutrzejszego poraniu: jutro samo ma przynieść natchnienie. Czem jest owo: „gdyby już chodziło, mówiło” – czem, jeśli nie histerią oczekiwania?
(…)
Czem to dziś dziecka gorsze, bezcenniejsze od jutra?
(…)
Połowa ludzkości nie istnieje; jej życie – to żart, dążenia naiwne, uczucia przelotne, poglądy śmieszne. Dzieci różnią się od dorosłych, w ich życiu czegoś brak, a czegoś jest więcej, niż w naszem, ale to odmienne od naszego życie jest rzeczywistością, nie przywidzeniem. Co uczyniliśmy, by je poznać i stworzyć warunki, w których mogłoby istnieć i dojrzewać?
Obawa o życie dziecka zazębia obawę kalectwa, obawa kalectwa zahacza o konieczną dla zdrowia czystość, tu pas zakazów przerzucony na nowe koło: czystość i bezpieczeństwo sukni, pończochy, krawata, rękawiczki, trzewika; już nie dziura na czole, a na kolanie spodni. Nie zdrowie i dobro dziecka, a nasza ambicja i kieszeń. Nowy pas zakazów i nakazów porusza koło własnej naszej wygody.
‑ Nie biegaj, bo wpadniesz pod konie. Nie biegaj, bo się, bo się spocisz. Nie biegaj, bo się zabłocisz. Nie biegaj, bo mnie głowa boli.
(A przecież biegać zasadniczo pozwalamy dzieciom; to jedyny czyn, którym pozwalamy im żyć).
I cała ta potworna maszyna pracuje długie lata, by kruszyć wolę, mjąć energię, spalać siłę dziecka na swąd.
Dla jutra lekceważy się to co je dziś cieszy, smuci, dziwi, gniewa, zajmuje. Dla jutra, którego ani rozumie, ani ma potrzebę rozumieć, kradnie się lata życia, wiele lat.
(…)
Czeka i leniwie bytuje, czeka i dusi się, czeka i czai się, czeka i łyka ślinkę. Piękne dziecięctwo, nie, tylko nudne; a jeśli są w nim piękne chwile, to wywalczone, częściej wykradzione.

I jeszcze raz o tym, że na przykładzie twórczości Korczaka można zaobserwować fakt życia języka, jego rozwoju i zmienności w warstwie leksykalnej, stylistycznej czy gramatycznej.
Warto czytać Korczaka i nie tylko Korczaka, i warto sięgać po książki, których w szkole nikt nigdy nam nie zaproponował.
Przecież nie dla szkoły, ale dla siebie uczymy się. I dodam od siebie, że to dopiero po szkole, po studiach rozpoczyna się prawdziwa nauka. 
I jeszcze moja myśl, myślę, że trafiona:
Nawet najdroższe i najbardziej renomowane uczelnie świata nie nauczą człowieka myślenia!
Wszystkim dobrego dnia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...