I
w Polsce, i w małej gminie podczas ostatnich wyborów obiecywano władzę nowej
jakości. Minęło trochę czasu i coś się wyjaśniło, jedno się udało, drugie
zawaliło. Jak to w życiu bywa, nie wszystko wychodzi.
Dzisiaj
czytałem dane o nowym tanim państwie, jaki obiecywali obecnie rządzący Polską.
Trochę kiepsko to wygląda, gdy patrzy się na wydatki resortowymi kartami
płatniczymi. Obecnie rządzący zdążyli już wydać grubo ponad dwie bańki, czyli
miliony. Nawet ich poprzednicy, śledzeni po restauracjach, tyle nie wydawali,
co obecnie rządzący.
Dzisiaj
mnie rozśmieszyła młoda pani minister. Z wykształcenia politolog i menedżer kultury
dziś kieruje ministerstwem związanym z przedsiębiorczością. Podczas wystąpienia
bardziej mi pasowała na konferansjerkę, zgodnie z wykształceniem, niż ministra
resortu. Wyrzucała z siebie słowa jak karabin maszynowy pociski. Do tego
machała rączkami, jakby nie była ministrem, tylko marionetką.
W
małej gminie też miało być inaczej. Miało być jaśniej, lepiej, wszystko
bardziej dla ludzi.
No
i jest inaczej. Coraz wyraźnie widać, jak uprzywilejowane jednostki korzystają
na zmianach.
To
tak, jak w Polsce, prawda? Obok rządzącego dziś wodza kręcą się cwaniacy, co mu
w wyborach pomogli, a on się nie umiał odciąć. W gminach to trochę inaczej, mógł
spróbować sam, pracować na własne konto, odciąć się od tej zgrai. Na pewno byłoby
dzisiaj zupełnie inaczej, niż jest, gdy nie wiadomo kto rządzi, a kto wykonawcą
rozkazów.
W
sumie w Polsce podobnie, człowiek z drugiego szeregu wydaje polecenia, a wszyscy
jak na smyczy.
Jak
to sie skończy w kraju?
Jak
to sie skończy w gminie?
Tik
– tak, bije zegar!
Wszystko
jest możliwe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz