Kilka
dni temu zauważyłem, że znalazł czytelników mój wpis z 31 grudnia 2015 roku Smutna młoda kobieta. To taki fajny wpis, Ale nie mogłem sobie początkowo
przypomnieć, o kim myślałem, siadając do pisania tego tekstu. Wytężyłem umysł,
wytężyłem pamięć i znalazłem ją.
Udało
się!
Pamiętam,
że udało mi się „przyłapać” jej wzrok na małą chwilę, podczas której zdążyłem
się uśmiechnąć i powiedzieć „Dzień dobry!”. Doczekałem się odpowiedzi i od
tamtej pory nasze spotkania wyglądają zupełnie inaczej.
Udało
się!
*
Jakiś
czas temu znajomy mi mówi przy kielichu: Kuźwa, widziałem, jak piłeś gorzałkę z
tą i tą osobą. To taka szmata, że szkoda gadać!
Czym
różni się moje picie z tobą od picia z tamtą osobą? Zapytałem, wprawiając
rozmówcę w zakłopotanie. Czyż nawet nasz Zbawiciel nie przebywał wśród nierządnic i pijaków?
Ponieważ
nie wiedział, co ma mi odpowiedzieć, dodałem, żeby wszystko było jasne: Każdy
pije z jakiegoś tam powodu, czasami ludzie nie radzą sobie z emocjami, nie potrafią
odnaleźć się w życiu, najczęściej to wynik głupoty. Czy my, teraz pijąc, też
jesteśmy głupi?
Co
ty pierdlisz?! Wykrzyknął. Po jednym czy dwa to głupota!?
Dla
jednych mądrość, dla drugich głupota. Jak to w życiu bywa.
*
Oglądałem
kilka dni temu, jak papież chrzcił dzieciaki w Kaplicy Sykstyńskiej. Komentarz
był taki, że robi to na pamiątkę chrztu Chrystusa.
No
tak, pomyślałem, rzeczywiście, dokładnie jak z Chrystusem. Przecież każdy
przecinak wie, że Chrystus poszedł się ochrzcić do Jana Chrzciciela jako
dorosły facet, a nie brzdąc w pieluchach, nikt do chrztu Chrystusa nie niósł,
nikt nie podejmował za Niego decyzji.
Zatem
gdy chrzcimy nasze przesłodkie bobasy, to jaka to tam pamiątka akurat chrztu
Chrystusa?
Jeśli
już ktoś tak robi na taką właśnie pamiątkę, to wyznawcy tych kościołów, które
uznają chrzest osób dorosłych.
Cała
chrześcijańska religia opiera się na świadomym wyborze i świadomej decyzji, chociaż
czasami serce płata dorosłym psikusa i ono też decyduje o losach jednostki ludzkiej. Tak czy siak, czy inaczej, dzieci nie decydują, zwłaszcza te w pieluchach, bez świadomości bycia. A to, że się mamy stać właśnie jak dzieci, to trochę inna bajka i inne okoliczności.
Prawdę
mówiąc, to trochę mnie męczy takie podciąganie tradycji pod konkretnych odbiorców...
Fałszowanie
historii wzbudza w nas wstręt i niesmak. Tropimy prawdę w czasie, jakby to było
zbawienie.
A tutaj tylko zachwyt i nie wiem, o co w tym idzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz