Jest
taka tradycja w Polsce, że kolejny szkolny semestr kończy szkolna impreza, na
której bawią się uczniowie. Gdy ja byłem w szkole podstawowej, imprezę kończącą
I semestr szkolny nazywaliśmy „Choinką”! Pamiętam, że wszyscy uczniowie już od
początku stycznia czekali z niecierpliwością na ostatni weekend semestru i
zasłużoną zabawę, która była największą nagrodą za kilka miesięcy pracy.
To
było wydarzenie i myślę, że nadal tak jest!
Mój
młodszy syn też od dni kilku wspominał mi o jakiejś imprezie, która miała
dzisiaj się odbyć. Wczoraj po wywiadówce dowiedziałem się jednak, że imprezy
nie będzie, imprezę odwołano.
Dlaczego?
Część
rodziców tak chciała. Drogi mogły być nieprzejezdne. Nie wszystkie dzieciaki
dotarłyby na imprezę… i tym podobne bzdury.
Dlatego
piszę, że to bzdury, ponieważ jedynym powodem, dla którego imprezę odwołano, jest ten, że organizator dał ciała.
Jeżeli
jakaś instytucja organizuje imprezę, to nie pyta odbiorców czy im się spodoba,
czy warto, czy potrzeba, czy jest sens… i tak dalej. Impreza jest zaplanowana,
więc trzeba ją zorganizować. Natomiast czy będzie cieszyła się dużym, małym czy
żadnym zainteresowaniem, to już kwestia odbiorców, dla których tę imprezę
organizator robi.
W
tym przypadku organizatorem odwołanej imprezy szkolnej jest dyrekcja szkoły.
Najwidoczniej szukano powodu, aby imprezy nie organizować i imprezy nie ma. Udało się zatem.
Jeśli
ktoś chce mi powiedzieć, że odwołuje imprezę dla kilkuset osób tylko dlatego, że
kilkadziesiąt osób nie będzie mogło w niej uczestniczyć, to nieporozumienie. Na
pewno organizator nie mógł zakładać, że dzieciaki na takiej imprezie nie
dopiszą. Ale zostawmy to już. Nie ma imprezy i już!
Po
co dzieciakom organizować jakąś tam zabawę choinkową i robić sobie kłopot? Mają
przecież tyle atrakcji w szkole. Akademie szkolne, głównie związane z
martyrologią narodu, akademię o patronie szkoły, akademię odzyskania
niepodległości... i jeszcze wyjazdy do kina... Poza tym poza szkołą dzieciaki mogą
przecież uczestniczyć w kościelnych imprezach i chodzić do kościoła. To
przecież tyle atrakcji, że więcej im nie trzeba.
No
i imprezy nie będzie!
Podczas
ferii również szkoła nie organizuje żadnych zajęć dla chętnych dzieciaków. Jutro
koniec semestru i jazda, dzieciaki, do domu. Do zobaczenia w pracy za dwa tygodnie, dzieciaczki!
Brawo!
Ale
nie dla dyrekcji, tylko księdza proboszcza, gospodarza parafii, ponieważ to ksiądz
proboszcz i księża z parafii pomyśleli o tym, żeby z dzieciakami spotykać się w
pierwszym tygodniu. Tu organizatorzy zaplanowali też dzieciakom atrakcje poza gminą.
Ksiądz
proboszcz się nie martwił czy drogi będą przejezdne, czy dzieciaki dojdą albo i dojadą… Jak dobry organizator, organizuje i już.
I tak właśnie trzeba!
Trzeba
tylko chcieć!
PS
Skoro nie
ma imprezy, to idę z synkiem na sanki!
Śnieg, na szczęście, jest!
Śnieg, na szczęście, jest!
może bali się, że znowu gimnazjaliści się popiją, co od września się zdarza pod rządami "nowej jakości władzy małesz szkoły gdzieś na końcu świata"...
OdpowiedzUsuńnie każdy umie kierować uczniami
może bali się, że znowu gimnazjaliści się popiją, co od września się zdarza pod rządami "nowej jakości władzy małesz szkoły gdzieś na końcu świata"...
OdpowiedzUsuńnie każdy umie kierować uczniami
Ale dzieciaki w podstawówce to chyba mogą upilnować! Moim zdaniem, po prostu, nie chciało się dyrekcji organizować żadnej imprezy uczniom. Szkoda!
OdpowiedzUsuń