27 stycznia 2018

Radny bezradny...

Radny Zalewski z małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, uwielbia wywoływać mnie do tablicy przy każdym swoim niepowodzeniu samorządowym. Nie lubi mnie facet i chyba się z tego cieszę.
Tym razem mnie wywołał i obwinił niedokończeniem budowy nawierzchni na ostatniej uliczce w miasteczku. A wódz błysnął przy tym, że to nie jego wina, ponieważ to nie on podejmował decyzję w tej sprawie. Jeśli wódz nie podejmuje decyzji w małej gminie to arcyciekawa sprawa i niech już wreszcie wyjawi, kto to za niego, oprócz Zalewskiego, robi. Przysporzy sobie kolejnych punktów w nadchodzących wyborach, a mieszkańcy dowiedzą się w końcu, komu zawdzięczają obecny stan rzeczy.

Wyjaśniam radnemu Zalewskiemu, żeby już nie motał się i nie gubił w tropieniu winnych niewykonanej roboty. Późnią jesienią 2014 roku okazało się, że nie możemy wybudować nawierzchni na rzeczonej ulicy. Po konsultacjach z pracownikami urzędu i fachowcami od nawierzchniowego odprowadzania wód opadowych okazało się, że musimy szukać innego sposobu rozwiązania. Inwestycja została przesunięta na rok następny celem uzupełnienia i dopracowania dokumentacji technicznej. To nie była trudna sprawa. Można ją było spokojnie zakończyć w ciągu kilku miesięcy. Zabrakło czasu. Mea culpa! 
Nie miałem jednak już wpływu na budżet na rok 2015 ani realizowane w tym roku inwestycje. Miał za to wpływ na to rzeczony radny Zalewski, który stwierdził ostatnio, że z tego, co wie, to u nas jest przejmowanie schedy po poprzedniku!
Przypomnę radnemu tylko, że to również scheda po nim, ponieważ był radnym w poprzedniej kadencji. Podpowiem mu też taką oczywistą prawdę, którą już mu wyłożył w komentarzu pod artykułem na portalu lokalnym „al”(bardzo ciekawy komentarz i przytaczam go poniżej), że przejmowanie schedy po poprzednikach odbywa się nie tylko u nas, ale wszędzie, na całym świecie. Radny, który tego nie widzi i nie rozumie, nie wie, co robi i nie ma pojęcia o funkcjonowaniu samorządu.
Ale czy mogą mieć rację o funkcjonowaniu samorządu wódz albo tacy radni, skoro tak oto mówią o budżecie i inwestycjach.
Wódz: Ja nie podejmowałem decyzji i nie mogę powiedzieć, co się stało ze środkami.
Radny Zalewski natomiast przyznaje, że zablokował inwestycję, ponieważ nie chciał dopuścić do powstania bubla budowlanego.
Nie wiedziałem dotychczas, że coś takiego można usłyszeć od wodza gminy. To naprawdę wytycza nowe drogi myślenia w samorządzie. Wręcz zmienia ustawowe obowiązki wodza i radnych. To kilku wybranych radnych i ktoś spoza rady podejmuje dzisiaj decyzje w małej gminie, a nie wódz, który nawet nie ma pojęcia, co się ze środkami gminnymi dzieje.
Taka mała dygresja, ponieważ wódz rzeczywiście nie wie, co się ze środkami gminnymi dzieje. Po ostatnich „ostrych” oszczędnościach na uposażeniu wodza, radnych, sołtysów i urzędników, mamy podwyżki w oświacie. Niech radni popytają i wódz niech poszuka. Może nie będzie musiał mówić takich bredni publicznie, jak ostatnio, że nie wie, co się ze środkami stało.
I po dygresji.
Radny Zalewski nie powinien się tak podniecać „bublem budowlanym”, bo sam się na bublach budowlanych zna i niejeden już taki bubel w życiu sprzedał (sam widziałem).
Inwestycja została przesunięta celem, jak już wspomniałem, rozwiązania odprowadzenia wód opadowych z tej ulicy. To mogło zająć projektantowi tydzień albo dwa i spokojnie można było inwestycję realizować wiosną 2015 roku, jak ja to zakładałem.
Dlaczego tak nie było, to tylko sprawa władzy nowej jakości.
I niech radny Zalewski ugryzie się w język, zanim kolejną taką głupotę, jak ta, że z połowy miasteczka wody opadowe nie płyną do studzienek kanalizacyjnych, tylko na tę ulicę. Ma problem radny z określeniem poziomów nawierzchni istniejących w miasteczku, które jest jego okręgiem wyborczym. Na wspomnianą uliczkę wody opadowe mogą spływać z niewielkich odcinków trzech ulic. Zaznaczam, że z niewielkich odcinków trzech ulic. A przecież miasteczko ma więcej niż sześciu ulic. Jak zatem wyszło radnemu 50%?
Po prostu radny kłamie i krzyczy pod publiczkę. Próbuje siebie i swoją samorządową mierność zrzucić na kogoś innego. To w sumie nic nowego w przypadku tego człowieka, który najchętniej wszystko, co w samorządzie nie tak, przypisałby mnie!
I cały problem w tym, że z takiego gadania radnego, który inwestycję „zablokował” nie wynika nic poza gadaniem. A chyba nie o to w samorządzie chodzi!
PS
Przytaczam poniżej komentarz „al.”. To osoba, z którą o samorządzie chętnie pogadałbym:
Gmina działa w sposób ciągły. Znaczy to że np. dowody osobiste na których widnieje informacja, że zostały wydane przez Burmistrza Stawisk, będą ważne niezależnie od tego, kto w chwili wydawania dowodu tym burmistrzem był (ważna jest data ważności). Gdyby to działało tak jak myśli Burmistrz, to wystarczyłoby pójść do banku i powiedzieć: "nie spłacamy kredytów zaciągniętych przed 2014tym rokiem, bo to nie ja je zaciągałem". Ale niestety nie da się. Krytyka nie dotyczyła osoby Burmistrza, tylko jego infantylnego tłumaczenia. Problem nie leży w tym, że 5lat temu rozbabrano robotę, a w tym, że do tej chwili droga nie jest dokończona. Tłumaczenie że to za czasów poprzednika byłoby dobre w tym przypadku na początku kadencji a nie pod jej koniec. A i tak Burmistrz powinien wskazać wówczas orientacyjny czas zakończenia inwestycji. Tymczasem Burmistrz oczekuje od radnego wyjaśnień w sprawie, tak jakby to radny był organem wykonawczym w gminie i to on samodzielnie mu rządził i kierował urzędem. Kłania się tu nie rozumienie spraw natury ustrojowej obowiązujących w gminie. Tylko Burmistrz ma kompetencje do załatwienia sprawy (tylko on może przedłożyć projekt budżetu i ew. poprawki) i odpowiedź powinna być typu "zaraz sprawdzę". I po przerwie, po konsultacji ze skarbnikiem powinna być udzielona informacja na co przeznaczono pieniądze, czy można wygospodarować kolejne na do kończenie inwestycji. Smutne jest to, że wielu akceptuje tłumaczenie "to nie ja tylko on", które samo w sobie w żaden sposób nie prowadzi do rozwiązania problemu. 
Swoją drogą jeżeli Burmistrz ma problemy z dyscypliną w urzędzie, to powinien wydawać polecenia pisemnie. Jedna niesubordynacja, nagana ustna, druga niesubordynacja, nagana pisemna, trzecia, rozwiązanie umowy o pracę. Jeden taki przypadek i urząd działałby jak w zegarku. No ale to powinno być wprowadzone 4 lata temu. Burmistrz musi zrozumieć, że urzędnicy mają podpisane umowy o pracę na czas nieokreślony, on tylko na 4 lata, w związku z czym nie znajdzie wśród nich kolegów. Jeżeli więc Burmistrz jesienią przegra wybory, to tylko na swoje własne życzenie. Urzędnicy w większości przypadków chcą regularnie otrzymywać swoją pensję i dotrwać do emerytury, co jest rzeczą normalną. Społeczeństwo nie będzie rozliczało ich z inwestycji. Burmistrza tak i to już za 10 miesięcy. 

Pozdrawiam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...