Taki
niezgrabny tautologizm wkradł mi się do tytułu tegoż wpisu, ale inaczej nie
oddam tego, com ostatnio przeczytał i co mnie, i rozbawiło strasznie, i
strasznie przeraziło. A wszystko dotyczy władzy nowej jakości w małej gminie na
końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna. Zaznaczmy jednak, że w tym
poście będę pisał o władzy nowej jakości w małej gminie na końcu świata,
ponieważ początku świata w działaniach tej władzy nijak zobaczyć nie mogę.
Cisną
mi się na wargi określenia: ciemnogród, zadupie itp.
Radny
z małej gminy na końcu świata zobowiązuje publicznie wodza tej gminy, żeby
złamał prawo, a wódz tejże małej gminy publicznie zobowiązuje się to prawo
złamać.
Może
mi ktoś wytłumaczy, jak mam to rozumieć?
I
jeden, i drugi mają problem z głową!
Inny
radny (funkcyjny) tłumaczy, że radni obniżają sobie diety, ponieważ oni tych
diet nie ustalali, tylko ich poprzednicy. Albo zakłamany, albo nic nie rozumie.
Jest radnym którąś kadencję i powinien już wiedzieć, że jeśli jakaś uchwała nie
zostanie uchylona przez kolejną, to jest prawem miejscowym.
A
może zrozumienie tego faktu zajęło temu i innym radnym aż ponad trzy lata.
Jeśli natomiast tak jest w istocie, to tylko potwierdzenie, że to władza nowej
jakości, z nowym wodzem nowej jakości na czele.
Powiedziałby
szczerze, że wysokość diety odpowiadała mu przez ponad trzy lata, a teraz pod
publiczkę symboliczna obniżka. Dlaczego tylko niecałe 200 złotych, a nie na
przykład 500?
Ta
wypowiedź rzeczonego radnego ucieszyła mnie najbardziej: To jest tylko kroczek do
realizacji naszych zadań, panie burmistrzu. Niech nikt nie uprawia propagandy ,
że to jest kampania wyborcza. To jest totalna bzdura. Lepiej od czegoś zacząć,
niż nic nie robić.
Jeśli
coś jest totalną bzdurą, to powyższa wypowiedź. To rzeczywiście tylko
„kroczek”. Trzeba było ponad trzech lat, żeby obecna władza gminna zrobiła
kroczek.
Niemowlak
po roku zapala jak mały samochodzik, a władza nowej jakości potrzebowała trzech
lat na kroczek.
No
i ile trzeba będzie czekać, aż władza nowej jakości zrobi wreszcie krok?
Kolejną kadencję? A może dwie?
Ale
przejdźmy do wypowiedzi radnego ze miasteczka, który bije się w piersi i krzyczy
publicznie: Wiem, że te nasze oszczędności są wprowadzane o wiele za późno i ja bym
prosił, żeby pan (czyt.: wódz) od 1 lutego zażądał obniżenia sobie
wynagrodzenia.
Nie
wiem czy do tego czasu zmieni się prawo i skróci okres wypowiedzenia
wynagrodzenia. No, ale skoro radny władzy nowej jakości ładnie prosi, a wódz
zażąda, to co im tam prawo!
A
tak na marginesie, to radny ten powinien pamiętać, że on właśnie w 2010 roku
ustalał te stawki diet. Jego kolega głośno ongiś mówiący też. Może go pamięć zawodzi, no to mu przypomnę, że Uchwałę
Nr III/5/ 10 Rady Miejskiej w Stawiskach z dnia 8 grudnia 2010 roku przyjęto
stosunkiem głosów 14 za, przy 1 wstrzymującym. A skoro nikt nie był przeciwny,
to i ów radny również.
Jaka fajna dyskusja była podczas uchwalania stawek diet. Opiszę to w oddzielnym wpisie. Teraz tylko napiszę, jak bardzo już wtedy niektórzy byli zakłamani i działali pod publiczkę,
a kiedy ktoś za nich wykonał robotę, to korzystali z jej owoców bez żadnych
skrupułów.
Wracajmy
jednak do wypowiedzi radnego z fajnego miasteczka z fajnymi mieszkańcami. Pod
jego wypowiedzią pojawił się komentarz, że radny musi oszczędzać, żeby się z
dawnej umowy niewykonanej roboty wywiązać. Umowa była, wiem, a robota jakoś lat kilka
czeka na wykonanie i terminu tegoż wykonania nie widać.
Znam
dobrze tę historię i kilka podobnych z okresu, gdy radny przedsiębiorcą był.
Radny
powinien jak najszybciej takie sprawy pozałatwiać, a nie straszyć ludzi
prokuraturą. Bo może się okazać, że to inni go pozwą. A on tymczasem się skupia
na tym, żeby sprawy wyciszyć i ludzi przy tym straszy. Oj, nieładnie,
nieładnie.
Pamiętam
z jaką namiętnością w czasie ostatniej kampanii wyborczej ów radny piętnował moje
i rzekomo moje potknięcia, jak był oburzony, jak mnie mieszał z błotem. Podczas
wigilijnego spotkania ów radny wyliczał namiętnie moje zarobki. Przy każdej
okazji widzi drzazgę w oku moim, a belki u siebie nie.
Ale
ja jestem zdania, że trzeba być cierpliwym. Prawda ma to do siebie, że na
wierzch wypływa. Ta przykra prawda też, no to czekam cierpliwie.
A
co do zarobków wodza, to taki blamaż rady, że głupiej nie można było i głupio już
zostanie.
Dlaczego
nie przyznać wodzowi moich pierwszych poborów, które mi w pierwszej mojej kadencji uchwaliła ówczesna rada? Na starcie mojej samorządowej kariery miałem (na czerwono
nowy wódz):
1.
Zasadnicze 3600,00zł
(5900,00)
2.
Dodatek funkcyjny
1000,00zł (1900.00)
3.
Dodatek specjalny
920,00zł (3120,00)
4.
Dodatek za wieloletnią
pracę (ten dodatek zależy od ilości przepracowanych lat stażu pracy, ale jest %
pochodną wysokości wynagrodzenia zasadniczego) 520,00zł (590,00)
Po
takiej obniżce szukanie oszczędności nie byłoby tylko pustosłowiem wodza i odczułby
na własnej skórze efekty oszczędzania!
Czy
mam żal do radnych, którzy ustalili mi jedno z najniższych wynagrodzeń w Polsce?
Nie! Ponieważ tak, jak mówi złotousty radny z miasteczka, był to okres próby.
No
to niech sobie władza nowej jakości porówna teraz moją pierwszą kadencję z kadencją
nowego wodza i odpowie na pytanie: Czy wart jest robotnik swojej zapłaty?
I
kończę te straszne nudy.
Obniża się uposażenie pracownikom, którzy
źle wykonują swoją pracę. Tych, którzy nie potrafią wykonać powierzonej im roboty,
zwalania się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz