Nie potrafię zrozumieć
pewnych posunięć rządzących i tego, co obecnie w Polsce się dzieje. Odbieram to
tak, że żyję w dziwnym kraju. Myślałem dotychczas, że wszyscy jesteśmy równi
wobec śmierci. Jednak, jak się okazuje, w Polsce śmierć jednej osoby nie jest
równa ze śmiercią innej. Śmierć jednych traktuje się jako niepowetowaną stratę i koniecznie trzeba tę stratę w jakiś sposób rodzinie wynagrodzić. Oczywiście
są to ludzie w jakiś sposób związani z obozem rządzących lub z działaniami tego
obozu związani.
Śmierć bliskiej osoby
to w każdej rodzinie dramat, rozpacz i niepowetowana strata. Dotyka to każdego
z nas co jakiś czas. Najczęściej nikt, poza kręgiem rodziny i przyjaciół,
ludźmi pogrążonymi w żałobie nie interesuje się. To najbliżsi organizują pomoc
i wsparcie w trudnych chwilach. Nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że w takich chwilach może pomagać państwo!
I nieważne czy dana
osoba zmarła z powodu choroby czy zginęła tragicznie w wypadku.
Inaczej jednak jest w
przypadku ofiar katastrofy smoleńskiej. Wszyscy Polacy „złożyli się” już na
działalność podkomisji badającej okoliczności i przyczyny tej tragedii. Tylko w
2016 roku wydatki tej podkomisji sięgnęły ponad trzy miliony złotych. Trudno
sobie nawet wyobrazić, ile wydano na ten cel przez tych niemalże dziesięć lat
dociekań smoleńskiej prawdy.
Do wydatków na
działalność podkomisji dochodzą wydatki na odszkodowania dla rodzin ofiar
katastrofy. W latach 2016 – 2017 wypłacono z tytułu ugód czy orzeczeń sądowych
ponad 100 milionów złotych zadośćuczynienia rodzinom 96 ofiar i, jak na razie, nie
widać końca wypłat odszkodowań.
Jakie inne rodziny
ofiar wypadków drogowych czy katastrof, np. budowlanych, mogą liczyć na taką hojność
państwa polskiego? Jeśli nie mogą, to nie żyjemy w Polsce sprawiedliwej, gdzie
wszyscy obywatele są równi i traktowani jednakowo.
Dziwne są też zasady
wypłacania odszkodowań rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Początkowo
odszkodowania otrzymywali mąż/ żona, dzieci i rodzice ofiar. Tu od razu rodzi
się pytanie: Czy rodzice ofiar, które usamodzielniły się miały już swoje samodzielne życie
rodzinne również otrzymywali odszkodowanie?
Następnie rządzący
poszli dalej i rozszerzyli krąg osób mogących ubiegać się o odszkodowanie.
Teraz w kolejce po pieniądze podatnika może stanąć rodzeństwo ofiar, a także
osoby tworzące z ofiarami nieformalne związki.
Nie rozumiem. To
znaczy, że rodzeństwo, które już się usamodzielniło i założyło, powiedzmy,
swoje rodziny, jest również uprawnione do ubiegania się o odszkodowanie?
Jeśli tak, to w Polsce
trzeba mieć szczęście do dobrej śmierci. W pewnych okolicznościach można ginąć,
nie martwiąc się zupełnie o los najbliższej i bliskiej rodziny. Nawet jeśli ta
rodzina jest oparta na nieformalnym związku dwojga ludzi.
Jak widać, pieniądze
mogą zmienić twarde ramy katolickiej definicji rodziny!
Na przykładzie rodzin
ofiar katastrofy smoleńskiej widać, że gdy idzie o „swoich” można nawet machinę
państwową zamienić okolicznościowo w wielką firmę ubezpieczeniową i wypłacać
odszkodowania.
Inni, którzy stracili
bliski w wypadkach czy w innych okolicznościach, niech radzą sobie sami.
To tylko jeden przykład, jak to w kraju nad Wisłą prawo i sprawiedliwość rozgościły się w najlepsze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz