W Polsce od iluś tam
lat nieustannie trwa klasyczne polowanie na czarownice, a to by oznaczało, że
od średniowiecza nie odskoczyliśmy mentalnie. Do tego tacy szybcy jesteśmy w
ocenie, że najpierw najchętniej strzelamy, a później pytamy o winę albo o imię
pytamy, bo często bywa tak, że strzelimy ocenę, nie wiedząc nawet pod czyim adresem
ocenę wysłaliśmy.
Ucichły już ogary
nagonki na winnych katastrofy w Smoleńsku (to z pewnością na chwilę i wróci w
odpowiednim czasie). Tym razem na tapetę idą sędziowie SN i pracownicy szkolnictwa
wyższego, których to premier, prezydent i reszta sprawiedliwych będzie teraz
sądzić za ich nikczemną przeszłość.
Zarzuca się niektórym
sędziom, że w czasie stanu wojennego orzekali na niekorzyść działaczy ówczesnej
opozycji. A to ktoś dostał lat kilka za to, że w demonstracji uczestniczył albo
że kogoś tam namawiał do wystąpienia z Partii i zasilenia szeregów
Solidarności...
Nikt się nie zastanawia
nad tym, że wielu sędziów w tamtym czasie wydawała wyroki na podstawie
konkretnych przepisów prawnych. To był stan wojenny. Sytuacja prawnie
wyjątkowa. W takim czasie prawa i swobody obywatelskie są drastycznie
ograniczane. A ci, którzy nie stosują się do reguł gry stanu wojennego, wiedzą,
że mogą beknąć. Sędziowie natomiast są po to, żeby wydawać wyroki w oparciu o
konkretnie w danym czasie obowiązujące prawo.
Nie chce mi się
wierzyć, że jakiś tam sędzia, przypalił komuś więcej, niż chciała prokuratura.
Moim skromnym zdaniem,
to znów zasłona dymna, żeby ciemny naród odsunąć od spraw istotnych. To pewnie
ciąg dalszy kampanii, żeby sądownictwo gruntownie zreformować i zrobić po
swojemu, czyli "swoimi" obsadzić.
Co będzie za lat
dziesięć albo, dajmy, dwadzieścia?
Niepotrzebnie pytam.
Pewnie kolejna ekipa nawiedzonych polityków będzie w najlepsze rozliczać za lat
dwadzieścia sędziów, za to, że orzekali i wydawali wyroki właśnie za rządów PiS.
My tak lubimy rozliczać,
jakbyśmy mieli to we krwi. Stwarzać kolejnych wrogów danego porządku rzeczy, oczerniać
ich, zniesławiać. A wszystko tylko po to, żeby zwolnić miejsce dla tych, co właśnie
z nami czekają na stanowiska.
Polityczni cwaniacy i spece
od sondaży doskonale wiedzą, co lubią Polacy – Polacy lubią się modlić, a w wolnych
od modlitw chwilach z lubością się oddają polowaniu na bliźnich. Dlatego pewnie
codziennie w medialnych doniesieniach msze w intencji kolejnej przeplatają się z
newsami o wielkich aferzystach, o tych, co prawo łamali albo je uchwalali, o tych,
których koniecznie trzeba w tej chwili „odstrzelić”!
Zastanawiam się przy tym,
jak jeszcze długo będziemy grzebać się w przeszłości albo planować przyszłość?
Teraźniejszość ucieka, nieustannie
ucieka. Kto się tym przejmuje, skoro to takie ulotne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz