Radny Zalewski z małej
gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, uwielbia wywoływać mnie do tablicy przy każdym swoim niepowodzeniu samorządowym. Nie lubi mnie facet i chyba się z
tego cieszę.
Tym razem mnie wywołał
i obwinił niedokończeniem budowy nawierzchni na ostatniej uliczce w miasteczku.
A wódz błysnął przy tym, że to nie jego wina, ponieważ to nie on podejmował decyzję
w tej sprawie. Jeśli wódz nie podejmuje
decyzji w małej gminie to arcyciekawa sprawa i niech już wreszcie wyjawi, kto
to za niego, oprócz Zalewskiego, robi. Przysporzy sobie kolejnych punktów w
nadchodzących wyborach, a mieszkańcy dowiedzą się w końcu, komu zawdzięczają
obecny stan rzeczy.
Wyjaśniam radnemu
Zalewskiemu, żeby już nie motał się i nie gubił w tropieniu winnych
niewykonanej roboty. Późnią jesienią 2014 roku okazało się, że nie możemy
wybudować nawierzchni na rzeczonej ulicy. Po konsultacjach z pracownikami urzędu
i fachowcami od nawierzchniowego odprowadzania wód opadowych okazało się, że musimy
szukać innego sposobu rozwiązania. Inwestycja została przesunięta na rok
następny celem uzupełnienia i dopracowania dokumentacji technicznej. To nie była trudna sprawa. Można ją było spokojnie zakończyć w ciągu kilku miesięcy. Zabrakło czasu. Mea culpa!
Nie miałem jednak już
wpływu na budżet na rok 2015 ani realizowane w tym roku inwestycje. Miał za to
wpływ na to rzeczony radny Zalewski, który stwierdził ostatnio, że z
tego, co wie, to u nas jest przejmowanie schedy po poprzedniku!
Przypomnę radnemu
tylko, że to również scheda po nim, ponieważ był radnym w poprzedniej kadencji.
Podpowiem mu też taką oczywistą prawdę, którą już mu wyłożył w komentarzu pod
artykułem na portalu lokalnym „al”(bardzo
ciekawy komentarz i przytaczam go poniżej), że przejmowanie schedy po
poprzednikach odbywa się nie tylko u nas, ale wszędzie, na całym świecie. Radny,
który tego nie widzi i nie rozumie, nie wie, co robi i nie ma pojęcia o
funkcjonowaniu samorządu.
Ale czy mogą mieć rację
o funkcjonowaniu samorządu wódz albo tacy radni, skoro tak oto mówią o budżecie
i inwestycjach.
Wódz: Ja
nie podejmowałem decyzji i nie mogę powiedzieć, co się stało ze środkami.
Radny Zalewski
natomiast przyznaje, że zablokował inwestycję, ponieważ nie chciał dopuścić do
powstania bubla budowlanego.
Nie wiedziałem
dotychczas, że coś takiego można usłyszeć od wodza gminy. To naprawdę wytycza
nowe drogi myślenia w samorządzie. Wręcz zmienia ustawowe obowiązki wodza i
radnych. To kilku wybranych radnych i
ktoś spoza rady podejmuje dzisiaj decyzje w małej gminie, a nie wódz, który
nawet nie ma pojęcia, co się ze środkami gminnymi dzieje.
Taka mała dygresja,
ponieważ wódz rzeczywiście nie wie, co się ze środkami gminnymi dzieje. Po
ostatnich „ostrych” oszczędnościach na uposażeniu wodza, radnych, sołtysów i
urzędników, mamy podwyżki w oświacie. Niech radni popytają i wódz niech
poszuka. Może nie będzie musiał mówić takich bredni publicznie, jak ostatnio,
że nie wie, co się ze środkami stało.
I po dygresji.
Radny Zalewski nie
powinien się tak podniecać „bublem budowlanym”, bo sam się na bublach
budowlanych zna i niejeden już taki bubel w życiu sprzedał (sam widziałem).
Inwestycja została
przesunięta celem, jak już wspomniałem, rozwiązania odprowadzenia wód opadowych
z tej ulicy. To mogło zająć projektantowi tydzień albo dwa i spokojnie można
było inwestycję realizować wiosną 2015 roku, jak ja to zakładałem.
Dlaczego tak nie było,
to tylko sprawa władzy nowej jakości.
I niech radny Zalewski
ugryzie się w język, zanim kolejną taką głupotę, jak ta, że z połowy miasteczka
wody opadowe nie płyną do studzienek kanalizacyjnych, tylko na tę ulicę. Ma
problem radny z określeniem poziomów nawierzchni istniejących w miasteczku,
które jest jego okręgiem wyborczym. Na wspomnianą uliczkę wody opadowe mogą spływać
z niewielkich odcinków trzech ulic. Zaznaczam, że z niewielkich odcinków trzech
ulic. A przecież miasteczko ma więcej niż sześciu ulic. Jak zatem wyszło
radnemu 50%?
Po prostu radny kłamie
i krzyczy pod publiczkę. Próbuje siebie i swoją samorządową mierność zrzucić na
kogoś innego. To w sumie nic nowego w przypadku tego człowieka, który
najchętniej wszystko, co w samorządzie nie tak, przypisałby mnie!
I
cały problem w tym, że z takiego gadania radnego, który inwestycję „zablokował”
nie wynika nic poza gadaniem. A chyba nie o to w samorządzie chodzi!
PS
Przytaczam poniżej komentarz
„al.”. To osoba, z którą o samorządzie chętnie pogadałbym:
Gmina działa w sposób ciągły. Znaczy to że
np. dowody osobiste na których widnieje informacja, że zostały wydane przez
Burmistrza Stawisk, będą ważne niezależnie od tego, kto w chwili wydawania
dowodu tym burmistrzem był (ważna jest data ważności). Gdyby to działało tak
jak myśli Burmistrz, to wystarczyłoby pójść do banku i powiedzieć: "nie
spłacamy kredytów zaciągniętych przed 2014tym rokiem, bo to nie ja je zaciągałem".
Ale niestety nie da się. Krytyka nie dotyczyła osoby Burmistrza, tylko jego
infantylnego tłumaczenia. Problem nie leży w tym, że 5lat temu rozbabrano
robotę, a w tym, że do tej chwili droga nie jest dokończona. Tłumaczenie że to
za czasów poprzednika byłoby dobre w tym przypadku na początku kadencji a nie
pod jej koniec. A i tak Burmistrz powinien wskazać wówczas orientacyjny czas
zakończenia inwestycji. Tymczasem Burmistrz oczekuje od radnego wyjaśnień w
sprawie, tak jakby to radny był organem wykonawczym w gminie i to on
samodzielnie mu rządził i kierował urzędem. Kłania się tu nie rozumienie spraw
natury ustrojowej obowiązujących w gminie. Tylko Burmistrz ma kompetencje do
załatwienia sprawy (tylko on może przedłożyć projekt budżetu i ew. poprawki) i odpowiedź
powinna być typu "zaraz sprawdzę". I po przerwie, po konsultacji ze
skarbnikiem powinna być udzielona informacja na co przeznaczono pieniądze, czy
można wygospodarować kolejne na do kończenie inwestycji. Smutne jest to, że wielu
akceptuje tłumaczenie "to nie ja tylko on", które samo w sobie w
żaden sposób nie prowadzi do rozwiązania problemu.
Swoją drogą jeżeli Burmistrz ma problemy z
dyscypliną w urzędzie, to powinien wydawać polecenia pisemnie. Jedna
niesubordynacja, nagana ustna, druga niesubordynacja, nagana pisemna, trzecia,
rozwiązanie umowy o pracę. Jeden taki przypadek i urząd działałby jak w
zegarku. No ale to powinno być wprowadzone 4 lata temu. Burmistrz musi
zrozumieć, że urzędnicy mają podpisane umowy o pracę na czas nieokreślony, on tylko
na 4 lata, w związku z czym nie znajdzie wśród nich kolegów. Jeżeli więc
Burmistrz jesienią przegra wybory, to tylko na swoje własne życzenie. Urzędnicy
w większości przypadków chcą regularnie otrzymywać swoją pensję i dotrwać do
emerytury, co jest rzeczą normalną. Społeczeństwo nie będzie rozliczało ich z
inwestycji. Burmistrza tak i to już za 10 miesięcy.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz