22 stycznia 2018

Myślenie nie boli

Rzecz będzie o moich znajomych, a nawet bardziej niż znajomych. O skarbniku małej gminy na końcu świata i szefie zakładu komunalnego w tejże małej gminie.
My, Polacy, chyba już nigdy nie oduczymy się emocjonować zarobkami i pieniędzmi innych, nie zwracając przy tym żadnej uwagi na pracę, jaką dana jednostka wykonuje i jaką odpowiedzialnością, w ramach wykonywanej pracy, jednostka jest obciążona.
Nic tak nie cieszy niektórych internetowych komentatorów, jak zajrzeć do oświadczenia majątkowego tej czy innej osoby publicznej i wytknąć jej zarabiane pieniądze. Ileż przy tym jest dobrych rad, tu – nowemu wodzowi, żeby ciął wynagrodzenia, ile się tylko da.
Osobiście nie czytam oświadczeń majątkowych, a o zarobkach innych ludzi dowiaduję się z prasy, z ulicznych dyskusji albo internetowych wpisów, jak choćby komentarze.

Przeczytałem ostatnio jeden z komentarzy, w którym autor zachęca nowego wodza do prześwietlenia zarobków skarbnika gminy i szefa zakładu komunalnego. No i koniecznie musi zrobić z tym porządek, tj. obniżyć te zarobki. 
Przypomniały mi się początki mojej samorządowej roboty. Urzędnicy w małej gminie bili wtedy rekordy w niskich zarobkach nie tylko w skali województwa, ale i kraju. To były te czasy, kiedy lwią część gminnego budżetu pochłaniały wydatki na niezreformowaną gminną oświatę. Rządzący wówczas, zamiast reorganizować gminną oświatę, zaciągali kolejne kredyty konsumpcyjne na jej utrzymanie i „oszczędzali” latami na płacach pracowników. Nie oświaty oczywiście.
Sytuacja w pewnym momencie stała się taka, że kierownik USC, skarbnik czy sekretarz w małej gminie zarabiali mniej, niż pracownicy gospodarczy w innych gminach. Przy czym te inne gminy nie były ani bogatsze, ani mniej zadłużone od małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.
Niemoralne z ekonomicznego punktu widzenia jest to, że człowiek odpowiedzialny za funkcjonowanie finansów gminnych czy spraw administracji państwowej na terenie gminy zarabia mniej niż pracownik gospodarczy w innych gminach.
I żeby nie było, że nie doceniam pracy pracowników gospodarczych. Bynajmniej! Każda dobrze wykonana praca jest ważna. Nie każda jednak wykonywana praca niesie ze sobą ciężar odpowiedzialności za funkcjonowanie samorządu czy zdrowie ludzi.
Zaczynam powoli docierać do sedna sprawy.
Na początku mojej samorządowej roboty mieliśmy niezły bigos w finansach publicznych, a gospodarka wod.-kan. była ciągle w budowie. Nie było zorganizowanej gospodarki odpadami komunalnymi. I kilka innych ptaszków, ale to nie teraz.
Trzeba było całkiem nieźle zapalać, żeby sprawy poukładać, i to w określonym terminie. Nie było łatwo, a stres i oczekiwania społeczne oraz służb zewnętrznych były na tyle duże, że snu przez wiele nocy skutecznie pozbawiały. Wizyty coraz to nowych inspektorów ochrony środowiska wykazywały, ile trzeba w tej materii nadrobić, reorganizacja gminnej oświaty, do tego gminny zbiornik wodny… Po kontroli inspekcji budowlanej okazało się, że jest w fatalnym stanie technicznym. Jakby tego było mało, nie było żadnej dokumentacji technicznej tego obiektu.
Obłęd!
Dziś mogę spokojnie wyznać, że w samorządowym amoku wykonałem pewne ruchy personalne, które nie skutkowały negatywnie na funkcjonowanie gminy, ale mnie na kilka lat skutecznie utrudniły pracę. jednej z tych decyzji żałuję do dziś, ale już nic się nie da zrobić. Życie!
Łatwo jest siedzieć przed komputerem, ocieniać pracę innych i wyrzucać z siebie komentarze pomiędzy jednym i drugim łykiem kawy. Gorzej jest po drugiej stronie. Nie wolno jednak narzekać, ponieważ nikt nikogo do pracy samorządowej nie zmusza.
Dość szybko zacząłem przyglądać się pracy poszczególnych pracowników. Doszedłem też do tego, że ludzi trzeba nieustannie motywować do jeszcze wydajniejszej roboty. Nie zmotywujesz jednak człowieka do roboty, jeśli ten na swoim stanowisku zarabia najmniej w województwie ze swoich samorządowych kolegów czy koleżanek.
Skarbnik małej gminy przez ileś tam lat miała najniższe uposażenie spośród skarbników gmin w województwie, a może nawet i kraju. Nie lepiej było z innymi stanowiskami pracy. Postanowiłem  też wyrównać dysproporcje.
O dziwo, gmina po tym nie popłynęła, a moje działania przełożyły się na pozyskanie niemałych kwot na gminną infrastrukturę drogową, dokończyliśmy budowę sieci kanalizacyjnej w miasteczku i sieci wodociągowej w gminie, zorganizowaliśmy odbiór odpadów komunalnych, zrekultywowaliśmy stare wysypisko odpadów, które nie spełniało żadnych norm środowiskowych, wykonaliśmy brakującą dokumentacje techniczną zbiornika wodnego i wykonaliśmy remont tego obiektu.
Było tego dużo więcej, ale nie o tym…
Dzisiaj jest tak, że od lat nie ma żadnych problemów ze służbami ochrony środowiska, choć niemało jest jeszcze do zrobienia. Gospodarka wod.-kan. działa bez zarzutu, a woda dostarczana do odbiorców nie zagraża ich zdrowiu. Kolejne kontrole z zakresu spraw administracji państwowej na terenie gminy wykazują, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dokumentacja finansowa gminy również od lat prowadzona jest bez zarzutu.
To nie jest zasługa ani nowego wodza, ani moja, tylko konkretnych ludzi na konkretnych stanowiskach. To wynik ich pracy!
Rolą wodza jest dostrzegać ich wysiłki, nagradzać i stymulować do jeszcze wydajniejszej roboty albo szukania nowych rozwiązań w ciągle zmieniającej się rzeczywistości prawnej.
Nie o zarobki ludzi idzie, ale o to, za jaką pracę te zarobki są wypłacane!
Jeśli ktoś sam sobie odbiera część uposażenia, przyznaje się do tego, że kiepsko wykonywał swoją robotę!
Natomiast jeśli kogoś chcemy nagrodzić za dobrą robotę, obcinając mu uposażenie, to chyba już czas na urlop!
Za fachowość i wieloletnie doświadczenie zawodowe trzeba dzisiaj płacić, a nie oszczędzać na tym. Ponieważ fachowość i doświadczenie zapewniają spokojne funkcjonowanie gminy, nawet jeśli leży ona na końcu świata!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...