22 stycznia 2018

To mnie cieszy i nie...

Gdyby, dla eksperymentu, jakiegoś człowieka zamknąć dzisiaj w domu i dać mu do dyspozycji tylko media publiczne, to taki jegomość po jakimś miesiącu na pewno by stwierdził, że żyje w kraju rekordów, wzrostu gospodarczego, wiary prawdziwej i w ogóle, że żyje w polskim raju.
Ja czasem mam takie wrażenie, że już nie wiem, jak jest. Jeśli do tego dołożyć osiągi władzy lokalnej, to obraz na ciekawy wcale mi nie wygląda.

Dlatego z tym większą radością chłonę ostatki w kraju nad Wisłą dziennikarskiej roboty. Podczas lektury gazet ostatnio przeczytałem bardzo ciekawy tekst o podejściu obecnych władz krajowych do problematyki górnictwa w moim pięknym kraju.
Tekst ukazał się w jednym ze śląskich tytułów prasowych. Ciekawy, bo rzeczowy, nie pozbawiony ironii, co w pewnych momentach złośliwością trąci. Ale ta złośliwość z frustracji wynika. Można się bowiem zezłościć na rządowego dupka, który nie wie, co mówi, a myśli, że mądrze mówi.
Tekst powstał w wyniku wypowiedzi ministra Tchórzewskiego z okazji Barbórki do samorządowców Śląska. Minister opieprzył wtedy tychże samorządowców, że są antypolscy, ponieważ rozwijają swoje gminy, nie zostawiając przy tym terenów wolnych pod budowę nowych kopalni. 
Wszystko byłoby dobrze, gdyby tych nowych kopalni naprawdę nam było potrzeba, ale widać, że nie.
I taki mały cytat związany z tym artykułem; cytat, z którego wynika, że w kraju rekordów i sylwestrów marzeń, w ogóle wszystkiego naj… dzieje się najzwyczajniej głupota rządzących. Głupota ma to do siebie, że barw partyjnych nie zna i jednako dotyka tych z prawa, lewa i środka.

Zastanawiające, po co PiS chce budować nowe kopalnie, kiedy jednocześnie likwiduje te, które mają doskonałe pokłady węgla, jak choćby KWK „Krupiński” w Suszcu.
„Krupiński” to kopalnia nowa i nowoczesna (…) Miała wydobywać najdroższy, najlepszy węgiel – koksujący antracyt. (…) Złoża tego antracytu posiada, ale nie sięga po nie. Brakuje raptem 600 metrów przekopu, co w górnictwie jest kawałeczkiem. Wymaga to inwestycji rzędu 300 milionów złotych, co w tej branży jest także kwotą niewielką. Zamiast jednak to zrobić, polski rząd 31 marca zdecydował się kopalnię zamknąć.
Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat „Krupiński” przyniósł 900 milionów strat. Średnio – 90 milionów rocznie. Z tym, że od dwóch lat pewna firma za współpracę proponuje „Krupińskiemu” opłatę roczną w wysokości 120 milionów, więc wyższą od strat. (…) Firma ta (…) chce kopać węgiel z drugiej strony niż ten antracyt, a jedynie do wydobywania go na powierzchnię chce wykorzystywać infrastrukturę „Krupińskiego”.
A zatem pan minister (…) mógłby korzystać ze złóż antracytu – wówczas „Krupiński” przynosiłby zyski idące w miliardy.
I to tylko jeden przykład. Przykład dowodzący, że rząd PiS nie ma żadnego pomysłu na górnictwo. Bo trudno mówić o rzeczywistym pomyśle, gdy w marcu robi się co innego, a w grudniu mówi się coś zupełnie innego.

Mnie cieszą takie rzeczowe teksty. To jeszcze jeden przykład na to, że Polska ma zasoby ciekawych bogactw. Nie ma jednak szczęścia do mądrych polityków, bo tacy są szybciutko usuwani w cień!
I jeszcze się strasznie wkurzyłem dzisiaj, gdy usłyszałem, że dwie sesje leczenia antyciałami dzieciaka chorego na nowotwór będzie kosztowało ponad 600 tysięcy złotych. Kuracja rozpocznie się w chwili, gdy kwota ta będzie zebrana. Dziękuję Bogu za zdrowie i współczuję rodzicom chłopaka. 
Cholera, zakląłem, pracownicy jednego z ministerstw w niespełna ostatnie dwa lata wydali z kart pracowniczych ponad półtora miliona złotych.
To też jest przecież rekord! Media publiczne milczą!
I taka smutna refleksja. Antracyt z polskich kopalń rozwiązałby po części nie tylko problemy górnictwa, ale i służby zdrowia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...