20 stycznia 2018

Najpierw białe szaleństwo

Zanim wrzucę na bloga fragmenty moich rozmów z Arem, muszę koniecznie opisać wczorajsze białe szaleństwo. Ci, co lubią białe, niech sobie zbyt dużo nie myślą, ponieważ ja mam na myśli szaleństwo na śniegu.
Wczoraj tuż przed zmrokiem wybrałem się z rodziną na pobliskie wzgórze, żeby poszaleć na śniegu. Przy mojej kondycji, gdy mówię szaleństwo, należy rozumieć to, że zjechałem kilka razy z wzniesienia i wszedłem na górę, zasapawszy się przy tym, jak w wierszu lokomotywa.

Ale, w mordę, mówię Wam, jak ja zapalałem! 
Pędziłem ze stoku jak jakiś promień światła. 

Na zdjęciach zauważycie tylko mojego syna i jego pierwsze ślizgi, a mnie daremnie szukać. 
Pędzę z taką prędkością, że mój marny aparat nie mógł tego uchwycić. 
Owszem, są pewnie na zdjęciach jakieś smugi cienia, które pozostawiłem za sobą, pędząc w siną dal.

Ale na tym szaleństwie białym albo śniegowym przypomniałem sobie znaną prawidłowość – bardzo łatwo z góry, a już pod górę gorzej! 
Nic, w sumie, nie odkryłem, ale pamiętać warto!

Ponieważ i dziś jest biało, to chyba znów się skuszę. 
Co będę siedział w domu. Jeszcze zacznę narzekać.

Zatem kawałek rozmowy z Arem wrzucę Wam może wieczorem.

A, byłbym zapomniał. 
To i owo mnie boli. 
Ale co, nie powiem, myślcie sobie, co chcecie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...